84 proc. ludzi na kuli ziemskiej uważa, że największym zagrożeniem dla świata są dziś zmiany klimatyczne i globalne ocieplenie. 70 proc. mieszkańców Ziemi twierdzi, że ONZ nie radzi sobie z tym problemem. Z tego powodu aż 60 proc. ludności naszej planety jest gotowych zgodzić się na to, by ich kraje zrzekły się części swej suwerenności na rzecz walki z katastrofą klimatyczną. Takie dane przynosi opublikowany w maju br. raport międzynarodowej organizacji Global Challenges Foundation.
Jeżeli przyjrzymy się bliżej badaniom, na których opierają się przytoczone wyżej wyniki, okaże się, że są one rezultatem sondażu przeprowadzonego w zaledwie ośmiu krajach świata. Na tej podstawie niecałe 7 tysięcy respondentów urosło nagle do rozmiarów większości mieszkańców naszej planety (60 proc. ludności Ziemi), gotowych zrezygnować z niepodległości własnych krajów na rzecz walki z globalnym ociepleniem. Walki – dodajmy – będącej fantasmagorią. Nie ma bowiem żadnych dowodów na antropogeniczność zmian klimatycznych, czyli na to, że działalność człowieka może wywoływać zmiany klimatu.
Klimat na naszej planecie nigdy nie był zjawiskiem stabilnym. W dziejach pojawiały się okresy zarówno oziębień, jak i ociepleń. Przede wszystkim związane to było z aktywnością Słońca. Już dawno uczeni odkryli, że kiedy pojawiały się plamy na Słońcu, dochodziło do oziębień klimatu, a kiedy obserwowano na nim wybuchy, następowały okresy ociepleń. Człowiek nie jest w stanie wpływać na aktywność Słońca. Mamy wpływ na zjawiska ekologiczne, ale nie klimatyczne.
We wspomnianym wyżej raporcie – i innych tego typu publikacjach – najistotniejszy wydaje się jednak inny element. Chodzi o gotowość zrzeczenia się suwerenności państw narodowych, za czym logicznie pojawia się kolejny postulat – przekazania władzy w ręce jednej globalnej organizacji o kompetencjach znacznie szerszych niż ONZ, ponieważ tylko ona jest w stanie poradzić sobie z problemami, których nie potrafią rozwiązać pochodzący z wyboru przywódcy w poszczególnych krajach.
Od dwóch dekad budowana jest atmosfera zagrożenia naszej planety przez globalne ocieplenie, nieustannego podsycania lęku przed zmianami klimatycznymi, na które człowiek – jak się nas przekonuje – może mieć jednak decydujący wpływ. Obecnie używa tego wpływu w zły sposób, ale może to uczynić w dobrym kierunku. Ta narracja powoduje, że zmienia się stopniowo nastawienie elit i społeczeństw (np. przez manipulowanie danymi, tak jak we wspomnianym raporcie Global Challenges Foundation). By zapobiec katastrofie – głoszą przedstawiciele owej opcji – należy przekazać losy ludzkości w ręce tych, którzy są najbardziej świadomi wyzwań i odpowiedzialni za los świata. Buduje się więc atmosferę przyzwolenia, by oddać naszą przyszłość w ręce jakiejś samozwańczej globalnej kasty.
Mamy w sumie do czynienia z kolejnym wariantem odwiecznego dylematu: bezpieczeństwo czy wolność? Człowiek jest bowiem w stanie zrezygnować z wielu swoich swobód, by zapewnić sobie bezpieczeństwo. W tym wypadku jednak mielibyśmy oddać naszą wolność za fikcję, czyli de facto za obietnicę wpłynięcia na aktywność Słońca.
Słyszałem o korzystniejszych transakcjach…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/347993-czy-dla-ratowania-ziemi-musimy-zrzec-sie-naszej-wolnosci