Urbański w "Uważam Rze" o Kluzik i Kamińskim: "A tak się kleili, kręcili kuperkami, zapewniali iż są tak oddani..."

Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

- W wyborach ocenia się rząd. Koniec, kropka. Reszta to cuda. A więc jeżeli rząd nie składa podsumowania z tego co zrobił przez cztery lata, to nie warto w ogóle z nim rozmawiać - mówi w tygodniku "Uważam Rze" o debatach wyborczych Andrzej Urbański, były prezes telewizji publicznej, polityk centroprawicy.

Jego zdaniem nadchodząca kadencja może być krótsza niż 4-letnia:

Jeżeli nie powstanie rząd zdolny do zmierzenia się z powagą sytuacji, to sytuacja zmiecie ten rząd. Zobaczycie.

 

Zapytany czy PiS ma za sobą już wszystkie rozłamy Urbański odpowiada, że tego nigdy nie wiadomo. Dziennikarze pytają też jak dziś patrzy na tych, którzy przez lata byli przy Kaczyńskim, a dzisiaj jak Michał Kamiński krytykują go we wszelki możliwy sposób, albo jak Joanna Kluzik-Rostkowska rozwodzą się nad tym iż zawsze było im blisko do PO. Rozmówca "Uważam Rze" stwierdza:

Nie rozumiem tego. Byłem świadkiem jak ci ludzie podlizywali się, jak się kleili, jak kręcili kuperkami, zapewniali iż są najbardziej oddanymi przyjaciółmi. Zmuszali Jarosława, pogrążonego w żałobie, by został ojcem chrzestnym, bo Leszek obiecał. A potem… Ach, szkoda słów.

 

A dlaczego im się nie udało?

Po Smoleńsku? Nie miało prawa.

 

Pan też kiedyś odszedł od Kaczyńskiego.

To było siedemnaście lat temu. I miało poważny powód – różnica zdań w stosunku do pomysłu rządu „solidarnościowego”, który wymyśliliśmy razem z Jarosławem. Ale nie chodziłem i nie opluwałem go potem.

 

Był tekst w „Wyborczej”.

Tak, ale w sprawie Jacka Kurskiego, który pokazał Jana Lityńskiego dającego kwiatki Bierutowi jako kilkuletnie dziecko. Z całym szacunkiem, ale Lityński ma takie zasługi dla niepodległości, że to było niegodne.

 

Pytany czy wierzy w opis brutalnych kulisów Platformy ujawniony przez Palikota w wywiadzie-rzece i czy Tusk rzeczywiście może znajdować przyjemność w niszczeniu ludzi Urbański, którzy dobrze znał Tuska w latach 90., stwierdza, że to możliwe:

To człowiek bez tożsamości, pogubiony, zdolny do okrucieństwa. Zresztą, pomijając naturalne cechy zmienił się straszliwie, czego np. Lech Kaczyński nie mógł pojąć. Nie dawał sobie wytłumaczyć, że to nie jest ten dawny znajomy sprzed lat, ale człowiek zdolny do wszystkiego. I stąd do końca próbował porozumienia, zapraszał, chciał rozmawiać. A tamta ekipa go bezwzględnie osaczała. Aż doszło do tragedii.

 

Andrzej Urbański zapowiada wkrótce książkę o śp. Lechu Kaczyńskim.

 

wu-ka, źródło: Uważam Rze

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych