Nasz wywiad. Andrzej Urbański: Debata u Lisa? To żart PO. "To hucpa, chodzi tylko o wskazanie wroga, jak to robiono cztery lata"

Alina Jankowska i Andrzej Urbański, www.tvp.pl
Alina Jankowska i Andrzej Urbański, www.tvp.pl

wPolityce.pl:Co z tymi debatami? Kolejny dzień to główny motyw kampanii.

Andrzej Urbański, dziennikarz, publicysta, w PRL w opozycji antykomunistycznej, były prezes Telewizji Polskiej: Debata jest ostatnią rzeczą potrzebną w tej kampanii. Kampanii, która się w ogóle jeszcze nie zaczęła. Która powinna w normalnych demokratycznych warunkach zacząć od sprawozdania po czterech latach rządów. Tego nie ma. To wszystko co się teraz odbywa to właśnie próba uniknięcia tego, zatarcia tego podstawowego braku. Ta ekipa nie chce zdać relacji z dokonań swojej kadencji, z realizacji obietnic, których nie dotrzymała.

 

Według części mediów i komentatorów to Jarosław Kaczyński unika starcia. Nie chce debaty.

To co się proponuje opozycji to nie jest żadne starcie na argumenty, ale czysty show. To nie ma nic wspólnego z debatami, które się odbywają w Wielkiej Brytanii, Niemczech czy Stanach Zjednoczonych. Tam się rozmawia o konkretnych, zapisanych, możliwych do sprawdzenia faktach. Te fakty to np. zderzenie tego co mówi oficjalnie minister finansów Jacek Rostowski, że w gospodarce jest bardzo dobrze i tego co twierdzi poważny kandydat do parlamentu, że za kilka miesięcy czeka nas potężna katastrofa. To jest temat do debaty! To ma sens. Reszta - pozór i hucpa.

Albo więc debata powinna być o tym, co się udało temu rządowi zrobić, a raczej o tym czego się nie udało albo nie ma sensu. Bo o czym w takim razie rozmawiać?

 

Mamy tak naprawdę do czynienia z wyraźnym kryzysem zaufania. Do mediów, ale i wzajemnego polityków. Pamiętamy prowadzoną przez pana debatę w roku 2007, kiedy PO wprowadziła do studia, wbrew uzgodnieniom, bojową młodzieżówkę, która buczała i tupała celowo wkurzając Jarosława Kaczyńskiego. Może prezes PiS pamięta tamto wydarzenie i ma pewną traumę? Dlatego nie chce rozmawiać z Tuskiem?

Znam Jarosława Kaczyńskiego ponad 20 lat i proszę mi wierzyć, czołg PT-91 Twardy mógłby go trzy razy przejechać i żadnej traumy by nie było. Wstałby, otrzepał się i poszedł dalej.

Tu nie chodzi o Kaczyńskiego! To jest próba wprowadzenia w błąd nie polityka-konkurenta, ale opinii publicznej. To jest próba oszukania wyborców.

 

Dopytamy - na czym ona precyzyjnie według pana polega?

Na tym, że odmawia się złożenia raportu z czterech lat rządzenia. To jest obowiązek od którego zaczyna się zapraszanie do debaty.

 

A może jest tak, że po czterech latach zaangażowania po jednej ze stron sporu politycznego to media straciły prawomocność i zaufanie, zwłaszcza te elektroniczne. Jako organizatorzy debat nie brzmią wiarygodnie, nie dają gwarancji, że to będzie "fair". Może dominuje obawa o której mówią nasi czytelnicy: że stronnicze media debatę zorganizują, przeprowadzą, a potem ją stronniczo ocenią?

To za mocno powiedziane. Media są tutaj w moim przekonaniu na samym końcu w tej sprawie. Spójrzmy na to piątkowe "coś", co zostało nazwane debatą o służbie zdrowia trzech partii. To był kpina, a nie debata! Oto dwóch ministrów tego rządu udawało, że występuje w jakiejś nowej, nieznanej im wcześniej sprawie. Podczas gdy kwestią podstawową jest to, że zasadniczy w tej materii projekt rządowy nie wypalił. To co blokował śp. prezydent Lech Kaczyński okazało się gniotem, słusznie zawetowanym, który po ponownym uchwaleniu kompletnie nic nie zmienił w dramatycznej sytuacji służby zdrowia.

A oni się zajmują przecinkami, średnikami i tym kto mówi z ładniejszym akcentem. To nie jest debata.

W moim przekonaniu więc wszyscy dziennikarze w Polsce powinni powiedzieć: nie, debata to zupełnie coś innego niż to, co proponujecie.

 

Podsumowując ten wątek - nie zobaczymy starcia na szczycie?

Nie można wykluczyć, że do niego dojdzie. Ale jeśli już, tak bym radził prezesowi Kaczyńskiemu, powinno być ograniczone do spotkania dwóch liderów. One-to-on. On i Tusk. I nikt więcej. Bo to jest oś zasadniczego sporu w Polsce. Taka debata powinna być podzielona na dwa dni, a więc mieć dwie rundy, i dotyczyć głównie tego czego ten rząd nie zrobił. Bo jak widzę premiera Tuska, który w reklamówce stwierdza, że zbudowali tu pół kilometra drogi, tam szkołę, ale owszem, nie wszystko się udało, to ludzie muszą wiedzieć iż to "nie wszystko" to obiecana sieć autostrad łącząca cały kraj! Wolne żarty.

 

Teraz PO proponuje debatę w programie Tomasza Lisa. To pewnie dla pana trudne pytanie, bo to pan, będąc prezesem TVP tego dziennikarza zatrudnił w telewizji publicznej, ale...

...Dlaczego trudne? Nie zatrudniałem Tomasza Lisa do prowadzenia debat i nie powierzałem mu żadnej debaty. No nie żartujmy. Tomasz Lis jest dziennikarzem bardzo określonej opcji, czego nie ukrywa jako naczelny swojego tygodnika. Co tydzień wypisuje tam rzeczy od których włos mi się jeży na głowie.

 

Czyli to żart Platformy?

Oczywiście, przecież wiedzą, że Tomasz Lis takiej debaty poprowadzić nie może.

 

Tak na marginesie, Sławomir Nowak z PO, na serio, gwarantowałby zdaniem naszych czytelników większy poziom obiektywizmu, a już na pewno kultury osobistej.

Idi Amin, gdyby żył,  też by gwarantował większy obiektywizm niż Lis. Ale podkreślam - tu nie chodzi o żadną debatę, ale o pokazanie wroga. Grają o to samo, co robili przez cztery lata, kiedy codziennie wskazywali przeciwnika, którego należy się bać. Teraz ma być tak samo, na większym tylko poziomie emocji, skumulowane w cztery tygodnie kampanii.

Nie dajmy się znowu nabrać.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych