PO przejęciu "Wiadomości". "Usuwanie niepokornych dziennikarzy". Rysuje Zawistowski

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

Ostatni patrzący władzy na ręce program informacyjny, "Wiadomości" telewizji publicznej, został przejęty przez sympatyków rządzącej koalicji. Oto zebrane przez  reporterów portalu wPolityce.pl komentarze w tej sprawie.

Rafał Ziemkiewicz:

Decyzji niestety należało się spodziewać, ponieważ wiadomo, że trwa wielkie czyszczenie, dożynanie watahy. Odwołuje się szefa programu informacyjnego, który odniósł duży sukces. To pokazuje, że wbrew upowszechnianemu stereotypowi to co dzieje się w mediach nie ma nic wspólnego z komercją, widzowie głosujący rzekomo pilotami, nie mają w rzeczywistości nic do powiedzenia. Sprawa jest wyłącznie kwestią układu politycznego.

Krzysztof Skowroński:

Odwołanie Jacka Karnowskiego nie jest informacją zaskakującą, bo kto czyta gazety ten wiedział, że coś takiego się stanie. Chociaż jest złą wiadomością. Złą, bo media w Polsce powinny być pluralistyczne, a Jacek Karnowski jest wybitnym dziennikarzem, który dbał o rzetelną informację. Jednocześnie jako punkt wyjścia nie przyjmował aksjomatu wielu niestety dziennikarzy, że wszystko, co robi PiS jest złe, a wszystko co robią inni jest dobre. Dzięki temu pokazywał Polskę inaczej.

Brak tego programu zuboży opis świata jaki będą mieli do wyboru Polacy.

Witold Kołodziejski:

To konsekwencja zmian w Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji, w Radzie Nadzorczej i w Zarządzie TVP. Wiadomości oceniałem jako bardzo dobrze przygotowywany program, w pełni profesjonalny, co potwierdzały doskonałe wyniki oglądalności. Nigdy nie stwierdziliśmy naruszenia jakichkolwiek standardów dziennikarskich. Gdybyśmy jednak mieli się zajmować tym dokładnie w odniesieniu do całego rynku, to są telewizje gdzie znaleźlibyśmy dużo takich przykładów, dużo mocniejszych. Ale o tym na przykład Gazeta Wyborcza milczy, za to ustami swoich - jak to nazwał jeden z  jej byłych publicystów - cyngli -  pisze kogo należy zwolnić z mediów publicznych. I to niestety jest teraz wykonywane.

A dzisiaj duża część społeczeństwa, sądząc po wyniku wyborów prezydenckich prawie połowa Polaków, jest pozbawiona programu informacyjnego i telewizji, która by była bliska ich wartościom. W tej chwili monopol światopoglądowy staje się faktem.

Profesor Zdzisław Krasnodębski:

Odczytuję to w kontekście tych wezwań powszechnych do pojednania. Z jednej strony wygłasza się tego rodzaju słowa, wzywa się do zgody, kontynuuje się retorykę obecnego prezydenta, głoszącego, że "zgoda buduje". A jednocześnie mamy co jakiś czas tego typu wiadomości. Ludzi o innych poglądach na Polskę się usuwa.

Eliminuje się z życia publicznego dziennikarzy, którzy nie podzielają zachwytu obecną władzą. I informacja o odwołaniu Jacka Karnowskiego jest tego potwierdzeniem. "Wiadomości" były jedynym głosem, innym od chóru takich samych programów informacyjnych. Wcześniej było usunięcie programu Pani Anity Gargas i Bronisława Wildsteina.

Zszokowała mnie jeszcze jedna rzecz. Bo kiedy "Gazeta Wyborcza" podawała tę informację, napisała, że oficjalnie te programy zostały zdjęte z powodu spadającej oglądalności, ale tak naprawdę to w gruncie rzeczy chodziło o to, że reprezentowały narrację pisowską. Padła w ten sposób kolejna bariera przyzwoitości. Kiedyś napisano by odwrotnie... Dziś ten przymiotnik "pisowski" pozwala wyrzucić z pracy każdego.

To wszystko elementy szerszego zjawiska. Wyczytałem właśnie, że kiedy jeden z  profesorów Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu wypowiedział się przeciwko In vitro, rektor jego uczelni orzekł publicznie, że sprawdzi czy tenże profesor ma prawo wyrażać swoje zdanie czy nie.

Mamy do czynienia z zamykaniem ludziom  ust, naruszaniem podstawowej zasady demokracji, że jest wielość źródeł informacji, że jest wiele poglądów ze sobą rywalizujących.

"Wiadomości" były w ostatnim czasie dla wielu ludzi programem bardzo cennym. I nie widziałem by w jakikolwiek sposób naruszały zasady rzetelności i obiektywizmu. A robiły dużo dobrego, na przykład na serio podejmowały temat tragedii smoleńskiej i śledztwa w tej sprawie.

Czy to jest element "narracji pisowskiej"? To absurd. Bo właśnie brak dociekliwości innych dziennikarzy w tej sprawie jest ich poważnym zaniechaniem. Podobnie jak z zarzutami o rzekomy brak przedstawiania stanowiska drugiej strony. To nieprawda. A zarzut dziwi zwłaszcza na tle standardów na przykład w telewizji TVN.

To wszystko potwierdza moją pesymistyczną ocenę sytuacji. Mamy do czynienia z usuwaniem niepokornych dziennikarzy.

A kto ich zastępuje? Z tego co wiem następczyni pana Jacka Karnowskiego to pani, która była prezenterką a wcześniej informowała o pogodzie. Nie znam jej, ale nie wydaje mi się by były to kwalifikacje wystarczające do kierowania tak poważnym programem.

Piotr Semka:

W ciągu ostatniego tygodnia dwa razy przekonałem się, że z "Faktów" TVN nie dowiaduję się wszystkiego, co jest ważne, by dokładnie zrozumieć daną sprawę. Pierwszy raz gdy miało dojść do spotkania między prezydentem Bronisławem Komorowskim a Jarosławem Kaczyńskim. To dopiero z "Wiadomości" TVP dowiedziałem się, że jeden z wyznaczonych terminów nachodzi na zaplanowaną debatę w Sejmie, w czasie której miał występować Jarosław Kaczyński. Podobna sytuacja zaistniała po pogrzebie Pana Marka Rosiaka w Łodzi. To "Wiadomości" TVP zaprezentowały kluczowe fragmenty naprawdę ważnego wystąpienia Jarosława Kaczyńskiego. Zarówno programy informacyjne TVN , jak i Polsatu, potraktowały to wydarzenie w sposób bardzo wyrywkowy, a w przypadku TVN opatrzony na dodatek bardzo wyrazistym komentarzem Katarzyny Kolendy - Zaleskiej.

Podsumowując - w ciągu tygodnia mogłem dowiedzieć się o ważnych sprawach, których nie znalazłem w  innych stacjach. Sięgając dalej pamięcią można wymieniać wiele takich sytuacji. Choćby upowszechnienie filmu pokazującego, jak niszczony jest, tuż po katastrofie, wrak Tupolewa czy wskazywanie na wątpliwości dotyczące jakości śledztwa w sprawie tragedii smoleńskiej.

Jeśli więc teraz pozostaną mi tylko TVN i Polsat plus "Wiadomości" TVP, które nie sądzę by pod rządami pani Wyszyńskiej były nadal dociekliwe, to muszę stwierdzić, ze moje prawo do informacji szerokiej i różnej, zostanie ograniczone.

Największym problemem polskich mediów jest dzisiaj ich unifikacja. Widać to doskonale na przykładzie tygodników. Nie ma żadnej różnicy w nastawieniu ideowym pomiędzy "Przekrojem", "Wprostem", "Polityką" a "Newsweekiem". Teraz to samo zacznie się na gruncie dzienników telewizyjnych.

Już w tej chwili trudno odróżnić TVN od Polsatu. Obawiam się, że do tej dwójki dokładnie tak samo wyglądających i mających dokładnie takie same poglądy i nastawienie serwisów informacyjnych, dołączy teraz trzeci, kierowany przez panią Wyszyńską.

To powoduje unifikację debaty publicznej. Coraz częściej spotykam się się z sytuacjami, gdzie trudno mi dyskutować z ludźmi, którzy czerpią informację wyłącznie z głównych prywatnych mediów elektronicznych. Bo kiedy przytaczam kontrargumenty, moi rozmówcy kiwają głowami i stwierdzają - ale my o tym nie słyszeliśmy.

Mamy bowiem nadmiar dociekliwości w stosunku do jednych i zupełny brak dociekliwości wobec drugich. To powoduje, że Polacy będą mieli sfalsyfikowany obraz rzeczywistości. A prawdziwy obraz sytuacji to klucz do zdrowej demokracji.

Autor

Nowy portal informacyjny telewizji wPolsce24.tv Nowy portal informacyjny telewizji wPolsce24.tv Nowy portal informacyjny telewizji wPolsce24.tv

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych