W jakim celu dokonano ataku chemicznego, który zabił co najmniej stu ludzi – cywilów włącznie z dziećmi – wczoraj 4 kwietnia 2017 roku w mieście Khan Sheikhoun w Syrii? Nie dla korzyści taktycznej – zniszczenia części zasobów ludzkich przeciwnika.
Użycie w takim codziennym celu broni masowego rażenie oznaczałoby zlekceważenie wysokich, a zbędnych kosztów różnego rodzaju. Między innymi zlekceważenie ryzyka, że pod wpływem wstrząsających obrazów na miliardach ekranów telewizorów, komputerów, tabletów i telefonów światowa opinia publiczna zmusi niechętne państwa i organizacje międzynarodowe do poważnej interwencji. Sprawca ataku nie musiał tak ryzykować, bo do zabicia stu lub więcej bezbronnych mieszkańców gęsto zaludnionego miasta wystarczyłoby kilka konwencjonalnych bomb, rakiet lub pocisków.
Atak przeprowadziły wielozadaniowe samoloty bojowe (zaliczane również do samolotów uderzeniowych lub bombowców) produkcji sowiecko-rosyjskiej. Zatem sprawcą ataku był reżim syryjskiego prezydenta Baszira Asada lub jego sojusznik – Rosja. Pozostałe państwa bezpośrednio uczestniczące w wojnie w Syrii – Stany Zjednoczone Ameryki, zachodnioeuropejscy członkowie NATO, Turcja i Izrael – nie posiadają samolotów, jakie atakowały miasto Khan Sheikhoun. Antyreżimowe siły syryjskie – od prozachodnich po dżihadystyczne – są ogólnie pozbawione lotnictwa. Rosja wraz z sojuszniczą Białorusią ma wielkie zapasy i jeszcze większe moce produkcyjne broni konwencjonalnej. Hojnie dostarcza taką broń syryjskiemu reżimowi. Przed jawnym rosyjskim wejściem do Syrii, pomysłowy reżim Asada skutecznie używał między innymi improwizowanych bomb beczkowych, zrzucanych ze śmigłowców – tym prostym i tanim sposobem niszczył całe dzielnice miast i zabijał nie setki, a tysiące i dziesiątki tysięcy ich mieszkańców. Użycie broni chemicznej służyło celowi dużo większemu.
Celem było zastraszenie sił antyreżimowych i całej ludności Syrii, oraz przeciwnych reżimowi Asada państw prowadzących lub rozważających lądowe działania zbrojne na syryjskim terytorium. Broń masowego rażenia może spowodować szok psychologiczny bardziej powszechny od fizycznego, wykazać bezsilność przeciwnika, przekonać go o absurdzie dalszego oporu i konieczności poddania się.
Rosja za prezydenta Władimira Putina oficjalnie i jawnie wprowadziła do swojej strategii wojskowej dodatkowy sposób używania najpotężniejszej broni masowego rażenia – broni nuklearnej. To „eskalacja w celu deeskalacji” – ataki minimalną liczbą rakiet lub bomb atomowych na słabszych przeciwników. Kreml liczy na natychmiastową kapitulację przeciwnika nie mającego własnej broni jądrowej. Jeśli przeciwnik posiada małe siły nuklearne, testowana byłaby jego wola walki i zdolność ponoszenia ryzyka. A jeśli przeciwnik należy do sojuszu nuklearnego – jak Polska do NATO – testowana byłaby wiarygodność sojuszników.
Co zrobić, aby Polska nigdy nie padła ofiarą ataku ani szantażu atomową, biologiczną lub chemiczną bronią masowego rażenia? Tak jak w strategii NATO, trzeba dać priorytet odstraszaniu. Warunkiem koniecznym odstraszania jest wiarygodna zdolność odwetu co najmniej proporcjonalnego do korzyści, które agresor odniósłby z ataku na Polskę. Obrona rozumiana wąsko – walka w defensywie po wybuchu wojny – byłaby skrajnie wyniszczająca i nieobliczalna przeciw broni masowego rażenia. Odstraszanie zapobiega wojnie, jej kosztom, stratom i zniszczeniom. Kto potrafi odstraszać, nie pozwoli się zastraszyć, podbić ani unicestwić.
Strategia NATO trafnie stawia odstraszanie nuklearne przed konwencjonalnym – konwencjonalne jest skuteczne wobec zagrożeń konwencjonalnych, ale tylko nuklearne wobec broni masowego rażenia. Według między innymi opinii Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości z 8 lipca 1996 roku, użycie lub groźba użycia broni atomowej – w tym dla zapewnienia przetrwania państwa – są zgodne z prawem międzynarodowym pod warunkiem przestrzegania wszystkich zasad prawa konfliktów zbrojnych. Tymczasem broń chemiczna i broń biologiczna zostały zakazane przez wielostronne traktaty i przez uniwersalne normy zwyczajowe prawa międzynarodowego.
Polska potrzebuje dwóch wspierających się nawzajem mechanizmów odstraszania: narodowego i sojuszniczego. Sojuszniczy działa w ramach NATO – na Szczycie Warszawskim 8-9 lipca 2016 roku po raz pierwszy od zimnej wojny zwiększono rolę sił nuklearnych w strategii i polityce sojuszu. Dalszym wzmocnieniem mechanizmu sojuszniczego powinno być wejście Polski do programu wspólnego używania amerykańskiej broni jądrowej w Europie (NATO Nuclear Sharing).
Zarazem w oceanach świata – nie tylko w małym i płytkim Bałtyku – powinno pływać kilka polskich okrętów podwodnych, zdolnych z zanurzenia wystrzeliwać rakiety manewrujące o zasięgu dużo ponad 1000 kilometrów. Okręty podwodne z rakietami balistycznymi lub manewrującymi to najtrudniejszy do wykrycia i zniszczenia, więc najskuteczniejszy system odstraszania. Znajdują się w zasięgu ekonomicznych możliwości Polski. A jakie będą głowice polskich rakiet, tego żaden przeciwnik nie zechce testować na sobie.
CZYTAJ TAKŻE: Rosja chce wygrywać wojny ze słabszymi przeciwnikami jedną bombą lub głowicą atomową
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/334409-syria-rosja-odstraszanie-co-zrobic-aby-polska-nigdy-nie-byla-ofiara-ataku-ani-szantazu-bronia-chemiczna