Pospieszalski pisze do prezesa TVP: "Zgadzam się, że nasz program nie respektował swoiście pojmowanych standardów III RP"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
"Warto rozmawiać" zniknęło z anteny TVP w lutym. Od tego czasu telewizja publiczna gra z autorami programu w ciuciubabkę.
"Warto rozmawiać" zniknęło z anteny TVP w lutym. Od tego czasu telewizja publiczna gra z autorami programu w ciuciubabkę.

Jan Pospieszalski opisuje na łamach "Rzeczpospolitej" epopeję związaną z zabiegami o powrót na antenę telewizji publicznej. Przypomnijmy, ceniony i popularny program Pospieszalskiego "Warto Rozmawiać" został zdjęty z anteny w lutym. Był to ostatni rodzynek pluralizmu, ostatni program prezentujący inny punkt widzenia niż ten popierany przez władarzy mediów publicznych.

Pospieszalski nadał swojemu artykułowi formę listu do prezesa TVP. Bo - jak twierdzi - od miesięcy zabiega o rozmowę z Juliuszem Braunem, i choć sekretarka "za każdym razem zapewnia, że prośba została przekazana", do rozmowy nie dochodzi. Jednocześnie, zauważa publicysta, co jakiś czas w mediach pojawiają się wypowiedzi prezesa TVP dotyczące "Warto rozmawiać", Jana Pospieszalskiego i powrotu programu na ekran. Pospieszalski stwierdza, że "wypowiedzi te często zaskakują, wymagają komentarza, a niestety nieraz i sprostowania"

W kwietniu w Polskim Radiu mówił Pan, że jestem na antenie TVP. Przypomnę więc, że w kwietniu wyemitowano (o godzinie 1.20 w nocy lub 11 rano, bez zapowiedzi w tygodniowych programach i bez zwiastunów) wyprodukowany poza TVP cykl portretów ofiar katastrofy smoleńskiej "Lista pasażerów". O tym, że nie ma już "Warto rozmawiać", musiał Pan wiedzieć, bo przecież to Pan w marcu cofnął przygotowaną przez poprzedni zarząd umowę dotyczącą kontynuacji, twierdząc, że program wymaga pewnych prac naprawczych. Potem co jakiś czas opinia publiczna dowiadywała się, że trwają rozmowy o nowym programie.

Pospieszalski relacjonuje, że zespół "Warto rozmawiać" w porozumieniu z biurem programowym TVP już w marcu przygotował "alternatywny, bardziej reporterski projekt" programu, który jest gotowy do realizacji. Jak jednak stwierdza, "zamiast tego programu dyrektor Iwona Schymalla zainstalowała w Jedynce cykl >>Mam inne zdanie<<".

Dziś prowadzimy rozmowy z dyrekcją TVP Info, lecz stale słyszę, że na program nie ma pieniędzy. Argument finansowy jest, owszem, istotny, bo trudno zrealizować ciekawy projekt bez środków. W tym kontekście powinna jednak dziwić likwidacja "Warto rozmawiać" i zastąpienie go cyklem "Mam inne zdanie", bo wiąże się to ze stratą dla TVP około miliona złotych. Według analizy wykonanej przez Biuro Koordynacji Programowej zamiana ta od marca do czerwca kosztowała spółkę 250 tys. zł miesięcznie. Jak pokazuje ten dokument, TVP rezygnując z "Warto rozmawiać", nie liczyła się z groszem.

Pospieszalski informuje, że dyrekcja TVP Info prócz pieniędzy szuka miejsca w ramówce i "wreszcie się udało":

Zaproponowano nam sobotę około godziny 23. To postęp, bo nareszcie są konkrety. Proszę sobie jednak wyobrazić zaproszenie liderów opinii, polityków i ekspertów do programu publicystycznego emitowanego na żywo w nocy z soboty na niedzielę. Wymusza to istotne zmiany formalne i produkcyjne, np. rozważenie wcześniejszego nagrania i emisję z tzw. puszki. Nie muszę zaznaczać, że traci się wtedy walor "tu i teraz", a także charakterystyczną dla programów na żywo temperaturę.

Publicysta słusznie zauważa, że problemów z miejscem w ramówce i z pieniędzmi nie miał Paweł Miter, który powołał się na wsparcie Kancelarii Prezydenta Komorowskiego. Błyskawicznie otrzymał od TVP propozycje dotyczące dobrego czasu emisji i przyzwoitego budżetu.

Jak się chce, to można. A ponieważ Pan Prezes kilkakrotnie zaznaczał, że chce, abym wrócił na antenę, mam nadzieję, iż tę dobrą wolę można – jak uczy powyższy przykład – przekuć w lepsze decyzje ramówkowe.

Jan Pospieszalski odnosi się także do wypowiedzi Juliusza Brauna, który uzasadnia likwidację "Warto rozmawiać" rzekomym brakiem standardów dziennikarskich:

Ten sam argument usłyszałem kiedyś ze strony Komisji Etyki TVP. Gdy zapytałem, jakim prawem komisja formułuje taką ocenę, Wanda Ziembicka-Hass powołała się na swoją fachowość, gdyż w TVP pracuje już  30 lat. Jak łatwo obliczyć, rozpoczynała karierę w stanie wojennym.

Zgadzam się, że nasz program nie respektował swoiście pojmowanych standardów III RP. Może właśnie dlatego dla miliona widzów był rzetelnym wypełnieniem misji publicznej. Po usunięciu programu pokazali to, masowo wysyłając listy z protestami, a teraz wypełniają tłumnie sale na spotkaniach autorskich.

Jak zauważa publicysta, to właśnie standardy III RP pozwalają Janowi Dworakowi powiedzieć w rozmowie z Krzysztofem Kłopotowskim, że "więcej pluralizmu w telewizji będzie po wyborach".

Ten sam limit pluralizmu, jak widać, pozwala bez cienia żenady także władzom TVP twierdzić, że program Pospieszalskiego może wrócić..., ale dopiero po wyborach.

Jak już pisaliśmy -  zapewne pod warunkiem, że wybory wygra PO.

Sil

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych