Do wydarzeń, mających w niedzielę miejsce nie tylko w Moskwie, ale w bardzo wielu rosyjskich miastach, trzeba podchodzić chłodno. Pamiętamy przecież nieoczekiwany przez niemal nikogo wybuch rosyjskiego ruchu demokratycznego pod koniec 2011 roku (po „podfałszowanych” wyborach do Dumy), wrażenie że zasadnicze przemiany w tym kraju są na wyciągnięcie ręki, i całkowite fiasko demokratycznej opozycji już po kilku miesiącach od tego momentu.
Poczyniwszy to zastrzeżenie, pokuśmy się o kilka obserwacji.
Po pierwsze, zadziwia nie tyle liczba uczestników antykorupcyjnych protestów, ile ich skala geograficzna. Liberalna opozycja nawet w latach 2011-12 potrafiła organizować jednoczesne demonstracje jedynie w stolicy, Petersburgu i kilku jeszcze największych miastach. Teraz mieliśmy do czynienia z manifestacjami w kilkudziesięciu ośrodkach. W Rosji, która zasadniczo cała jest pasywna i bierna, a wszystko co nie jest Moskwą i „drugą stolicą” jest pasywne i bierne nie w dwu-, tylko w trójnasób, to znacząca informacja.
Po drugie, choć liczba demonstrujących w Moskwie nie imponuje w porównaniu do największych wieców i pochodów z tamtej epoki, to zarazem były to bez wątpienia największe opozycyjne zgromadzenia od załamania ruchu demokratycznego w 2012 roku. To również znaczące, zwłaszcza że i w stolicy, i w zdecydowanej większości miast władze odmówiły zgody na protesty. Było więc jasne że policja będzie interweniować; idący na manifestację wiedzieli, że może im grozić pobicie i zatrzymanie.
Po trzecie, demonstracje miały charakter wybitnie młodzieżowy. Przypomnijmy, że podobnie wyglądały pierwsze demokratyczne protesty w grudniu 2011 roku, a po kilku dniach do ówczesnych studentów pierwszych lat dołączyło pokolenie 30-letniej inteligencji. Nie wiemy oczywiście, co (i czy cokolwiek) będzie się działo teraz, a więc również i tego, czy ta sekwencja się powtórzy. Podkreślmy jednak, że młodzieżowość niedzielnych protestów była jeszcze bardziej widoczna, niż tych z początku grudnia 2011. Byli to w większości studenci pierwszych lat, i wręcz bardzo wielu uczniów szkół średnich, którzy odegrali znaczącą rolę w zajściach. A to oznacza, że putinowski system polityczny staje wobec problemu pokoleniowego. Że zaczyna być odrzucany przez najaktywniejszą część najmłodszej, wchodzącej w dorosłość generacji.
„Oni są nawet w mniejszym stopniu świadome antyputinowscy, a w większym - po prostu ogólnie „anty”. Nie widzą dla siebie perspektyw, czują się skazani na rolę pańszczyźnianego chłopa. I, paradoksalnie częściowo na skutek właśnie putinowskiej propagandy uważają, że nawet wyjechać z kraju w poszukiwaniu pracy im się nie uda, no bo przecież Rosjan wszędzie nienawidzą” – mówi mi moskiewski dziennikarz.
Ciekawa opinia. Ci, którzy znają rosyjski, mogą tu jednak zobaczyć młodzież, demonstrującą w syberyjskim Tomsku (jedno z nielicznych miast gdzie protest był legalny).
Te młodziutkie chłopaki i dziewczyny nie robią wrażenia zdesperowanych chłopów pańszczyźnianych. Są natomiast bardzo świadomi i wiedzą, czego chcą. A chcą demokracji i walki z korupcją.
Przypomnijmy, że dotąd system potrafił, przez szereg manewrowanych przez siebie organizacji, efektywnie manipulować młodym pokoleniem Rosjan, częściowo przeciągać je na swoją stronę, częściowo wpychać w bierność. Nie można wykluczyć, że i teraz to się uda; na razie jednak – powtórzmy – system ma wyraźny problem.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Do wydarzeń, mających w niedzielę miejsce nie tylko w Moskwie, ale w bardzo wielu rosyjskich miastach, trzeba podchodzić chłodno. Pamiętamy przecież nieoczekiwany przez niemal nikogo wybuch rosyjskiego ruchu demokratycznego pod koniec 2011 roku (po „podfałszowanych” wyborach do Dumy), wrażenie że zasadnicze przemiany w tym kraju są na wyciągnięcie ręki, i całkowite fiasko demokratycznej opozycji już po kilku miesiącach od tego momentu.
Poczyniwszy to zastrzeżenie, pokuśmy się o kilka obserwacji.
Po pierwsze, zadziwia nie tyle liczba uczestników antykorupcyjnych protestów, ile ich skala geograficzna. Liberalna opozycja nawet w latach 2011-12 potrafiła organizować jednoczesne demonstracje jedynie w stolicy, Petersburgu i kilku jeszcze największych miastach. Teraz mieliśmy do czynienia z manifestacjami w kilkudziesięciu ośrodkach. W Rosji, która zasadniczo cała jest pasywna i bierna, a wszystko co nie jest Moskwą i „drugą stolicą” jest pasywne i bierne nie w dwu-, tylko w trójnasób, to znacząca informacja.
Po drugie, choć liczba demonstrujących w Moskwie nie imponuje w porównaniu do największych wieców i pochodów z tamtej epoki, to zarazem były to bez wątpienia największe opozycyjne zgromadzenia od załamania ruchu demokratycznego w 2012 roku. To również znaczące, zwłaszcza że i w stolicy, i w zdecydowanej większości miast władze odmówiły zgody na protesty. Było więc jasne że policja będzie interweniować; idący na manifestację wiedzieli, że może im grozić pobicie i zatrzymanie.
Po trzecie, demonstracje miały charakter wybitnie młodzieżowy. Przypomnijmy, że podobnie wyglądały pierwsze demokratyczne protesty w grudniu 2011 roku, a po kilku dniach do ówczesnych studentów pierwszych lat dołączyło pokolenie 30-letniej inteligencji. Nie wiemy oczywiście, co (i czy cokolwiek) będzie się działo teraz, a więc również i tego, czy ta sekwencja się powtórzy. Podkreślmy jednak, że młodzieżowość niedzielnych protestów była jeszcze bardziej widoczna, niż tych z początku grudnia 2011. Byli to w większości studenci pierwszych lat, i wręcz bardzo wielu uczniów szkół średnich, którzy odegrali znaczącą rolę w zajściach. A to oznacza, że putinowski system polityczny staje wobec problemu pokoleniowego. Że zaczyna być odrzucany przez najaktywniejszą część najmłodszej, wchodzącej w dorosłość generacji.
„Oni są nawet w mniejszym stopniu świadome antyputinowscy, a w większym - po prostu ogólnie „anty”. Nie widzą dla siebie perspektyw, czują się skazani na rolę pańszczyźnianego chłopa. I, paradoksalnie częściowo na skutek właśnie putinowskiej propagandy uważają, że nawet wyjechać z kraju w poszukiwaniu pracy im się nie uda, no bo przecież Rosjan wszędzie nienawidzą” – mówi mi moskiewski dziennikarz.
Ciekawa opinia. Ci, którzy znają rosyjski, mogą tu jednak zobaczyć młodzież, demonstrującą w syberyjskim Tomsku (jedno z nielicznych miast gdzie protest był legalny).
Te młodziutkie chłopaki i dziewczyny nie robią wrażenia zdesperowanych chłopów pańszczyźnianych. Są natomiast bardzo świadomi i wiedzą, czego chcą. A chcą demokracji i walki z korupcją.
Przypomnijmy, że dotąd system potrafił, przez szereg manewrowanych przez siebie organizacji, efektywnie manipulować młodym pokoleniem Rosjan, częściowo przeciągać je na swoją stronę, częściowo wpychać w bierność. Nie można wykluczyć, że i teraz to się uda; na razie jednak – powtórzmy – system ma wyraźny problem.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/333088-rosyjska-mlodziez-przeciw-putinowi-kreml-staje-wobec-problemu-pokoleniowego