Wtorkowa „Rzeczpospolita” zamieszcza szereg ciekawych materiałów, z których można się dowiedzieć, jak bardzo nie chcą ziścić się sny o olbrzymich, a przynajmniej znaczących, chińskich inwestycjach w naszym kraju.
Mówi się o tym już od wielu lat, i niemal nic. Po zeszłorocznej wizycie prezydenta Xi Jinpinga wydawalo sie, że ta sytuacja sie zmieni. I znowu nic.
Dziennikarze „Rz” efektywnie odmalowywują owo nic, z przygotowanych przez nich materiałów nie wynika jednak żadna przyczyna tego stanu. Ponieważ wiemy, że chińskie pieniądze intensywnie szukają sobie ujscia na całym świecie, i ponieważ - jak to Polacy - mamy podświadomą a silną tendencję do postrzegania siebie samych jako nieudaczników, to dowiedziawszy się o tym skłonni jesteśmy winić siebie, czyli polski rząd (lub rządy - bo ten stan trwa znacznie dłużej niż obecna iteracja władzy PiS).
Ba, ale „Rz” nie przynosi żadnych informacji o błędnych działaniach czy jakichś szczególnych zaniechaniach z naszej strony. Jest od tego wprawdzie jeden wyjątek - wycofanie się Agencji Mienia Wojskowego (czyli MON) ze sprzedaży działki pod kolejowy terminal przeładunkowy w Łodzi, mający być ważnym elementem Nowego Jedwabnego Szlaku. Można to posunięcie zrozumieć jako gest świadomie proamerykański (Szlak zgodnie ze strategią pekińskich planistów ma przecież pełnić również rolę równoważnika - zabezpieczenia Chińczykom możliwości intensywnego przerzucania towarów do- i z- Europy również w sytuacji, w której US Navy zablokowałaby im porty). Ale niezależnie od przyczyn - jest to jedyny, dosłownie jedyny negatywny konkret, leżący po naszej stronie.
Tymczasem prezes Polskiej Agencji Inwestycji i Handlu Tomasz Pisula mówi „Rz”:
„W tym samym czasie, kiedy rozmawiamy z jednym chińskim inwestorem, jesteśmy w stanie obsłużyć dwóch-trzech inwestorów z Japonii lub Korei. Te projekty dochodzą do skutku dużo szybciej niż inwestycje chińskie.”
Oczywiscie - mówi to urzędnik, można by więc podejrzewac że ma tendencję do przerzucania na drugą stronę piłeczki odpowiedzialności za niepowodzenia swojej instytucji. Jednak dość podobnie opisuje sytuację Paweł Tynel z Ernst@Young: „regularnie przeprowadzamy rozmowy z klientami z Chin, którzy zastanawiają się, czy rozpocząć działalność w Europie oraz Polsce. Scenariusz tych spotkań i rozmów jest dość podobny: duża delegacja, wizyta zapoznawcza, wprowadzenie w realia i aktualną sytuację w regionie. Po tym etapie następuje jednak z reguły krótsza badź dłuższa przerwa w kontaktach. Czasem wracamy do tych rozmów, jednak Chińczycy zbyt rzadko podejmują decyzje inwestycyjne, aby można było mówić o zwiększeniu ich aktywności w Polsce”.
Wydaje się więc, że przynajmniej spora część przyczyn opisywanego stanu rzeczy leży nie po polskiej, ale po chińskiej stronie. Że jest jakiś czynnik, który blokuje pochodzących z Państwa Środka naszych potencjalnych partnerów.
Nie jestem specjalistą, postawię więc nawet nie hipotezę, raczej pytanie: czy ten czynnik nie może być ulokowany w polityce? A konkretnie w specjalnych relacjach, łączących Pekin z Moskwą?
Tak, ja wiem że Polacy miewają tendencję do postrzegania Rosji tak jak mysz postrzega węża. Dla myszy nawet zaskroniec jest niemal wszechpotężnym panem stworzenia. Takie myślenie prowadzi na intelektualne manowce, trzeba się go wystrzegać.
Tym niemniej pomyślmy: Moskwa jest oczywiście dla Pekinu partnerem słabszym, tym niemniej ważnym i momentami bliskim. Stosunki między obu mocarstwami oscylują na granicy strategicznego sojuszu. Czy jest więc rzeczywiście niemożliwe, że w czasie jakichś kluczowych dla obu państw negocjacji Kreml dyskretnie sformułował postulat raczej nie do zapisania w oficjalnym dokumencie: Polska jest dla nas poważnym problemem, jest państwem europejskim najbardziej konsekwentnie nam wrogom. Nie wspierajcie więc Polski swoimi pieniędzmi. Bardzo nam na tym, drodzy chińscy koledzy, zależy.
Spełnienie takiego postulatu ważnego partnera nie kosztowałoby Chinczyków wiele. A w zasadzie nic, bo przecież o ich inwestycje ubiega się wszak cały świat. I całą Europa środkowa…
Nie wiem, czy tak jest naprawdę. Ale tak przecież być może. Zaś na pewno tradycyjne myślenie polskiej prawicy, postrzegającej ewentualność zbliżenia z Chinami jako krok anyrosyjski, trzeba po prostu dołożyć do lamusa.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/336119-chinskie-inwestycje-w-polsce-czy-cien-kremla-jest-jakis-czynnik-ktory-blokuje-pochodzacych-z-panstwa-srodka-naszych-potencjalnych-partnerow
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.