Jednak mimo tych zatrważających danych, chadecy zbagatelizowali alarmujące nastroje społeczne i wyniki sondaży. Sam Kohl uspokajał: „Przed poprzednimi wyborami było podobnie”. X Zjazd CDU w Bremie stał się spektaklem jedności 1001 delegatów. Ale zjazd nie był baśnią z 1001 nocy ze szczęśliwym finałem. W obietnice Kohla o redukcji bezrobocia do 2000 r. o połowę i nadaniu impetu gospodarce uwierzyło niewielu; 27 września 1998 r. musiał opróżnić biurko
Chłodna kalkulacja
Niemcy nie chcieli słyszeć o dawnych błędach SPD. A było ich niemało i niebagatelne. Na początku bońskiej republiki „socis” odrzucali utworzenie Bundeswehry i wstąpienie RFN do NATO, opowiadali się także za uznaniem NRD i istniejącego podziału Europy. Wprawdzie to kanclerz Willy Brandt wykonał pierwszy gest Niemiec w kierunku pojednania z Polską, jednak z drugiej strony SPD uważała „Solidarność” za zagrożenie dla stabilizacji w Europie, a ewentualne zjednoczenie z NRD jeszcze na zjeździe w Berlinie w 1989r. uznała za „irracjonalne”. Co więcej, starała się je wyhamować; gdy w lipcu 1990 r. w Bundesracie głosowano za unią RFN-NRD, dwóch premierów powiedziało „nie”: były szef SPD Oskar Lafontaine i późniejszy kanclerz Gerhard Schröder.
Nawet w chwili zjednoczenia Niemiec dla szefostwa socjaldemokratów NATO było „anachronizmem, w którym Niemcy nie muszą partycypować”. SPD zrewidowała te poglądy dopiero w 1994r. Już tylko na tym tle widać wkład Helmuta Kohla w europeizację Niemiec i w budowie – jak mawiał – „wspólnego domu Europy”. Właśnie osiągnięcia w polityce zagranicznej stały się jego wizytówką. Europejskość Kohla nie wynikała jednak z jego sentymentalizmu, lecz raczej z chłodnej kalkulacji; tylko poprzez współtworzone przez niego struktury Europy mógł doprowadzić do politycznej nobilitacji RFN.
Zadanie to wykonał perfekcyjnie. On sam uważał się za „politycznego spadkobiercę” Adenauera. To prawda, że nie tylko spełnił marzenia swego wielkiego poprzednika, lecz realizował własną wizję Europy. W 1962 r. Adenauer i generał Charles de Gaulle ledwie zasygnalizowali na spotkaniu w Reims gotowość do porozumienia. Przełom w stosunkach francusko-niemieckich nastąpił dopiero w 1984 r., po podaniu sobie rąk przez Kohla i Francoisa Mitterranda w Verdun. Adenauer i de Gaulle myśleli o pokojowej Europie, Kohl i Mitterrand o wspólnej. To właśnie dzięki Kohlowi Niemcy, dotychczasowy „karzeł polityczny”, wyrosły obok Francji na najważniejszego decydenta na Starym Kontynencie.
W polityce Kohla Niemcy zawsze stały na pierwszym planie. Także wtedy, gdy jego poczucie patriotyzmu mogło odbijać się za granicą złym echem. Kohl nie krył złości, gdy szef dyplomacji Hans-Dietrich Genscher jako pierwszy zapewniał, że granica na Odrze i Nysie jest nienaruszalna. Już po utracie władzy kanclerz wyznał, że zaakceptował ją „pod naciskiem USA”. Podczas swych rządów Kohl nie darzył nas, Polaków, wielką estymą. Dość powiedzieć, że po wspólnej modlitwie z premierem Tadeuszem Mazowieckim w Krzyżowej na złożenie następnej wizyty w naszym kraju potrzebował ponad pięciu lat… W tym czasie pielęgnował rozbudzoną w RFN „Gorbi”- a potem „Jelcynmanię”. Także jego adwokatura w sprawie integracji państw naszego regionu ze strukturami Zachodu ma nieco kwaśny posmak: i ta nie wynikała z sympatii, lecz przede wszystkim z zapewnienia bezpieczeństwa dla samych Niemiec. Mimo to Kohl został nieco na wyrost okrzyknięty nad Wisłą mianem naszego „największego przyjaciela”, a do Domu Historii w Bonn przywieziono niecodzienny prezent z Polski: rzeźbę kanclerza autorstwa artystki Zofii Wolskiej.
Ostatni etap
Największe sukcesy Kohla, zarówno w kwestii jednoczenia Niemiec jak i Europy przesłoniły w późniejszych latach trudności wewnętrzne republiki, a także wielka afera łapówkarska za jego czasów w CDU, która wymusiła na nim nawet zrzeczenie się tytułu honorowego przewodniczącego tej partii. Odszedł z polityki w niesławie. Na trudności Niemiec złożyło się kilka powodów: ciężar odbudowy byłej NRD oraz zaniedbania w reformowaniu gospodarki, obciążonej rozbudowanymi do granic absurdu świadczeniami socjalnymi. Niemiecki robotnik - jak zauważał sam kanclerz - był „najdroższy na świecie, pracował najkrócej, wypoczywał najdłużej, a obowiązkowe opłaty ubezpieczeniowe i inne tzw. uboczne koszty pracy stanowiły 50 proc. pensji.” Co trzeba jednak podkreślić, w pogłębianiu problemów gospodarczych i społecznych ma swój wkład także SPD, która dzięki przewadze w Bundesracie (izbie wyższej parlamentu) blokowała reformatorskie inicjatywy rządu CDU/CSU-FDP.
Długotrwały wysiłek, który na Niemcach wymusiła chęć szybkiego zrównania standardów życia w starych i nowych landach obrócił się przeciw „ojcu zjednoczenia”. Przypominanie Ossis, kto wyrwał NRD z sowieckich wpływów odniosło wręcz odwrotny skutek. Na jednym z przedwyborczych wieców w 1998r. w Halle Kohl został obrzucony jajami… Przegrał swą ostatnią bitwę, a wraz z nim poszedł na dno cały chadecki statek.
Gdy już po wyborach wykryto nadużycia finansowe CDU, pranie pieniędzy za granicą, powiązania ze światem biznesu, ciemne kontrakty i łapówki, były kanclerz zyskał jeszcze jeden przydomek: „don Kohleone”. Współtwórcy zjednoczenia nie zaproszono nawet do wygłoszenia przemówienia w dziesiątą rocznicę zburzenia muru berlińskiego. Kohl popadł w izolację, a jego dramat dodatkowo pogłębiła rodzinna tragedia - samobójstwo żony.
Już po wybuchu skandalu z machinacjami finansowymi, Kohl stanął przed prezydium partii i odczytał oświadczenie, jakie przez ćwierć wieku kierowania CDU i bez mała szesnastu lat jego rządów było nie do pomyślenia: owszem, tajne konta były, ale dla dobra partii i kraju, a ukrywane datki nie miały wpływu na decyzje polityczne. Istnienie lewej kasy potwierdził jako ostatni, gdy nie miał już innego wyjścia. Afera zatoczyła szerokie kręgi poza granicami RFN, a dotyczyła m.in. prywatyzacji wielkich firm oraz wielu kontraktów zawartych przez niemieckie koncerny, m.in. na dostawy uzbrojenia.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
==
Nie był to pierwszy skandal finansowy z udziałem Kohla. O nielegalną żonglerkę pieniędzmi posądzono go, gdy był jeszcze premierem Nadrenii-Palatynatu. W styczniu 1986 r. prawnik Otto Schily, później szef MSW w rządzie SPD-Zielonych, oskarżył kanclerza o złożenie fałszywych zeznań przed komisjami w Moguncji i w Bonn. Minister sprawiedliwości Otto Theisen, notabene były skarbnik CDU w landzie Kohla, odwołał z komisji śledczej głównego oskarżyciela… Kanclerz wyszedł z tych tarapatów obronną ręką.
Po ujawnieniu części akt STASI na temat Kohla, pojawiły się też spekulacje, czy utajnione dokumenty nie zawierają informacji obciążających byłego kanclerza. Ten temat być może kiedyś powróci, bowiem Kohl za życia uzyskał na drodze sądowej zakaz udostępniania jego dossier…
Wszystko to nie zmienia jednak faktu, że był wielkim wizjonerem, ani nie podważy jego ogromnych zasług w kształtowaniu oblicza dzisiejszej Europy. Helmut Kohl, dla jednych „ojciec zjednoczenia” Niemiec, dla innych „aferzysta” i „ojciec bezrobocia, długów i biedy”, był z pewnością najbardziej kontrowersyjnym politykiem Europy naszych czasów. Ale, poza tym wszystkim, jeśli nie Kohla, to kogóż Niemcy mieliby postawić na cokole, jako twórcę republiki w jej obecnych granicach…?
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Jednak mimo tych zatrważających danych, chadecy zbagatelizowali alarmujące nastroje społeczne i wyniki sondaży. Sam Kohl uspokajał: „Przed poprzednimi wyborami było podobnie”. X Zjazd CDU w Bremie stał się spektaklem jedności 1001 delegatów. Ale zjazd nie był baśnią z 1001 nocy ze szczęśliwym finałem. W obietnice Kohla o redukcji bezrobocia do 2000 r. o połowę i nadaniu impetu gospodarce uwierzyło niewielu; 27 września 1998 r. musiał opróżnić biurko
Chłodna kalkulacja
Niemcy nie chcieli słyszeć o dawnych błędach SPD. A było ich niemało i niebagatelne. Na początku bońskiej republiki „socis” odrzucali utworzenie Bundeswehry i wstąpienie RFN do NATO, opowiadali się także za uznaniem NRD i istniejącego podziału Europy. Wprawdzie to kanclerz Willy Brandt wykonał pierwszy gest Niemiec w kierunku pojednania z Polską, jednak z drugiej strony SPD uważała „Solidarność” za zagrożenie dla stabilizacji w Europie, a ewentualne zjednoczenie z NRD jeszcze na zjeździe w Berlinie w 1989r. uznała za „irracjonalne”. Co więcej, starała się je wyhamować; gdy w lipcu 1990 r. w Bundesracie głosowano za unią RFN-NRD, dwóch premierów powiedziało „nie”: były szef SPD Oskar Lafontaine i późniejszy kanclerz Gerhard Schröder.
Nawet w chwili zjednoczenia Niemiec dla szefostwa socjaldemokratów NATO było „anachronizmem, w którym Niemcy nie muszą partycypować”. SPD zrewidowała te poglądy dopiero w 1994r. Już tylko na tym tle widać wkład Helmuta Kohla w europeizację Niemiec i w budowie – jak mawiał – „wspólnego domu Europy”. Właśnie osiągnięcia w polityce zagranicznej stały się jego wizytówką. Europejskość Kohla nie wynikała jednak z jego sentymentalizmu, lecz raczej z chłodnej kalkulacji; tylko poprzez współtworzone przez niego struktury Europy mógł doprowadzić do politycznej nobilitacji RFN.
Zadanie to wykonał perfekcyjnie. On sam uważał się za „politycznego spadkobiercę” Adenauera. To prawda, że nie tylko spełnił marzenia swego wielkiego poprzednika, lecz realizował własną wizję Europy. W 1962 r. Adenauer i generał Charles de Gaulle ledwie zasygnalizowali na spotkaniu w Reims gotowość do porozumienia. Przełom w stosunkach francusko-niemieckich nastąpił dopiero w 1984 r., po podaniu sobie rąk przez Kohla i Francoisa Mitterranda w Verdun. Adenauer i de Gaulle myśleli o pokojowej Europie, Kohl i Mitterrand o wspólnej. To właśnie dzięki Kohlowi Niemcy, dotychczasowy „karzeł polityczny”, wyrosły obok Francji na najważniejszego decydenta na Starym Kontynencie.
W polityce Kohla Niemcy zawsze stały na pierwszym planie. Także wtedy, gdy jego poczucie patriotyzmu mogło odbijać się za granicą złym echem. Kohl nie krył złości, gdy szef dyplomacji Hans-Dietrich Genscher jako pierwszy zapewniał, że granica na Odrze i Nysie jest nienaruszalna. Już po utracie władzy kanclerz wyznał, że zaakceptował ją „pod naciskiem USA”. Podczas swych rządów Kohl nie darzył nas, Polaków, wielką estymą. Dość powiedzieć, że po wspólnej modlitwie z premierem Tadeuszem Mazowieckim w Krzyżowej na złożenie następnej wizyty w naszym kraju potrzebował ponad pięciu lat… W tym czasie pielęgnował rozbudzoną w RFN „Gorbi”- a potem „Jelcynmanię”. Także jego adwokatura w sprawie integracji państw naszego regionu ze strukturami Zachodu ma nieco kwaśny posmak: i ta nie wynikała z sympatii, lecz przede wszystkim z zapewnienia bezpieczeństwa dla samych Niemiec. Mimo to Kohl został nieco na wyrost okrzyknięty nad Wisłą mianem naszego „największego przyjaciela”, a do Domu Historii w Bonn przywieziono niecodzienny prezent z Polski: rzeźbę kanclerza autorstwa artystki Zofii Wolskiej.
Ostatni etap
Największe sukcesy Kohla, zarówno w kwestii jednoczenia Niemiec jak i Europy przesłoniły w późniejszych latach trudności wewnętrzne republiki, a także wielka afera łapówkarska za jego czasów w CDU, która wymusiła na nim nawet zrzeczenie się tytułu honorowego przewodniczącego tej partii. Odszedł z polityki w niesławie. Na trudności Niemiec złożyło się kilka powodów: ciężar odbudowy byłej NRD oraz zaniedbania w reformowaniu gospodarki, obciążonej rozbudowanymi do granic absurdu świadczeniami socjalnymi. Niemiecki robotnik - jak zauważał sam kanclerz - był „najdroższy na świecie, pracował najkrócej, wypoczywał najdłużej, a obowiązkowe opłaty ubezpieczeniowe i inne tzw. uboczne koszty pracy stanowiły 50 proc. pensji.” Co trzeba jednak podkreślić, w pogłębianiu problemów gospodarczych i społecznych ma swój wkład także SPD, która dzięki przewadze w Bundesracie (izbie wyższej parlamentu) blokowała reformatorskie inicjatywy rządu CDU/CSU-FDP.
Długotrwały wysiłek, który na Niemcach wymusiła chęć szybkiego zrównania standardów życia w starych i nowych landach obrócił się przeciw „ojcu zjednoczenia”. Przypominanie Ossis, kto wyrwał NRD z sowieckich wpływów odniosło wręcz odwrotny skutek. Na jednym z przedwyborczych wieców w 1998r. w Halle Kohl został obrzucony jajami… Przegrał swą ostatnią bitwę, a wraz z nim poszedł na dno cały chadecki statek.
Gdy już po wyborach wykryto nadużycia finansowe CDU, pranie pieniędzy za granicą, powiązania ze światem biznesu, ciemne kontrakty i łapówki, były kanclerz zyskał jeszcze jeden przydomek: „don Kohleone”. Współtwórcy zjednoczenia nie zaproszono nawet do wygłoszenia przemówienia w dziesiątą rocznicę zburzenia muru berlińskiego. Kohl popadł w izolację, a jego dramat dodatkowo pogłębiła rodzinna tragedia - samobójstwo żony.
Już po wybuchu skandalu z machinacjami finansowymi, Kohl stanął przed prezydium partii i odczytał oświadczenie, jakie przez ćwierć wieku kierowania CDU i bez mała szesnastu lat jego rządów było nie do pomyślenia: owszem, tajne konta były, ale dla dobra partii i kraju, a ukrywane datki nie miały wpływu na decyzje polityczne. Istnienie lewej kasy potwierdził jako ostatni, gdy nie miał już innego wyjścia. Afera zatoczyła szerokie kręgi poza granicami RFN, a dotyczyła m.in. prywatyzacji wielkich firm oraz wielu kontraktów zawartych przez niemieckie koncerny, m.in. na dostawy uzbrojenia.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
==
Nie był to pierwszy skandal finansowy z udziałem Kohla. O nielegalną żonglerkę pieniędzmi posądzono go, gdy był jeszcze premierem Nadrenii-Palatynatu. W styczniu 1986 r. prawnik Otto Schily, później szef MSW w rządzie SPD-Zielonych, oskarżył kanclerza o złożenie fałszywych zeznań przed komisjami w Moguncji i w Bonn. Minister sprawiedliwości Otto Theisen, notabene były skarbnik CDU w landzie Kohla, odwołał z komisji śledczej głównego oskarżyciela… Kanclerz wyszedł z tych tarapatów obronną ręką.
Po ujawnieniu części akt STASI na temat Kohla, pojawiły się też spekulacje, czy utajnione dokumenty nie zawierają informacji obciążających byłego kanclerza. Ten temat być może kiedyś powróci, bowiem Kohl za życia uzyskał na drodze sądowej zakaz udostępniania jego dossier…
Wszystko to nie zmienia jednak faktu, że był wielkim wizjonerem, ani nie podważy jego ogromnych zasług w kształtowaniu oblicza dzisiejszej Europy. Helmut Kohl, dla jednych „ojciec zjednoczenia” Niemiec, dla innych „aferzysta” i „ojciec bezrobocia, długów i biedy”, był z pewnością najbardziej kontrowersyjnym politykiem Europy naszych czasów. Ale, poza tym wszystkim, jeśli nie Kohla, to kogóż Niemcy mieliby postawić na cokole, jako twórcę republiki w jej obecnych granicach…?
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/344596-cokol-kohla-polityk-wielkich-zaslug-wielkich-afer-i-wielkich-kontrowersji?strona=2