Kilka tysięcy londyńczyków poświęciło swój czas po środowym pożarze wieżowca Grenfell Tower w zachodnim Londynie, pomagając w akcji przekazywania darowizn dla ofiar. Ludzie jednoczą się w związku z tragedią - powiedział PAP jeden z wolontariuszy.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Wzrosła liczba tragicznego pożaru w Londynie. Policja: Co najmniej 30 ofiar śmiertelnych, 12 rannych jest w stanie krytycznym
Zbudowany w 1974 roku blok mieszkalny Grenfell Tower zapalił się krótko przed godz. 1 czasu lokalnego (2 czasu polskiego) w nocy z wtorku na środę. Według najnowszych informacji zginęło co najmniej 30 osób, a 78 zostało rannych, w tym 12 wciąż pozostaje w stanie krytycznym.
Pierwsi wolontariusze pojawili się w pobliżu miejsca zdarzenia zaledwie w godzinę po wybuchu pożaru, pomagając w pobliskich kościołach św. Klemensa i św. Jakuba, meczecie Al-Manaar oraz trzech szybko utworzonych sztabach kryzysowych w Rugby Portobello Trust, Westway Sports Centre i Latymer Christian Centre.
Od pożaru łącznie przekazano na rzecz poszkodowanych rodzin kilkaset ton darowizn, m.in. jedzenia, napojów, ubrań, kosmetyków, zabawek dla dzieci. Reakcja zwykłych londyńczyków była na tyle szczodra, że w czwartek popołudniu wystosowano apel o przerwanie dalszych darowizn, podkreślając, że zgromadzone dary wystarczą nawet na kilka tygodni.
Przyszedłem w środę w nocy, wróciłem do domu po drugiej nad ranem w czwartek; teraz znowu jestem. Nie mieszkam w okolicy, ale jestem poruszony tym, co się stało - jestem ojcem trójki dzieci, każdy z nas mógłby być na ich miejscu. Poza tym jestem chrześcijaninem, to element naszej etyki
— tłumaczył w rozmowie z PAP Chukuma, który zaklejał paczki z darowiznami.
Jak dodał, „fantastyczne jest, jak wszyscy ludzie - niezależnie od rasy, religii, narodowości - jednoczą się”.
To ogromna tragedia, o skali, której nigdy wcześniej nie doświadczyliśmy. (…) Musimy wspierać lokalną społeczność
— dodał.
Chukuma zaznaczył jednak, że oprócz solidarności i pomocy, wiele osób czuje także gniew i frustrację.
Władze mogą być współodpowiedzialne za śmierć tych ludzi: rezydenci wielokrotnie narzekali na (brak) bezpieczeństwa budynku, a na dodatek procedura nakazywała im w razie pożaru pozostać w mieszkaniach
— tłumaczył.
Czytaj dalej na następnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Kilka tysięcy londyńczyków poświęciło swój czas po środowym pożarze wieżowca Grenfell Tower w zachodnim Londynie, pomagając w akcji przekazywania darowizn dla ofiar. Ludzie jednoczą się w związku z tragedią - powiedział PAP jeden z wolontariuszy.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Wzrosła liczba tragicznego pożaru w Londynie. Policja: Co najmniej 30 ofiar śmiertelnych, 12 rannych jest w stanie krytycznym
Zbudowany w 1974 roku blok mieszkalny Grenfell Tower zapalił się krótko przed godz. 1 czasu lokalnego (2 czasu polskiego) w nocy z wtorku na środę. Według najnowszych informacji zginęło co najmniej 30 osób, a 78 zostało rannych, w tym 12 wciąż pozostaje w stanie krytycznym.
Pierwsi wolontariusze pojawili się w pobliżu miejsca zdarzenia zaledwie w godzinę po wybuchu pożaru, pomagając w pobliskich kościołach św. Klemensa i św. Jakuba, meczecie Al-Manaar oraz trzech szybko utworzonych sztabach kryzysowych w Rugby Portobello Trust, Westway Sports Centre i Latymer Christian Centre.
Od pożaru łącznie przekazano na rzecz poszkodowanych rodzin kilkaset ton darowizn, m.in. jedzenia, napojów, ubrań, kosmetyków, zabawek dla dzieci. Reakcja zwykłych londyńczyków była na tyle szczodra, że w czwartek popołudniu wystosowano apel o przerwanie dalszych darowizn, podkreślając, że zgromadzone dary wystarczą nawet na kilka tygodni.
Przyszedłem w środę w nocy, wróciłem do domu po drugiej nad ranem w czwartek; teraz znowu jestem. Nie mieszkam w okolicy, ale jestem poruszony tym, co się stało - jestem ojcem trójki dzieci, każdy z nas mógłby być na ich miejscu. Poza tym jestem chrześcijaninem, to element naszej etyki
— tłumaczył w rozmowie z PAP Chukuma, który zaklejał paczki z darowiznami.
Jak dodał, „fantastyczne jest, jak wszyscy ludzie - niezależnie od rasy, religii, narodowości - jednoczą się”.
To ogromna tragedia, o skali, której nigdy wcześniej nie doświadczyliśmy. (…) Musimy wspierać lokalną społeczność
— dodał.
Chukuma zaznaczył jednak, że oprócz solidarności i pomocy, wiele osób czuje także gniew i frustrację.
Władze mogą być współodpowiedzialne za śmierć tych ludzi: rezydenci wielokrotnie narzekali na (brak) bezpieczeństwa budynku, a na dodatek procedura nakazywała im w razie pożaru pozostać w mieszkaniach
— tłumaczył.
Czytaj dalej na następnej stronie
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/344551-solidarnosc-w-obliczu-dramatu-tysiace-londynczykow-wspiera-poszkodowanych-w-pozarze-wiezowca-zdjecia-i-wideo