Przedszkola o 70 % droższe w całej Polsce. PO robi wszystko, aby przekonać obywateli, że nie warto być rodzicem w tym kraju

"Drakońskie opłaty za gminne przedszkola" alarmuje "Rzeczpospolita".

Jednym z efektów znowelizowanej przez rząd PO ustawy o systemie oświaty jest zmiana naliczania opłat za pobyt dzieci w przedszkolu. Dotychczas obowiązywała opłata zryczałtowana. W Warszawie było to 130 zł miesięcznie.

Obecnie obowiązują nowe zasady, według których od 8.00 do 13.00 realizowana jest tzw. podstawa programowa. Poza tymi godzinami za pobyt dziecka trzeba dodatkowo płacić.

Ponieważ moje dziecko jest w przedszkolu średnio dziewięć godzin dziennie, będę musiał płacić 220 zł miesięcznie. Dojdzie jeszcze wyżywienie, które jest płatne oddzielnie, i zajęcia dodatkowe. Wszystko daje blisko 600 zł. Niewiele mniej niż w przedszkolu prywatnym.

- mówi "Rz" Paweł, ojciec dwójki przedszkolaków.

Podobny szok przeżywają rodzice w innych miastach Polski. Jak wynika z informacji "Rz" od września opłaty za przedszkole wzrosły średnio o 70 proc.

W Warszawie opłaty wzrosły ze 130 do 240 zł. Nie licząc opłat dodatkowych za nadgodziny oraz zajęcia dodatkowe i wyżywienie. Dramatyczna sytuacja jest w Lublinie. Tam również opłaty wzrosły o ok. 100 zł. Ale oprócz tego,miasto przestało wspierać rodziny wielodzietne. Dotychczas było tak, że za trzecie dziecko nie trzeba było płacić. Zamiast tego miasto proponuje ulgi według kryterium dochodowego.

Dodatkowym obciążeniem jest pomysł szczegółowego ewidencjonowania godzin pobytu maluchów. Wiąże się to z uciążliwym i mało sensownym obowiązkiem składania przez rodziców na początku roku deklaracji, w których poinformują o planowanym czasie pobytu swojego dziecka w przedszkolu. O absurdach, jakie się z tym wiążą pisze Łukasz Warzecha.

Rodzice są oburzeni, część protestuje. Wielu zabiera 5-latki do darmowej zerówki, ale kosztem dzieci, które nie sa jeszcze do nich dobrze przygotowane. O wszystkim dowiedzieli się dopiero teraz.

Jak zwykle resort minister Katarzyny Hall potraktował rodziców instrumentalnie, nie pytając ich o zdanie i pozostawiając sam na sam z absurdalnymi przepisami.

Dobrze skomentował to Tomasz Pietryga, publicysta "Rz":

Tak wygląda prorodzinna polityka państwa, o której politycy różnych partii mówią nam od lat. To fikcja – w rzeczywistości państwo w podstawowych sprawach nie tylko nie proponuje rodzicom realnej pomocy, ale  przeciwnie – żywi się ich kosztem.

Od głosu przerażonych rodziców dla polityków ważniejsze okazuje się pokrzykiwanie singli. Ostatnio właśnie zafundowano im dopłaty do kredytów mieszkaniowych – pewnie dlatego, że to bardziej atrakcyjna grupa wyborcza.

Czy naprawdę nie warto już być rodzicem w tym kraju?

 

Bar, źródło: "Rz"

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.