Prezydent ponownie straszy: zwycięzca wyborów nie musi być premierem. Przyznaje też, że wciąż traktuje Palikota jak przyjaciela

fot. PAP
fot. PAP

Prezydent Bronisław Komorowski w wywiadzie dla „Super Expressu” podtrzymuje kilkakrotnie składaną już deklarację, że lider zwycięskiej partii nie musi być prze niego wskazany jako kandydat na premiera.

Nie muszę, ale mogę. Nie chcę, ale muszę - to Lech Wałęsa (śmiech). Tutaj decyduje za mnie konstytucja, która mówi, że do mnie należy pierwszy ruch, jeśli chodzi o wskazanie kandydata na szefa rządu. Rozsądek polityczny podpowiada mi, że nie ma sensu powoływanie osoby, która nie ma zdolności koalicyjnej i szansy zbudowania większości w parlamencie. Taka decyzja musi być poprzedzona konsultacjami z siłami politycznymi. Chodzi o to, aby misja tworzenia rządu mogła zakończyć się szybko powołaniem gabinetu mającego stabilną większość. Polsce służy stabilność władzy wykonawczej.

(…)

Zakładam, że prezesi wszystkich partii zrobią rozeznanie co do realnych możliwości stworzenia koalicji większościowej. Nie zamierzam jakąkolwiek deklaracją przedwyborczą wiązać sobie rąk.

Spora część rozmowy Nergala. Prezydent jak ognia unika krytyki władz TVP za zatrudnienie satanisty

- Wie pan, kto to jest Nergal?

- Mniej więcej.

- To jak pan ocenia wypowiedzi pana dwóch ministrów - Nowaka i Nałęcza. Jak pan ocenia ich zaangażowanie w obronę Adama Darskiego?

- Nie znam takich wypowiedzi.

- Otóż minister Nowak pytany o Nergala, powiedział, że bardzo mu się podoba, bo jest jego ziomalem.

- To jest kwestia estetyki, a nie polityki.

- Nie, nie. Chodzi nam o to, że jest jego ziomem... Ziomal, czyli pochodzi z tej samej okolicy...

- To moim ziomalem jest też Jarosław Kaczyński (śmiech).

- Czy pana ministrowie powinni zabierać głos w tej sprawie? Czy ma pan w kwestii Nergala jakieś zdanie?

- Ta sprawa jest eksploatowana w sposób wyłącznie polityczny i wyborczy. To nie jest obszar mojej odpowiedzialności. Każdy ma prawo do swoich gustów muzycznych.

- Nie uciekajmy jednak od głównego problemu.

- A co jest głównym problemem, ziomal?

- Głównym problemem jest to, że pan jest praktykującym katolikiem, a Nergal zdeklarowanym satanistą i występuje w telewizji publicznej. Czy nie przeszkadza panu, że w TVP jest satanista, który drze publicznie Biblię?

- Jeśli spyta mnie pan, czy należy drzeć Biblię, odpowiem oczywiście, że nie! Należy ją szanować, podobnie jak wszystkie symbole religijne i księgi ważne dla wyznawców tych religii. Dla mnie osobiście ta jest najważniejsza.

- To należy zatrudniać satanistę w TVP?

- Ja nie znam pana Darskiego, nie jest moim ziomalem. Nie akceptuję jakiegokolwiek eksploatowania w celu zdobycia popularności skojarzeń z satanizmem, bo jest mi to bardzo odległe. Tu stawiam kropkę i proszę o następne pytanie.

Bronisław Komorowski mówi też o Januszu Palikocie, którego wciąż uważa za przyjaciela.

Dla mnie ważna jest wspólnota celu i drogi. Polityka czasem zachęca do tanich deklaracji, wielkich słów, uczuć, a później wszystko zamienia się w konflikt czy jedno wielkie rozczarowanie. Staram się nie używać wielkich słów na określenie relacji w polityce, takich jak przyjaźń czy miłość. Zostawiam to w sferze prywatności. Natomiast przyjaźniom i znajomościom osobistym staram się być wierny nawet wtedy, jeśli nie podzielam czyichś poglądów albo jeśli zwyczajnie mnie one irytują. Dotyczy to także Janusza Palikota.

Szkoda, bo wydaje się, że są sytuacje w których od błaznów przekraczających wszelkie granice należy się odciąć. Najwyraźniej Palikot zrobił dla Bronisława Komorowskiego tak dużo - również w czasie kampanii prezydenckiej - że żal o nim zapomnieć.

znp, se.pl

 

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych