Anna Kalata i Marek Król nie wystartują w wyborach do Senatu. "PKW oddaliła nasz protest, a to oznacza, że nie zostali zarejestrowani"

Marek Król pod namiotem Solidarnych 2010
Marek Król pod namiotem Solidarnych 2010

B. minister pracy z ramienia Samoobrony Anna Kalata i b. redaktor naczelny "Wprost" Marek Król nie wystartują w jesiennych wyborach parlamentarnych. PKW oddaliła odwołanie ws. odmowy ich rejestracji - poinformował PAP pełnomocnik komitetu Unia Prezydentów-Obywatele do Senatu Krzysztof Maj.

"PKW oddaliła nasz protest, a to oznacza, że Anna Kalata i Marek Król nie zostali zarejestrowani" - powiedział PAP Maj.

Podkreślił, że ta decyzja PKW definitywnie przekreśla udział Kalaty i Króla w jesiennych wyborach.

Kalata i Król mieli startować w wyborach z komitetu Unia Prezydentów-Obywatele do Senatu z okręgów warszawskich. Jednak okręgowe komisje odmówiły im rejestracji, kwestionując załączone podpisy poparcia.

Kalata odwołanie do PKW złożyła już w poniedziałek. Jak tłumaczyła we wtorek na konferencji prasowej, okręgowa komisja wyborcza w Warszawie odmówiła rejestracji jej kandydatury, kwestionując prawie 500 podpisów poparcia. Z kolei Królowi komisja zakwestionowała ponad 600 podpisów.

Według Kodeksu wyborczego zgłoszeniu kandydata na senatora powinno towarzyszyć co najmniej 2 tys. podpisów.

Przypomnijmy, że na naszym portalu szeroko relacjonowaliśmy "dziwne przypadki" Marka Króla, związane z jego próbą rejestracji kandydatury. Marek Król mówił nam m. in.:

Zebrałem podpisy, we wtorek, w wymaganym terminie, wspólnie z żoną Pauliną, która jest moim pełnomocnikiem zawieźliśmy je do komisji wyborczej w Warszawie na Placu Bankowym. Tam uzyskaliśmy formalne potwierdzenie odbioru 2500 podpisów. Spokojnie czekaliśmy na rejestrację, na sprawdzenie ich poprawności. Ale w piątek, co nas zszokowało, otrzymaliśmy sygnał, że w ogóle nie istnieję jako kandydat. Nie ma mnie.

Jak mówi Król, bezskutecznie próbował ustalić co się stało:

Żona, mój oficjalnie ustanowiony pełnomocnik wyborczy, pojechała natychmiast do komisji. Tam dziwne miny, zachowują się jakby nie słyszeli o takim kandydacie. W ogóle. Poczuliśmy się jakbym był niewidzialny.

Tymczasem są bardzo mocne, niepodważalne dowody, że to Marek Król mówi prawdę. Pierwszy - to prezentowany przez nas dokument - potwierdzenie otrzymane w komisji. Oficjalne, na druku, z pieczątkami. Ale nie tylko:

Poza potwierdzeniem z komisji o odbiorze podpisów są inne dowody. Dziennikarze rejestrowali kamerami składanie przeze mnie wniosku i podpisów, nagrywali też potem moją wypowiedź. Jest kilkudziesięciu świadków.

Dziś ciąg dalszych dziwnych wypadków wobec kandydatury Marka Króla do Senatu. Paulina Król mówi portalowi wPolityce.pl:

Wczoraj wieczorem nie było zgłoszenia kandydata, a dziś czekała uchwała komisji po weryfikacji podpisów z dnia wczorajszego. Mąż nie został zarejestrowany, ponieważ zabrakło 39 (sic!) ważnych podpisów.

Złożyłam 2550 podpisów po wstępnej weryfikacji, czyli odrzucono co czwarty podpis. Widziałam karty i trzeba przyznać, że komisja wykazała się nadludzką starannością. Oczywiście mąż będzie się odwoływał. Ma na to trzy dni. Ale czujemy się jak w „Procesie” Kafki.

Wczoraj mętne i sprzeczne informacje. Dziś otrzymujemy decyzję, chociaż to była nasza inicjatywa  żeby tam pojechać. Podobno komisja powinna była dostarczyć nam decyzję do wczoraj, do g.24.

Pełnomocnik Komitetu Wyborczego został poinformowany, że karty Króla, Kality i Rybińskiego będą sprawdzane szczególnie dokładnie.

Jak widać - rzeczywiście zostały sprawdzone szczególnie dokładnie.

PAP/Gił

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.