Afery pedofilskie w Kościele katolickim wewnętrznie rozbijają Kościół jako wspólnotę wiernych, doprowadzając – tak jak choćby w Irlandii – do gwałtownej laicyzacji społeczeństwa. Nic więc dziwnego, że skandale na tym tle są chętnie wykorzystywane nie tylko przeciwko Kościołowi jako instytucji, ale również przeciw religii.
W czerwcu tego roku władze Australii Południowej (jeden z australijskich stanów) ogłosiły, że w odpowiedzi na wielką skalę przypadków pedofilii w tamtejszym Kościele katolickim, księża spowiednicy będą musieli informować policję o penitentach, którzy w trakcie spowiedzi wyjawili przypadki molestowania dzieci. Nowe prawo ma zacząć obowiązywać od października. Jednocześnie australijski prokurator federalny oświadczył, że do przyjęcia podobnego prawa zachęcane będą pozostałe stany. Wprowadzenie tych przepisów jest rezultatem opublikowania raportu komisji królewskiej, która przez pięć lat zbierała informacje na temat skali pedofilii w Australii. Dane w odniesieniu do Kościoła katolickiego wykazały, że w latach 1950-2010 w stosunku do 7 proc. księży pojawiły się zarzuty molestowania. Większość ofiar (78 proc. przypadków) stanowili chłopcy.
Pedofilia, choć występuje w różnych grupach zawodowych, stała się bardzo poważnym problemem Kościoła katolickiego. O skali szkód, jakie wyrządzają Kościołowi tego rodzaju praktyki, pisał wyczerpująco w najnowszym numerze tygodnika „Sieci” Grzegorz Górny, który nazwał ostatnie afery pedofilskie w Stanach Zjednoczonych największym problemem Kościoła katolickiego w USA w XXI stuleciu (zainteresowanych odsyłam do artykułu). Ja chciałbym zwrócić uwagę na inny aspekt. Taki mianowicie, że skandale pedofilskie torują drogę do zewnętrznej ingerencji w praktyki religijne.
Opisany powyżej przypadek australijski jest właśnie taką ingerencją. Wymóg zgłaszania przestępstw seksualnych przeciwko dzieciom narusza bowiem tajemnicę spowiedzi. Stanowi też precedens, na podstawie którego można będzie zapewne rozszerzyć nowe prawo o inne przestępstwa: morderstwa, gwałty i wiele innych. Przy czym taka spowiedź przestaje być spowiedzią. Wymóg ujawniania przestępstw byłby zapewne nieskuteczny, trudno bowiem spodziewać się, że przestępcy byliby skłonni do spowiedzi, mając świadomość, że jej treść następnego dnia może trafić na policyjne biurko. Skuteczne natomiast byłoby podważenie prawa przystępowania wiernych do sakramentu pokuty i pojednania. Co może prowadzić do zniszczenia Kościoła.
Nie wiem, jak na nowe australijskie prawo zareaguje Kościół. Zapewne je odrzuci, inaczej przecież nie może postąpić, choć grozić to będzie konsekwencjami karnymi dla duchownych. Spowiednicy są tu postawieni między lojalnością wobec władzy świeckiej, która – pomimo rozdziału Kościoła od państwa – ingeruje w sprawy religijne, a lojalnością wobec Kościoła, który pod karami kościelnymi (z ekskomuniką włącznie) zakazuje naruszania tajemnicy spowiedzi. Ich wybór powinien być zatem oczywisty, choć narażą się pewnie na zarzut, że „chronią” przestępców. Jednak w przeciwnym razie staną się pasem transmisyjnym, który przekazując informacje o wiernych, będzie działał głównie w interesie władzy świeckiej. To byłoby naruszenie rozdziału Kościoła od państwa, tyle że z przechyłem w stronę państwa. Czyż nie tego najbardziej chcą „postępowi” wrogowie Kościoła?
Osoby religijne powiedziałyby, że upokorzenia i problemy, które dotykają dziś Kościół, są karą za popełnione grzechy. Ale to nie tylko problem duchowieństwa, osłabienie Kościoła uderza bowiem w całą katolicką wspólnotę. I w wyznawane przez nią wartości. Dlatego Kościół potrzebuje wewnętrznego oczyszczenia i powrotu głębokiej wiary. O to powinien się modlić każdy katolik.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/409951-oslabiony-aferami-pedofilskimi-kosciol-staje-sie-bezbronny