Oto, co znaczy zagrać Smoleńskiem w kampanii. Edmund Klich i jego wyborcze spotkania z TU-154 na plakacie

fot. PAP
fot. PAP

Do Senatu startuje emerytowany pułkownik Edmund Klich, który zasłużył się dla kraju zaszczepieniem w rządzie pomysłu zastosowania konwencji chicagowskiej do badania katastrofy smoleńskiej, który przez długie miesiące przekonywał o błędach polskich pilotów i naciskach ze strony ważnych pasażerów, który wreszcie z takimi sukcesami współpracował w Moskwie z Rosjanami, że do dziś nie przekazali nam oni dokumentów, których wykaz zajmuje dobrych kilkanaście stron.

Szef Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych jest kojarzony wyłącznie z katastrofami lotniczymi, a zwłaszcza jedną i to dzięki niej chce po raz pierwszy w życiu zdobyć mandat parlamentarzysty.

"Gazeta Wyborcza" opisuje jego Klicha w rodzinnym Lesznie.

Zapowiada, że w Senacie chce pomagać leszczyńskim samorządowcom i mówić ,,prawdę'' o Smoleńsku. Jaką? - Opiszę to niebawem w książce - ucina ten wątek. Jest umówiony z prezydentem Rafałem Dutkiewiczem, liderem komitetu Obywatele do Senatu - dostał poparcie tego ruchu.

Były polski akredytowany przy rosyjskim MAK wie, co to marketing polityczny. Zawsze perfekcyjnie ułożona fryzura i pogodny uśmiech jednak nie wystarczą, wyborców trzeba przyciągnąć czymś ekstra."GW" opisuje:

Na swoje spotkania zaprasza plakatem, na którym obok jego zdjęcia widać slajd z prezentacji, którą przedstawia wyborcom: pikujący w dół prezydencki Tu-154 tuż przed zderzeniem z ziemią. Temat spotkania? ''Katastrofa smoleńska. Przyczyny'' - czytamy na plakacie. Pod spodem największą czcionką: ''Kandydat do Senatu''(...)

Na pierwsze spotkanie w Lesznie przyszło 70 osób. Sporo jak na wakacje. Klich najpierw przypomina swoje związki z Lesznem, a potem demonstruje slajdy z przebiegiem lotu, opowiada o przyczynach tragedii. Zdradza kilka szczegółów. - Nie wszyscy pasażerowie byli przypasani - mówi, a potem pokazuje ''fazy niszczenia konstrukcji'' podczas upadku samolotu.

Klich imponuje też szczerością i zdradza, dlaczego promuje siebie w taki sposób:

To spotkania promujące moją najnowszą książkę o ruchu lotniczym - broni się Klich. Ale nie ukrywa: - Pracuję nad programem. Mają temu pomóc spotkania z ludźmi na temat katastrofy smoleńskiej. Ten temat ma przyciągnąć ludzi, bo przecież nie przyciągną ich same wybory. Będę pytał ludzi, w czym mogę im pomóc.

I to jest kandydat! Otwarty, pracowity i wiedzący, co ludziom w duszy gra.

Ale prawdę mówiąc, jeśli chce pytać ludzi, w czym może im pomóc, lepiej by zatrudnił się w jakiejś infolinii.

znp, wyborcza.pl

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych