Prezes TVP w "Super Expressie": Czystek nie było, a skandal z satanistą Nergalem w TVP to tylko "ryzykowna decyzja"

Prezes TVP Juliusz Braun odrzuca wszelkie zarzuty sprzyjania partii rządzącej. Czy przekonująco?
Prezes TVP Juliusz Braun odrzuca wszelkie zarzuty sprzyjania partii rządzącej. Czy przekonująco?

Na łamach "Super Expressu" obszerny wywiad z prezesem Telewizji Polskiej Juliuszem Braunem. W rozmowie z red. Mirosławem Skowronem, który opowiada wcześniej, że w telewizji panuje atmosfera strachu i nikt nie chce się poza prezesem wypowiadać, Braun tłumaczy się między innymi z opublikowanych niedawno danych ile czasu antenowego poświęcono poszczególnym partiom i rządu. W skrócie - wynika z nich zdecydowany przechył na rzecz koalicji rządzącej. W lipcu politykom i ministrom Platformy poświęcono 28 godzin czasu antenowego, a Prawu i Sprawiedliwości tylko 10. Prezes TVP stwierdza:


Tych danych w lipcu nie da się bronić i wskazują, że ta proporcja nie była prawidłowa. To wymaga korekty. Zadając sobie pytanie, dlaczego do tego doszło, muszę jednak uznać, że nie było tu celowego działania na rzecz PO. Premier, szef dyplomacji, marszałkowie wielokrotnie zabierali głos w związku z inauguracją polskiej prezydencji w UE, minister spraw zagranicznych wypowiadał się w sprawie Libii, odbywały się konferencje prasowe, no i to nabijało minuty. (...) Choć nie damy się zwariować, bo musielibyśmy wliczać do czasu partii np. fragmenty serialu „Plebania”.

A to dlaczego?

Bo jedną z głównych ról gra w nim kandydatka PiS do Senatu, pani Katarzyna Łaniewska. A to byłoby kuriozum.

I tak poważna w sumie sprawa zmienia się w żart, a puentowana jest mglistą obietnicą poprawy. Jeszcze gorzej jest gdy dziennikarz "SE" dochodzi do pytania o czystki kadrowe. Pracę straciło wielu dziennikarzy i publicystów - od całej ekipy  notujących wtedy doskonałą oglądalność "Wiadomości" (zwłaszcza zajmujący się tragedią smoleńską) przez red. Joannę Lichocką, Anitę Gargas, Jana Pospieszalskiego - i innych.

 


Bez przesady. Na początku potwierdziłem tylko zwolnienie pana Stanisława Janeckiego. Powiedział, że odchodzi stąd z ulgą, więc w sumie, po co miał się męczyć?

Szeregowi dziennikarze też odchodzili z ulgą?

Wiem, że ostatnio pojawiła się sprawa redaktora Bazaka...

Którego zwolniono ponoć za nieprzychylne wobec PO i premiera komentarze w „Rzeczpospolitej” i „Uważam Rze”.

– No nie! Z tego, co wiem, pan Bazak został zwolniony, gdyż aktywnie krytykował instytucję, w której jest zatrudniony. W dodatku wykorzystując informacje wewnętrzne. Nie mam nic przeciwko wolności słowa, ale gdyby pan publikował np. w „Rzeczpospoliej” teksty o niegodziwości szefów „Super Expressu”, to nie spodziewałby się pan awansów.

To co mówi prezes Braun mija się z prawdą. Red. Artur  Bazak stracił pracę ze względu na "Fakt" pisania do wspomnianych tytułów, na co miał zgodę poprzednich szefów, nigdy nie odwołaną. Reszta to dopisana dodatkowo, nieprawdzia, argumentacja.


I jeszcze stała obietnica:


Redaktor Pospieszalski będzie miał nowy program, zapewne w październiku.

To prawda, że nie dacie mu prowadzić debat w studiu?

Takie zmiany formuły nie są niczym dziwnym. Rzeczywiście, ma to być program z elementem reporterskim.

Może pana zaskoczyć i poczuć się jak w domu. W „Solidarnych 2010” też był element reporterski.

Zobaczymy. Podchodzę do tego z dobrą wolą i liczę na lojalność.

 

Tu nasza rada - Pospieszalskiemu dajcie dla bezpieczeństwa jakiś program przyrodniczy. Albo o budownictwie. Inaczej może nie dać się skrępować.



I wreszcie sprawa wulgarnego satanisty, lżącego katolików i Biblię  Adama Darskiego "Nergala":

Z formalnego punktu widzenia, on jest zatrudniony przez producenta, a nie TVP...



- tłumaczy prezes TVP.  Czytaj - nic nie mogę. Choć warto wiedzieć, że program Jana Pospieszalskiego też był produkowany przez producenta zewnętrznego. Co nie przeszkodziło zdjąć go z anteny raz-mach.

Pytanie: Tak, ale praktycznie za pieniądze nadawcy publicznego, w roli gwiazdy TVP. Nie przeszkadza panu w tej roli facet, który podarł Biblię na koncercie? Szczerze, nie widzę szans, by uniknął pan krytyki za tę decyzję.

W programie, który widzowie dopiero zobaczą, pan Darski reprezentuje wyłącznie pewien nurt muzyki. Jest postacią rozpoznawalną w europejskim środowisku muzycznym. W umowie z producentem wyraźnie podkreślono, że zajmuje się muzyką.

Impreza, na której podarł Biblię, też była koncertem muzycznym...

I zdaję sobie sprawę z ryzyka. Mam nadzieję, że ta ryzykowna decyzja nie przyniesie szkody.


Cóż, trudno nie odnieść wrażenia, że we wszystkich tych trzech sprawach - pluralizmu w TVP, zwolnień i promocji satanizmu mamy piękne, ale całkowicie puste zagadywanie rzeczywistości. Albo więc prezes Telewizji Polskiej po prostu nic nie może, a nie potrafi tego przyznać albo jest człowiekiem, który mistrzowsko zagaduje okrągłymi słówkami brutalne działania.

wu-ka, źródło: "Super Express"

 

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych