Sondaże są nieubłagane. Według najnowszego, zrealizowanego przez instytut Odoxa dla tygodnika „Le Point” kandydat centroprawicowej partii „Les Républicains” na prezydenta François Fillon cieszy się już tylko poparciem 17 proc. wyborców. Gorzej, po piętach depcze mu były trockista Jean-Luc Mélenchon, który może obecnie liczyć na 16 proc. głosów. Na pierwszym miejscu znajduje się wciąż kandydatka Frontu Narodowego Marine Le Pen (27 proc.) a tuż za nią Emmanuel Macron (25 proc.).
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Kandydat skrajnej lewicy we Francji zyskuje w sondażach. Melenchon z 16 proc. poparcia depcze po piętach Fillonowi
Spadek notowań Fillona jest związany z niekończącą się serią skandali finansowych, w które jest zamieszany kandydat „LR”. Pierwszym jest tzw. „Penelope Gate”, czyli fikcyjne zatrudnianie przez niego żony i dzieci jako asystentów parlamentarnych. Prokuratura postawiła mu w tej sprawie m.in. zarzut malwersacji. Zarzuty usłyszała także jego żona. Poza tym wyszło na jaw, że polityk, który przez pięć lat był premierem, gdy w Pałacu Elizejskim zasiadał Nicolas Sarkozy, przyjął od jednego z biznesmenów prezent w postaci garniturów o równowartości 50 tys. euro (biznesmen to franko-libański adwokat Robert Bourgi, który załatwił Sarkozy’emu niegdyś pożyczkę od Kadafiego). Na pytanie dziennikarzy o zasadność przyjmowania takich prezentów, odparł: „No i co z tego?”
Na tym jednak nie koniec. Fillon miał też przyjąć warte kilkanaście tysięcy euro zegarki od dwóch biznesmenów, w tym od włoskiego bankiera Victora Pablo Dana. Kandydat centroprawicy nie potrafił przy tym wytłumaczyć, dlaczego włoski biznesmen obdarował go zegarkiem. Wiadomo tylko, że Dana chciał kupić francuski klub piłkarski Olympic Marseille. Transakcja nie doszła do skutku. Klub został sprzedany amerykańskiemu miliarderowi Frankowi McCourtowi. Chodzą także słuchy, że Fillon pośredniczył w organizacji spotkań przedstawicieli francuskiego biznesu z Władimirem Putinem. Lista domniemanych grzechów kandydata centroprawicy jest długa. Można by rzec: cóż, trudno, trupy czasami wypadają z szafy. Tak to już jest.
Ale Fillon uważa, że nic złego nie zrobił, bowiem zarówno zatrudnianie członków rodziny przez posłów i senatorów we Francji jego zdaniem to norma (to prawda, ale przepisy wymagają, by pracowali za otrzymywane od podatników wynagrodzenie), jak i przyjmowanie prezentów od ludzi biznesu (Sarkozy tak robił). Fillon jest przekonany, że padł ofiarą politycznego spisku, zorkiestrowanego w Pałacu Elizejskim przez samego prezydenta François Hollande’a.
Bez wątpienia zanim wybuch skandal wokół żony i dzieci Fillona miał on największe szanse na zdobycie fotelu prezydenta. Francuzi są zmęczeni rządami Socjalistów, a w ostatnich latach sympatie wyborców przesunęły się wyraźnie na prawo, co widać po wysokim poparciu w sondażach dla Le Pen. Fillon zebrałby zapewne także szerzy elektorat w drugiej turze niż Le Pen, która proponuje wyjście Francji z euro i UE, czego Francuzi nie chcą. Jeśli kandydatka Frontu Narodowego spotka się więc w drugiej turze z Macronem, który niedawno należał jeszcze do Partii Socjalistycznej i niemal w niczym prócz wieku nie różni się od Hollande’a, prawdopodobnie z nim przegra.
Do tego nie jest też tajemnicą, że Fillon jest przeciwnikiem aborcji i homomałżeństw, które zalegalizował we Francji Hollande, i jest związany z „Manif pour tous” oraz środowiskami katolickimi. Sam jest gorliwym katolikiem. Zapewne Hollande nie chciałby go widzieć w roli prezydenta. Tyle, że Fillon choć podkreślił, że aborcja jego zdaniem nie jest „prawem podstawowym” i że chciał by uniemożliwić parom homoseksualnym adopcję dzieci, zadeklarował jasno, że gdy zostanie prezydentem nie cofnie legalizacji homomałżeństw ani nie zakaże aborcji.
Ciąg dalszy na kolejnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Sondaże są nieubłagane. Według najnowszego, zrealizowanego przez instytut Odoxa dla tygodnika „Le Point” kandydat centroprawicowej partii „Les Républicains” na prezydenta François Fillon cieszy się już tylko poparciem 17 proc. wyborców. Gorzej, po piętach depcze mu były trockista Jean-Luc Mélenchon, który może obecnie liczyć na 16 proc. głosów. Na pierwszym miejscu znajduje się wciąż kandydatka Frontu Narodowego Marine Le Pen (27 proc.) a tuż za nią Emmanuel Macron (25 proc.).
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Kandydat skrajnej lewicy we Francji zyskuje w sondażach. Melenchon z 16 proc. poparcia depcze po piętach Fillonowi
Spadek notowań Fillona jest związany z niekończącą się serią skandali finansowych, w które jest zamieszany kandydat „LR”. Pierwszym jest tzw. „Penelope Gate”, czyli fikcyjne zatrudnianie przez niego żony i dzieci jako asystentów parlamentarnych. Prokuratura postawiła mu w tej sprawie m.in. zarzut malwersacji. Zarzuty usłyszała także jego żona. Poza tym wyszło na jaw, że polityk, który przez pięć lat był premierem, gdy w Pałacu Elizejskim zasiadał Nicolas Sarkozy, przyjął od jednego z biznesmenów prezent w postaci garniturów o równowartości 50 tys. euro (biznesmen to franko-libański adwokat Robert Bourgi, który załatwił Sarkozy’emu niegdyś pożyczkę od Kadafiego). Na pytanie dziennikarzy o zasadność przyjmowania takich prezentów, odparł: „No i co z tego?”
Na tym jednak nie koniec. Fillon miał też przyjąć warte kilkanaście tysięcy euro zegarki od dwóch biznesmenów, w tym od włoskiego bankiera Victora Pablo Dana. Kandydat centroprawicy nie potrafił przy tym wytłumaczyć, dlaczego włoski biznesmen obdarował go zegarkiem. Wiadomo tylko, że Dana chciał kupić francuski klub piłkarski Olympic Marseille. Transakcja nie doszła do skutku. Klub został sprzedany amerykańskiemu miliarderowi Frankowi McCourtowi. Chodzą także słuchy, że Fillon pośredniczył w organizacji spotkań przedstawicieli francuskiego biznesu z Władimirem Putinem. Lista domniemanych grzechów kandydata centroprawicy jest długa. Można by rzec: cóż, trudno, trupy czasami wypadają z szafy. Tak to już jest.
Ale Fillon uważa, że nic złego nie zrobił, bowiem zarówno zatrudnianie członków rodziny przez posłów i senatorów we Francji jego zdaniem to norma (to prawda, ale przepisy wymagają, by pracowali za otrzymywane od podatników wynagrodzenie), jak i przyjmowanie prezentów od ludzi biznesu (Sarkozy tak robił). Fillon jest przekonany, że padł ofiarą politycznego spisku, zorkiestrowanego w Pałacu Elizejskim przez samego prezydenta François Hollande’a.
Bez wątpienia zanim wybuch skandal wokół żony i dzieci Fillona miał on największe szanse na zdobycie fotelu prezydenta. Francuzi są zmęczeni rządami Socjalistów, a w ostatnich latach sympatie wyborców przesunęły się wyraźnie na prawo, co widać po wysokim poparciu w sondażach dla Le Pen. Fillon zebrałby zapewne także szerzy elektorat w drugiej turze niż Le Pen, która proponuje wyjście Francji z euro i UE, czego Francuzi nie chcą. Jeśli kandydatka Frontu Narodowego spotka się więc w drugiej turze z Macronem, który niedawno należał jeszcze do Partii Socjalistycznej i niemal w niczym prócz wieku nie różni się od Hollande’a, prawdopodobnie z nim przegra.
Do tego nie jest też tajemnicą, że Fillon jest przeciwnikiem aborcji i homomałżeństw, które zalegalizował we Francji Hollande, i jest związany z „Manif pour tous” oraz środowiskami katolickimi. Sam jest gorliwym katolikiem. Zapewne Hollande nie chciałby go widzieć w roli prezydenta. Tyle, że Fillon choć podkreślił, że aborcja jego zdaniem nie jest „prawem podstawowym” i że chciał by uniemożliwić parom homoseksualnym adopcję dzieci, zadeklarował jasno, że gdy zostanie prezydentem nie cofnie legalizacji homomałżeństw ani nie zakaże aborcji.
Ciąg dalszy na kolejnej stronie
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/333874-fillon-oskarza-hollandea-francuski-prezydent-przekazywal-mediom-kompromitujace-informacje-na-temat-kandydata-prawicy