Rząd atakuje "Rzeczpospolitą". UZUPEŁNIENIE Czy po to by bliski PO Tomasz Wołek został naczelnym?

Rys. Andrzej Krauze, "BEZ SŁÓW"
Rys. Andrzej Krauze, "BEZ SŁÓW"

Poznaliśmy kulisy gry o "Rzeczpospolitą", ostatnią patrzącą rządowi na ręce dużą gazetę w Polsce.

Najpierw przypomnijmy kontekst: kilka tygodni temu rządowa spółka będąca mniejszościowym udziałowcem spółki Presspublica, wydawcy "Rzeczpospolitej", złożyła w sądzie wniosek o rozwiązanie spółki. Oznaczałoby to de facto upaństwowienie gazety. Jak informowaliśmy podawane oficjalnie motywy ekonomiczne to tylko pretekst. Gazeta pod kierownictwem Pawła Lisickiego notuje bowiem świetne wyniki i skutecznie broni pozycji silnego tytułu ekonomicznego i opiniotwórczego. To warte podkreślenia, bo prasa drukowana jest w kryzysie i np. "Gazeta Wyborcza" z miesiąca na miesiąc notuje poważne straty sprzedażowe, a  "Dziennik Gazeta Prawna" mimo hucznych zapowiedzi nie zdołał nawiązać z "Rz" poważnej konkurencji.

Jak już pisaliśmy, dotarliśmy do osoby, która widziała wniosek o rozwiązanie spółki Presspublica. Nasz informator z kręgów biznesowych stwierdza:

We wniosku jasno jest powiedziane, że jednym z powodów próby rozwiązania spółki przez stronę rządową jest niewłaściwa linia polityczna gazety. Reprezentowana przez Macieja Łętowskiego strona stawia kierownictwu gazety zarzuty politycznego zaangażowania "Rz" (choć nie podaje  żadnych dowodów), zwraca uwagę na krytycyzm wobec obecnej władzy, wprost niemal domaga się zaniechania publikacji mogących zaszkodzić rządowi. O tyle to dziwne, że konserwatywno-liberalny charakter gazety jest zapisany w jej statucie, a domaganie się skupienia wyłącznie na sprawach ekonomicznych oznacza koniec opiniotwórczości tytułu.

Sprawą poważnie zaniepokojona jest Europejska Federacja Dziennikarzy, która w liście do premiera Donalda Tuska alarmuje:

Zgodnie ze statutem spółki Presspublica w przypadku jej rozwiązania tytuł "Rzeczpospolita" powraca w ręce Skarbu Państwa, co w praktyce oznacza przejęcie gazety przez rząd.

Obawiamy się, że działania kontrolowanej przez Ministerstwo Finansów [w rzeczywistości: resort skarbu – red.] PWR SA są motywowane politycznie i zmierzają do zlikwidowania "Rzeczpospolitej" – gazety, która była wielokrotnie krytyczna wobec rządu. Uznajemy takie działania za poważne zagrożenie dla wolności mediów i pluralizmu w Polsce.

Wzywamy Pana i polski rząd do wycofania wniosku o upadłość i kontynuowania procesu prywatyzacji udziałów spółki Presspublica należących do Skarbu Państwa.

— Arne König, przewodniczący EFJ
- Aidan White, główny sekretarz EFJ

Jak ustaliliśmy operacją zmierzającą do przejęcia "Rzeczpospolitej" przez rząd kieruje - pozostający w stałym kontaktem z ministrem skarbu Aleksandrem Gradem - Maciej Łętowski, członek zarządu Wydawnictwa Presspublica z ramienia spółki państwowej. On właśnie złożył wspomniany wniosek. Jeden z naszych rozmówców, dobrze znający kulisy działań podejmowanych przez Łętowskiego, stwierdza:

Kluczem do zrozumienia sprawy jest uświadomienie sobie, jak bliskie więzy łączą Łętowskiego z Tomaszem Wołkiem, z którego zresztą szczerej i bezwarunkowej miłości do PO podśmiewają się nawet politycy tej partii. To właśnie Wołek zabiegał o stanowisko dla Łętowskiego. A teraz Łętowski zmierza do przejęcia "Rzepy" przez rząd. Obiecana nagroda to... stanowisko redaktora naczelnego tytułu właśnie dla Tomasza Wołka. Kółko się zamyka.

Obaj panowie poznali się w tak zwanej ostatniej odsłonie dziennika "Życie", które reaktywował kilka lat temu, choć zaledwie na kilka miesięcy, Wołek. Łętowski był tam jego zastępcą. Tytuł oczywiście upadł.

Zdaniem naszego rozmówcy ważnym elementem układanki jest też były dziennikarz "Rz" Sławomir Popowski, który od kilku miesięcy agresywnie atakuje obecne kierownictwo gazety. W tekstach obficie kolportowanych w internecie broni z pasją postępowania ministra Grada.

Popowski też jest zaprzyjaźniony z Wołkiem i Łętowskim. I też ma obiecane stanowisko

- mówi nasz informator.

Dlaczego rozmówca wPolityce.pl chce pozostać anonimowy?

Przez dawny sentyment do Łętowskiego, którego wolę zapamiętać z czasów, kiedy (choć nigdy nie należał do najodważniejszych) nie przyjąłby raczej roli pacyfikatora ostatniej niezależnej od władzy, ale i krytycznej wobec opozycji, gazety. Wstydziłby się.

Kim jest Maciej Łętowski? Podajemy za Wikipedią:

Ukończył studia na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego. W 1973 uzyskał uprawnienia sędziego. W 1978 obronił pracę doktorską. Od połowy lat 70. związany z prasą katolicką, był zastępcą redaktora naczelnego pism "Chrześcijanin w świecie" i "Ład" (1977–1991), następnie redaktorem naczelnym ostatniego pisma (1991–1995). W 1995 związał się z "Tygodnikiem Solidarność". Pracował również w Radiu Polonia, a od 1998 do 2002 był jego dyrektorem. W latach 2004–2005 pełnił obowiązki zastępcy redaktora naczelnego w dzienniku "Życie". Był również redaktorem naczelnym IAR (2005–2006).

W okresie PRL związany z koncesjonowanymi ugrupowaniami chrześcijańskimi, należał do Europejskiej Unii Młodych Chrześcijańskich Demokratów (1975–1981). Związany również z Polskim Związkiem Katolicko-Społecznym, był jego delegatem do Rady Krajowej PRON na początku lat 80. Po przełomie politycznym należał do reaktywowanego Stronnictwa Pracy (1989–1992), był członkiem jego zarządu. W latach 1991–1996 pełnił obowiązki prezesa Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy, następnie jego wiceprezesa.

Od 1993 wykłada dziennikarstwo na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, następnie również na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego.

Łętowski ma za sobą proces lustracyjny w którym sąd oczyścił go jednak z zarzutu współpracy z komunistyczną Służbą Bezpieczeństwa.

 

UZUPEŁNIENIE

Historyk dr Sławomir Cenckiewicz nadesłał nam w tej sprawie uzupełnienie. Dziękujemy i zamieszczamy poniżej:

W związku z dość enigmatycznym stwierdzeniem autora tekstu pt. Rząd atakuje „Rzeczpospolitą" o tym, że „Łętowski ma za sobą proces lustracyjny w którym sąd oczyścił go jednak z zarzutu współpracy z komunistyczną Służbą Bezpieczeństwa", warto przypomnieć kilka istotnych faktów na ten temat opisanych szerzej po raz pierwszy w książce S. Cenckiewicza i P. Gontarczyka SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii (str. 242):

„Maciej Łętowski został zarejestrowany w dniu 15 IX 1975 r. pod nr. 42445 przez Wydział II Departamentu IV MSW jako kandydat na TW. W dniu 19 II 1981 r. przerejestrowano go jako kontakt operacyjny. Ponowna zmiana kategorii, na kTW, nastąpiła 20 XI 1982 r. Dnia 18 I 1985 r. sprawę przejął Wydział V Departamentu IV MSW. 30 III 1988 r. funkcjonariusze tej jednostki przerejestrowali Łętowskiego na TW ps. „Łukasz". Sprawę zamknięto w styczniu 1990 r., a akta archiwalne nie zachowały się. Zob. zapisy ewidencyjne byłej SB, BUiAD IPN".

A także:

„Oddzielną kategorię spraw stanowiły te, gdzie kluczowe dla ostatecznego uwolnienia lustrowanego od zarzutu kłamstwa lustracyjnego były zeznania osób, które same funkcjonowały w ewidencji operacyjnej SB jako osobowe źródła informacji lub wręcz były czynnymi agentami. Dla znanego dziennikarza Macieja Łętowskiego jednym z kluczowych dowodów oczyszczających z zarzutu współpracy z SB były zeznania byłego lidera Polskiego Związku Katolicko-Społecznego Janusza Zabłockiego, który w ewidencji operacyjnej SB figurował jako KO ps. „Zachariasz" i TW ps. „Paweł". Wezwany jako świadek obrony Zabłocki twierdził, że kontakty z SB odbywały się za jego wiedzą i zgodą, a zatem nie były tajną współpracą. Powstaje pytanie, czy ze względu na własną skomplikowaną historię powinien on zeznawać w tej sprawie jako świadek?"

Na temat Janusza Zabłockiego autorzy napisali:

„Z zachowanych akt SB wynika, że Janusz Zabłocki od lat sześćdziesiątych utrzymywał kontakty z SB, które traktował jako „kontakt typu politycznego, a nie konfidencjonalnego". Pozyskanie do współpracy z Wydziałem II Departamentu IV MSW nastąpiło w lecie 1964 r., a J. Zabłocki przyjął pseudonim „Zachariasz". W pierwszej połowie lat siedemdziesiątych kontakty z SB „nie dawały oczekiwanych wyników" dla „obu stron", stąd też na nowych warunkach doszło jakby do drugiego pozyskania (dokonać go miał płk Edward Jankiewicz) do współpracy z Departamentem IV MSW w dniu 2 IX 1975 r. Zabłocki odmówił jednak podpisania klasycznego „zobowiązania", ale napisał własnoręcznie „oświadczenie", a SB nadała mu pseudonim „Paweł" (nr rej. 33428). Został zdjęty z ewidencji operacyjnej w dniu 30 XI 1982 r., a jako powód wyeliminowania z sieci agenturalnej podano „nieprzydatność". Zob.: IPN BU 001102/1143; karta ewidencyjna J. Zabłockiego, BUiAD IPN, kopia w zbiorach autorów. Zob. także: S. Cenckiewicz, „Endekoesbecja". Dezintegracja Polskiego Związku Katolicko-Społecznego w latach 1982–1986, „Aparat represji w Polsce Ludowej 1944–1989", 2007, nr 5, s. 345–352".

Sławomir Cenckiewicz

opr. wu-ka

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych