Jednym z gadżetów polskiej prezydencji będą... kolorowe bączki. Otóż te "zakręcone" zestawy - jak informuje MSZ - mają być wręczane zagranicznym politykom jako promocyjny, artystyczy prezent. Ministerstwo Spraw Zagranicznych zamówiło 6200 takich "zakręconych" zestawów. Jeden zestaw składa się z dwóch drewnianych, ręcznie malowanych bączków i ma kosztować 130 zł netto.
Minister ds. europejskicj MSZ Mikołaj Dowgielewicz tłumaczy, że bączek "jest bardzo miłym gadżetem, który na pewno każdy urzędnik czy dyplomata, który przyjedzie do Polski, zabierze do domu". Pan minister podkreśla, że szukał takich prezentów, "które każdy będzie chciał zabrać ze sobą do domu, dać żonie, mężowi, dzieciom"."Te bączki są naprawdę bardzo fajne" - przekonuje.
Oczami wyobraźni widzę, jak ministrowie Sikorski z Dowgielewiczem puszczają sobie w budynku na Szucha bączki. Ręcznie malowane, z drewna w czterech wzorach: łowickim, opoczyńskim, kurpiowskim i kujawskim. Żałuję tylko, że nie mogliśmy zobaczyć oficjalnej prezentacji tych "zakręconych" zestawów. Ależ chłopcy w resorcie musieli mieć zabawę!
Już widzę, jak odwiedzający nas dyplomaci spieszą do swych żon i dzieci z bączkowym, zakręconym zestawem. I zbierają się całymi rodzinami, żeby wysłuchać opowieści swych ojców i mężów o wizycie w dalekim kraju, w którym puszcza się kolorowe bączki.
Wybór gadżetu polskiej prezydencji jest wyrazem głębokiej resortowej mądrości naszego Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Zakręcony, kolorowy bączek jest idealnym symbolem tej ekipy rządzącej.
- Miki! Wpadniesz do mnie?!
- Radek, ale po co?
- Puścimy sobie bączka.
- Może być łowicki?
P.S. Sprawa jest rozwojowa. Czekam na odpowiedzi z MSZ m.in na pytanie: Czy to będą bączki tradycyjne, puszczane z palca, czy też zakręcane przez uderzenie bacikiem, a może nawiniętym na bączka sznureczkiem?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/110258-wybor-gadzetu-polskiej-prezydencji-jest-wyrazem-glebokiej-resortowej-madrosci-msz-kolorowy-baczek-jest-idealnym-symbolem-tej-ekipy-rzadzacej