Po amerykańskim ataku na Syrię wielu publicystów wpadło w prawdziwą „Trumpomanię”. Enfant terrible światowej polityki stał się nagle nową nadzieją świata Zachodu. Trumpa chwalą nawet tam, gdzie do niedawna jeszcze uznawano go za człowieka niebezpiecznego i nieprzewidywalnego. Skąd ta zmiana?
Wystarczyło wysłać kilkadziesiąt rakiet Tomahawk na Syrię i Trump stał się bohaterem już nie tylko dla alt-right i Fox TV. O zgrozo, ale w pozytywnym tonie o ataku pisały nie tylko amerykańskie media, w tym i takie jak CNN. Odwagę i bezkompromisowość przywódcy Jankesów chwalił niemal cały świat. Także lewica! Neutralną narrację z delikatną dozą sympatii i zrozumienia odnotowałem nawet w Krytyce Politycznej. Umiarkowany zachwyt było widać także w mojej redakcji. W pozytywnym tonie pisali wszyscy, od Polityki po Gazetę Polską. Najdalej poszedł Jerzy Haszczyński, publicysta Rzepy, który napisał: „Pragmatyczny miliarder, zwolennik brutalnej geopolityki okazał się, przynajmniej przez chwilę, bardziej ludzki niż przywódcy, którzy głoszą politykę wartości”. Trump, który wysyła rakiety na Syrię staje się „ludzki”, bo powiedział w tv, że to w „obronie dzieci”? Koledzy publicyści, na litość boską, czy wyście wszyscy naprawdę powariowali?
Człowiek, który na podstawie krążącego w Internecie filmu o ataku gazowym przeprowadzonym rzekomo przez prezydenta Asada, podjął decyzję o ataku rakietowym jest człowiekiem - co najmniej - niespełna rozumu. Nazwać go niebezpiecznym i nieprzewidywalnym to nic nie powiedzieć. Przypominam, że kiedy w przeszłości Amerykanie decydowali się na tego typu rzeczy, zachowywali choć odrobinę przyzwoitości. Przed interwencją w Iraku prezydent Bush musiał długo przekonać amerykańską opinię publiczną i Kongres do interwencji wojskowej, a nastroje i tak były wyraźnie przeciwne takiemu pomysłowi. Kombinowano, przekonywano, spotykano się z przedstawicielami innych państw, wynajęto nawet agencje PR-owe, które miały dbać o zachowywanie pozorów.
Dziś nikt się już pozorami nie przejmuje. Członek NATO atakuje Syrię bez wypowiedzenia wojny, bez jakiegokolwiek casus belli, bez pytania Kongresu, bez decyzji Rady Bezpieczeństwa ONZ, bez konsultacji, z całkowitym pogwałceniem międzynarodowego prawa, konwencji i umów. Na jakiej podstawie? Z jakim mandatem? Żadnym. I co się dzieje? Przywódca Stanów Zjednoczonych zostaje nagle międzynarodowym bohaterem, bo niemal wszyscy oszaleli i chcą widzieć w tym sporze walkę tolkienowską, w której Gandalf Biały zaatakował wojska Saurona.
Naprawdę jesteśmy tak śmiesznie naiwni? Naprawdę niczego nas nie nauczyły poprzednie amerykańskie interwencje militarne, w których na podstawie fałszywych bądź spreparowanych dowodów de facto realizowano interesy wielkich korporacji?
- Dzisiejszej nocy wzywam wszystkie cywilizowane narody, aby dołączyły do nas w staraniach o zakończenie rzezi i rozlewu krwi w Syrii oraz zakończenie terroryzmu wszystkich rodzajów i typów
– powiedział Trump w przemówieniu po ataku odwetowym na bazę lotniczą wojsk syryjskich. I dodał:
- Używając śmiercionośnych związków V, Asad zdusił życie bezbronnych mężczyzn, kobiet i dzieci. To była dla wielu powolna i brutalna śmierć. Nawet piękne niemowlęta zostały okrutnie zamordowane w tym barbarzyńskim ataku. Żadne dziecko Boga nie powinno nigdy doświadczać takiego horroru.
Odważnie stanął w obronie cierpiących dzieci, któż więc miałby odwagę go skrytykować? Nikt. Każdy, kto śmie teraz uznawać go za niebezpiecznego wariata jest „rosyjskim szpiegiem”, „sługą Putina” lub „pożytecznym idiotą”. Wszyscy się cieszą, bo w ramach frommowskiej „ucieczki od wolności” znaleźli sobie możnego protektora, który rzekomo wziął na siebie odpowiedzialność za zaprowadzenie porządku na świecie. I zupełnie nikt nie przejmuje się tym, że właśnie pogwałcono wszystkie zasady prawa międzynarodowego, że na podstawie bardzo słabych dowodów dokonano agresji na Syrię, której konsekwencje są straszliwie trudne do przewidzenia. A jedno wiadomo przecież na pewno. Ten atak nie zakończy tej nieszczęsnej wojny, nie ulży w cierpieniu Syryjczykom i nie poprawi ich bytu. Z pewnością też nie pomoże w rozwiązaniu tego konfliktu, bo wkrótce cały ten bliskowschodni chaos da o sobie znać znacznie mocniej.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/334842-naiwna-wiara-w-ameryke-zachowanie-donalda-trumpa-to-wstyd-i-hanba-dla-konserwatystow