Jak TVP cynicznie rozgrywa sprawę "powrotu Pospieszalskiego na antenę". Bo o powrocie "Warto Rozmawiać" nawet nie chcą słyszeć

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

"Szykuje się wielki powrót do Telewizji Polskiej Jana Pospieszalskiego" - doniosły w piątek branżowe portale. A wszystko dlatego, że prezes TVP Juliusz Braun zapowiedział podczas spotkania z sejmową Komisją Kultury i Środków Przekazu, "że prawicowy publicysta otrzyma jesienią nowy program" (czy Braun powie o Lisie "lewicowy" albo - trafniej - "prorządowy"?).

Prezes TVP od razu zastrzegł jednak, że na antenę nie wróci dotychczasowy program Jana Pospieszalskiego "Warto rozmawiać", ale w najbliższych dniach publicysta powinien podpisać umowę dotyczącą nowej audycji. Audycji na antenie... TVP Info. A więc stacji - w porównaniu z jedynką czy dwójką - dużo słabszej. Do tego wybór TVP Info oznacza, że Pospieszalski nie będzie miał budżetu pozwalającego utrzymać zespół dziennikarski - a więc będzie Pospieszalskim pozbawionym podstawowych narzędzi pracy.

Obecność Jana Pospieszalskiego w telewizji publicznej jest przesądzona. Osobiście mi na tym zależy. Z tego, co wiem, rozmowy w sprawie jego programu w TVP Info są prawie zakończone – mówi Braun.

Pytany przez "Rzeczpospolitą dlaczego program będzie dopiero jesienią - a więc po wyborach - odpowiada:

Do tego czasu mamy inną ramówkę.

Znając realia telewizyjne, przy tak wyraźnie zdeklarowanej woli prezesa, któremu "osobiście na tym zależy", złamanie ramówki przed wyborami nie powinno być żadnym problemem. Zwłaszcza ramówki kanału informacyjnego, którego istotą jest przecież łamanie ramówki. Wszak stawka jest wysoka - doprowadzenie do sytuacji, w której wszystkim pytającym o zniszczony pluralizm w mediach publicznych będzie można machać Pospieszalskim.

Prezesowi zależy na Pospieszalskim, ale - jak widzimy - chyba nie tak bardzo, jak mogłoby zależeć. Sam Pospieszalski mówił "Rzeczpospolitej":

To kolejna obietnica i zmiana planów. Owszem, rozmowy są zakończone, ale wciąż brak konkretów co do dnia i godziny emisji. A to, że program jest przewidziany dopiero po wyborach, jest niezwykle wymowne i pokazuje prawdziwe intencje zarządu.

W piśmie skierowanym do przewodniczące Rady Programowej TVP Marka Krawczyka Juliusz Braun tak mówi o "problemie Pospieszalskiego":

Dyrekcja TVP1 nie widziała potrzeby programowej podpisania z producentem programu kolejnej umowy. Jednocześnie, jeszcze przed emisją ostatniego programu kończącej się transzy, w Biurze Koordynacji Programowej rozpoczęły się rozmowy z red. Janem Pospieszalskim i grupą produkcyjną na temat innego programu o jeszcze wyraźniejszym charakterze społecznym emitowanym "na żywo" z różnych miejsce w Polsce. Stąd udział w rozmowach przedstawicieli TVP Info, które miało być nadawcą nowego tytułu. Od początku tych rozmów można było jednak odnieść wrażenie, że red. Janowi Pospieszalskiemu i producentowi programu chodzi głównie o powrót tytułu Warto Rozmawiać na jedna z dwu głównych anten TVP SA.

Bezczelny ten Pospieszalski, prawda? Domaga się kontynuacji "Warto Rozmawiać", i to "na jednej z dwu głównych anten"! Jakby nie wiedział, że wpuszczenie go do jedynki czy dwójki było wybrykiem historii, który już nie ma prawa się powtórzyć.

Przy okazji prezes Braun pokazuje, jak "osobiście mu zależy" na Pospieszalskim. Program zdjęto w lutym, jeszcze wcześniej - przyznaje prezes - podjęto rozmowy o nowym programie, mamy sierpień, a Pospieszalskiego jak nie było na antenie, tak nie ma. A przecież w lutym problem ramówki nie istniał.

O komentarz do całej sprawy poprosiliśmy Pawła Nowackiego - współtwórcę "Warto Rozmawiać", wieloletniego wydawcę programu

To wszystko i zabawne i smutne.

Faktem jest, że już w lutym wobec zamordowania programu gotowy był przygotowany przez producenta i reakcje projekt alternatywny (BARDZIEJ REPORTERSKI, pt. "Bliżej") i do dziś żadna umowa nie została podpisana, (przypominam że Juliusz Braun został p.o. Prezesa TVP na początku marca) ani w lutym, ani w marcu, ani w kwietniu, ani w maju, ani w lipcu, ani w sierpniu.

Obietnica że teraz to już zostanie podpisana, jest tak samo wiarygodna jak wszystkie poprzednie zapowiedzi prezesa Brauna.

Natomiast oferta, że teraz to nie, tylko dopiero po wyborach, to jest nieprawdopodobna bezczelność ze strony dzisiejszych decydentów publicznej telewizji. Odmierzanie na gramy i dekagramy pluralizmu i wolności słowa w TVP to faktyczna cenzura, to uzurpacja do decydowania co i ile mogą zobaczyć Polacy.

Nic dodać nic ująć. Byli opozycjoniści - dziś rządzący w TVP - niczym "polit-technolodzy" ze wschodu zapowiadają poluzowanie śruby po wyborach. W domyśle - wygranych wyborach. Bo jak przegrają, to pewnie powiedzą: przecież to było ukryte założenie - że te wybory wygra PO.

I nawet nie mogą zobaczyć, jak stali się śmieszni ze swoim egzotycznym proporczykiem "pluralizmu powyborczego".

Bo gdzie mają zobaczyć, skoro wszystkich, co mogli to im pokazać, z mediów wyrzucono?

Pat

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych