Pewna tajemnicza choroba zajmuje szwedzkich lekarzy od lat. Ma ona nawet nazwę – „Uppgivenhetssyndrom“, co oznacza stan pomiędzy rezygnacją a apatią. Choroba występuje tak często, że napisano o niej w Szwecji już liczne naukowe wypracowania. Występuje ona przy tym wyłącznie w Szwecji oraz wyłącznie wśród dzieci imigrantów.
Gdy ich rodzinom odmawia się azylu i grozi im deportacja zapadają w stan podobny do śpiączki. Przestają mówić, jeść i pić i trzeba je podłączyć pod kroplówkę. Robią wrażenie nieprzytomnych. O zjawisku jako pierwszy napisał amerykański magazyn „New Yorker”..
Zdaniem szwedzkich lekarzy trauma grożącej deportacji jest tak duża, że dzieci tracą wolę życia. Zamykają się w sobie. W ubiegłym roku było ich 60, w poprzednich latach odnotowywano od kilkudziesięciu do nawet kilkuset takich przypadków rocznie. „Do 2005 roku mieliśmy 400 takich przypadków. Dzieci miały między 8 a 15 lat” – potwierdza Göran Bodegard, szef kliniki uniwersyteckiej Karolinska w Sztokholmie. Według niego „z pozoru zdrowe dzieci najpierw przestają mówić, a potem przestają się nawet ruszać i popadają w stan całkowitej apatii”. „Są pasywne, wycofane” – dodaje.
Choroba jest zawsze poprzedzona nakazem deportacji dla ich rodzin. W Szwecji – na fali kryzysu uchodźczego w 2015 r. – zaostrzono przepisy imigracyjne. Uzyskanie statusu uchodźcy stało się niesłychanie trudne. Zaostrzono także kontrole na granicach. W związku z tym liczba dzieci imigrantów zapadających na „Uppgivenhetssyndrom“ – po wyraźnym spadku w latach 2006-2010 – znów znacznie wzrosła.
W jedynym szpitalu w Sztokholmie, który posiada personel medyczny wyszkolony do leczenia tej dziwnej choroby, brakuje już miejsc. Większość „chorych” dzieci pochodzi z Bałkanów, Kaukazu oraz Bliskiego Wschodu. Szwedzcy lekarze – jak nakazuje poprawność polityczna – są przekonani, że dzieci nie udają tylko „przeżywają straszliwą traumę” w związku z grożącą im deportacją. Jak pisze niemiecki dziennik „Die Welt” wolą umrzeć niż wrócić do siebie, gdzie „grożą im prześladowania” na tle politycznym lub etnicznym.
„Jest to rodzaj pasywnego umierania” – twierdzi szwedzki psychiatra dziecięcy Magnus Kihlbom, który porównuje chorobę wśród dzieci imigrantów w Szwecji do podobnego zjawiska występującego wśród więźniów obozów koncentracyjnych w czasie II wojny światowej, opisanego przez ocalałego z Holokaustu psychiatry Bruno Bettelheima. Według niego „dzieci są gotowe umrzeć dla swoich rodzin”.
Szwedzcy politycy oraz organizację pomagające uchodźcom żądają więc ogólnej amnestii dla chorych dzieci i ich rodzin. Ich stan się bowiem od razu poprawia, gdy tylko otrzymują prawo na pobyt. Szwedzka agencja ds. społecznych napisała w jednym z raportów w 2013 r., że „mali pacjenci zdrowieją tylko wtedy, gdy pozwala im się pozostać w Szwecji”. Wtedy w krótkim czasie całkowicie dochodzą do siebie.
Postawa szwedzkich lekarzy i polityków wydaje się aż nader naiwna. Jeśli dzieci imigranckie nie udają, to dlaczego choroba występuje tylko w Szwecji? Gdzie indziej także deportuje się imigrantów, ale ich dzieci dziwnym trafem nie przeżywają w związku z tym traumy, która wpędzałaby ich w stan śpiączki. Jak dotąd nikt nie potrafił udzielić odpowiedzi na to pytanie.
A może imigranci aż za dobrze znają szwedzki system socjalny i mentalność Szwedów, którzy po latach umysłowej tresury spod znaku politycznej poprawności i tolerancji, zrobią wszystko, by nie zostać uznanym za barbarzyńców?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/334334-trauma-z-powodu-grozacej-deportacji-czy-proba-wymuszenia-azylu-tajemnicza-choroba-dzieci-imigrantow-w-szwecji