Jak informują amerykańskie media, sześciu republikańskich senatorów, wśród nich niedoszły kandydat na prezydenta Ted Cruz, wysłało list do sekretarza stanu Rexa Tillersona z prośbą o wszczęcie dochodzenia w sprawie dotacji przekazywanych przez administrację Baracka Obamy lewicowym środowiskom, którym patronował miliarder George Soros.
Założona przez Sorosa Fundacja Open Society oskarżana jest przez senatorów o działania przeciw rządom niektórych państw sojuszniczych, a także o próby ingerowania w ich sprawy wewnętrzne. I choć mówi się tu głównie o Macedonii, gdzie Soros otrzymał w latach 2012-15 od amerykańskiego rządu 5 milionów dolarów na działania „na rzecz demokracji” w tym bałkańskim kraju, to trudno nie dostrzec szerszego aspektu sprawy.
Nie jest tajemnicą, że Soros od ćwierćwiecza aktywny jest również w Polsce. Ostatnio zasłynął finansowym wsparciem dla przeżywającej kłopoty „Gazety Wyborczej”. Nie jest też tajemnicą, że z jego pieniędzy współfinansowane są przedsięwzięcia środowisk liberalnych, ostro sprzeciwiających się dziś polskiemu rządowi. Można się zastanawiać, na ile zmniejszyłaby się aktywność tych środowisk, gdyby nie były wspomagane przez Sorosa.
Teraz okazuje się, że działalność Sorosa, który tak chętnie lubi przedstawiać się w roli filantropa wydającego zarobione miliony na promocję demokracji, była częściowo prowadzona na rachunek amerykańskiego podatnika. Trudno zatem nie zadać sobie pytania o rzeczywistą politykę rządu amerykańskiego z okresu Baracka Obamy. Wydaje się bowiem, że ówczesna administracja prowadziła politykę dwutorowo. Z jednej strony – oficjalną, gdzie unikano jakichkolwiek podejrzeń o ingerencję w wewnętrzne sprawy innych państw, oraz nieoficjalną, w ramach której finansowano przedsięwzięcia prywatne służące promowaniu liberalnej ideologii.
Przypomina się tutaj polityka amerykańska z okresu Zimnej Wojny, gdy potajemnie finansowano rozmaite zaprzyjaźnione reżimy w Trzecim Świecie. I choć cel był szczytny – powstrzymanie komunizmu – to w niczym nie zmieniało to faktu, że owe reżimy były tak brutalne, iż jakakolwiek udzielona im oficjalnie pomoc nie wchodziła z powodów wizerunkowych w rachubę.
Teraz tamtą politykę twórczo rozwinięto, opierając się na prywatnych fundacjach w stylu Sorosa. Dzięki temu unikano oskarżeń o ingerowanie w cudze sprawy. Jeśli ktoś miałby być obwiniany, to co najwyżej Soros – osoba prywatna, za którą rząd amerykański odpowiedzialności brać nie może.
Z podobną polityką mamy do czynienia w wielu innych przypadkach. Choćby gazociąg Nord Stream 2. Oficjalnie Niemcy odżegnują się od łamania zasad unijnej polityki energetycznej. Wyjaśniają, że przecież Nord Stream, to prywatne przedsięwzięcie. Co innego można wyczytać w niemieckich mediach, które wprost piszą, że celem Nord Stream jest zbudowanie niemieckiego monopolu na europejskim rynku gazowym w oparciu o rosyjski surowiec. I że polskie starania o budowę konkurencyjnego gazociągu z Norwegii na południe Europy naruszają niemieckie interesy.
Czymże innym, jak nie wykorzystywaniem prywatnych firm w interesie państwa jest działalność niemieckich wydawców w Polsce? Rząd w Berlinie zawsze może rozłożyć ręce: Axel Springer to prywatna firma, nie mamy wpływu na jej politykę.
I tu wracamy do Sorosa, który – jak się zdaje – był dla Białego Domu wygodnym narzędziem w promowaniu liberalnej ideologii. Wygodnym, bo działającym niezależnie od państwa. Soros jest kimś w rodzaju wodza liberalnych „zielonych ludzików”, których celem jest przenikanie do opiniotwórczych kręgów w „niedojrzałych” lub „nieprawomyślnych” państwach i wpływanie na ich politykę, tak aby była zgodna z interesem ekonomicznym globalnego kapitału, a od strony światopoglądowej, aby odpowiadała postulatom zachodniej liberalnej lewicy. Z demokracją – jak wiemy na naszym polskim przykładzie – nie ma to zbyt wiele wspólnego.
Trudno jest powiedzieć, czy republikańskiej administracji uda się pozbawić Sorosa jego wpływów. Na pewno po tym, jak w sposób ostentacyjny wspierał i nadal wspiera protesty przeciwko prezydentowi Trumpowi, wielu republikanów życzy mu dziś jak najgorzej. Można mieć jednak nadzieję, że teraz swoją działalność będzie prowadził rzeczywiście na własny rachunek i nie będzie ona w żaden sposób autoryzowana przez amerykańską administrację. A to już dużo.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/333968-przypadek-sorosa-dowodzi-ze-prywatny-kapital-moze-byc-wygodnym-instrumentem-w-rekach-panstwa