W Niemczech fakty na światło dzienne wychodzą z opóźnieniem. Po zakończeniu szczytu G20 i zamieszkach w Hamburgu okazało się, że 32 dziennikarzom cofnięto wydane już wcześniej akredytacje. Minister sprawiedliwości Heiko Maas domaga się wyczerpującego wyjaśnienia w tej sprawie. Mówi się już o zamachu na wolność prasy.
Wolność prasy jest nadrzędnym dobrem
— mówił Maas w wywiadzie dla dziennika „Mitteldeutsche Zeitung”.
Wyjaśnień żądają związki dziennikarzy w Niemczech. Konferencja prasowa rządu przyniosła jednak więcej pytań niż odpowiedzi.
Mówimy o bardzo poważnych kwestiach bezpieczeństwa
— tłumaczył rzecznik rządu Steffen Seibert.
Akredytacje prasowe na spotkania takie jak szczyt G20 wydaje Urząd Prasy i Informacji Rządu Federalnego. Seibert jest szefem tego urzędu. Jak wyjaśnił, przyznanie akredytacji następuje w dwóch etapach. W pierwszym sprawdza się, czy dana osoba pracuje rzeczywiście jako dziennikarz. W drugim etapie Federalny Urząd Kryminalny bada, czy wnioskodawca nie stanowi zagrożenia dla bezpieczeństwa.
Jeżeli on ma wątpliwości, to Urząd Prasy i Informacji Rządu Federalnego ich nie kwestionuje. Jak wyjaśnił Seibert, ostatecznie jego urząd nie jest w stanie decydować o kwestiach bezpieczeństwa.
W Niemczech cofnięcie przyznanych już akredytacji jest czymś wyjątkowym. Tak jak podkreślił minister sprawiedliwości, zgodnie z konstytucją wolność prasy jest nadrzędnym dobrem. Należy do niego umożliwienie dziennikarzom dostępu do spotkań i imprez. W razie wątpliwości decydująca jest zasada „in dubio pro reo” - domniemanej niewinności, jak zawyrokował także Federalny Trybunał Konstytucyjny.
eh/WP/DeutscheWelle
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/348665-krzycza-na-polske-a-to-niemcy-maja-problem-z-wolnoscia-prasy-ponad-30-akredytacji-cofnietych-dziennikarzom-na-g20