Trzy tygodnie temu byłem w Paryżu; w polskim kościele Concorde wystawialiśmy Pasję – Golgotę III Tysiąclecia. A w wolnym czasie zwiedzaliśmy Bazylikę Sacre Coeur, Muzeum Luwru i – przede wszystkim – unikatową w skali świata Katedrę Notre Dame.
Zwróciłem uwagę na pewne środki bezpieczeństwa podejmowane przy wejściu do świątyń, ale bez zbytniej przesady. Ot, takie pobieżne, wyrywkowe przejrzenie torebek i toreb – żadnych większych szykan i niedogodności. Tylko wieża Eiffla chroniona była naprawdę profesjonalnie, z blokadami przeciw wjazdom samochodów, przezroczystymi ścianami przeciwpancernymi i żołnierzami z bronią maszynową gotową do strzału. Trochę mnie to dziwiło, bo w trakcie owego weekendu miało miejsce we Francji kilka groźnych incydentów – m.in. ataków na kościoły. Na szczęście nasza wizyta przebiegła spokojnie, z wyjątkiem demonstracji „żółtych kamizelek”, która wymknęła się spod kontroli policji i z zablokowanego Champs Elysees przewaliła się – ku naszemu (i licznych turystów) zaskoczeniu – ulicami w pobliżu Bazyliki Sacre Coeur.
Zwiedzając Katedrę Notre Dame czułem podziw, ale jednocześnie ukłucie zazdrości. Nasze niszczone podczas wojen, palone i rabowane kościoły bogactwem wystroju i ilością eksponatów nie umywały się nawet do tej paryskiej świątyni… Obrazy, rzeźby, witraże (słynne rozety), ołtarze, organy, grobowce etc etc – oszałamiały swym bogactwem i różnorodnością. Trafiłem też na polski akcent – kapliczkę odsłoniętą w grudniu ub.r. z kopią obrazu Matki Boskiej Jasnogórskiej i relikwiami Ojca św. JPII. Kiedy dziś cały świat patrzył na płomienie nad Notre Dame, nie mogłem uwierzyć, że tych wszystkich wspaniałości już nie zobaczymy. Drewniany dach tonął w morzu ognia, a wnętrze świątyni przypominało piec hutniczy…
Nie wiem, co spowodowało ten straszny pożar. I nawet nie chcę domniemywać. Nie sądzę, żebyśmy kiedykolwiek poznali prawdę; poprawność polityczna i obawa o niepokoje społeczne nie pozwoli na zbyt śmiałe dywagacje. Powtarzana jak mantra formułka o pracach konserwatorskich jako przyczynie tej tragedii zapewne będzie wersją ostateczną.
Notre Dame była do dziś najmocniejszym atutem turystycznym Paryża: 14 mln. zwiedzających rocznie – to robi wrażenie. Jednakowoż religijność Francuzów jest szczątkowa i obejmuje raptem ok. 5% praktykujących chrześcijan. Świątynia funkcjonowała dla większości z nich bardziej jako symbol popkultury („Dzwonnik z Notre Dame”, musicale, muzeum itp.) niż miejsce kultu religijnego. Dziś w całej Francji burzy się na masową skalę kościoły (nawet te zabytkowe, z XVIIw.), a wiele z nich zamienia w restauracje, kluby czy dyskoteki. I nie sądzę, żeby ten trend udało się powstrzymać…
Dla świata – zwłaszcza chrześcijańskiego – pożar Katedry Notre Dame jest straszną tragedią. W tym roku (od lutego) spłonęło już we Francji 11 kościołów. Ale Notre Dame jest wyjątkowym symbolem wiary, rozpoznawalnym na całym świecie, więc ten pożar zwrócił uwagę całego świata… I spowodował przebudzenie części społeczności.
Czy ten chwilowy szok zmieni coś w mentalności Francuzów, przypomni im o korzeniach chrześcijańskich tego wielkiego kraju, przywróci znów świat starych wartości?
Chciałbym w to wierzyć. Bo płonące kościoły źle rokują dla przyszłości Francji i Europy…
-
Kup nasze pismo w kiosku lub skorzystaj z bardzo wygodnej formy e - wydania dostępnej na: http://www.wsieci.pl/prenumerata.html.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/442950-plonaca-katedra-notre-dame-koniec-pewnej-epoki