995 tysięcy – tyle mieszkańców liczy drugi po Bremie najmniejszy kraj związkowy Niemiec. 800 tys. z nich wybierze dziś nowy parlament (Landtag). Są to pierwsze wybory od chwili ogłoszenia kandydatury byłego szefa Parlamentu Europejskiego Martina Schulza na kanclerza Niemiec. Od tego czasu SPD stale zyskuje w sondażach. Wybory w Kraju Saary pokażą, czy sondażową euforię, tzw. „efekt Schulza”, da się przekuć na konkretne głosy w urnach.
W końcu wybory do Bundestagu odbędą się już za pół roku, a wybory do landtagów są zawsze jakimś probierzem nastrojów przed wyborami powszechnymi w RFN. Po wyborach w Kraju Saary Niemców czekają kolejne – w maju w Szlezwiku-Holsztynie oraz w Nadrenii Północnej-Westfalii.
CDU rządzi Krajem Saary od 18 lat. Od 2012 r. w koalicji z SPD. Ale to może się zmienić. Taką nadzieję mają niemieccy socjaldemokraci. Liczą oni, że popularność Schulza da im zwycięstwo przy urnach. Do chwili ogłoszenia kandydatury byłego szefa PE na kanclerza CDU miała 37 proc. poparcia, a SPD zaledwie 26 proc. W międzyczasie jednak Socjaldemokraci dogonili chadeków i cieszą się 34 proc. poparciem. Ponieważ wygląda na to, że ani Zieloni, ani Liberałowie (FDP) nie wejdą do Landtagu (mają poniżej 5 proc. poparcia w sondażach), czerwono- czerwona koalicja po wyborach staje się coraz bardziej prawdopodobna.
W Saarze przeważają katolicy – 62 procent. Dlatego do tej pory dominowały w niej partie konserwatywne i katolickie. Sondaż zrealizowany dla telewizji ARD zakłada jednak już tylko jednoprocentową przewagę chadeków nad socjaldemokratami. Możliwe są zatem albo rządy wielkiej koalicji, albo koalicja SPD z partią Lewica, która cieszy się aż 12,5 proc. poparciem. AfD wejdzie do landtagu, ale może liczyć zaledwie na 6 proc. głosów.
Czerowno-czerwonej koalicji kanclerz Angela Merkel – jak pisze niemiecki dziennik „Die Welt” chce za wszelką cenę zapobiec. „Nie zmienia się koni w połowie brodu. Musimy zapobiec czerwono-czerwonym i czerwono-zielonym eksperymentom” – powiedziała pani kanclerz zwolennikom chadecji w Kraju Saary kilka dni temu podczas wiecu poparcia dla obecnej premier landu Annegret Kramp-Karrenbauer. Wicepremier Kraaju Saary z ramienia SPD Anke Rehlinger jest jednak pewna zwycięstwa swojej partii. „Wyprzedzimy CDU. Na sto procent” – zadeklarowała.
Gdyby CDU rzeczywiście straciła władzę w Kraju Saary oznaczałoby to, że „efekt Schulza” działa, a Merkel znalazłaby się pod jeszcze większym ostrzałem zwolenników CDU oraz tych posłów chadecji, którzy uważają, że niewystarczająco stanowczo występuje wobec kandydata SPD. Domagają się oni, by Merkel jasno określiła Schulza jako populistę, który uprawia bicie piany, zamiast prowadzić strategię, którą można podsumować pod hasłem: „jestem jaka jestem”.
Ich zdaniem Merkel po trzech kadencjach jako kanclerz stała się miałka i bezbarwna. Nie potrafi wywoływać emocji, które przysporzyły kandydatowi SPD tak wysokie poparcie w sondażach. Schulz mówi o godności i szacunku, obiecuje, że będzie walczył o interesy zwykłych ludzi, stylizując się na coś w rodzaju Robina Hooda z prowincji.
Merkel tymczasem robi dalej to co zwykle, czyli rządzi i wygłasza wyważone przemówienia. To za mało – twierdzą jej krytycy. Na dodatek Merkel szkodzi w ten sposób premier Kraju Saary, którą wielu uważa za jej naturalną następczynię w roli szefowej CDU na poziomie federalnym.
„Wielkie rzeczy powstają zawsze małymi kroczkami” – tak brzmi motto kampanii wyborczej do landtagu Kraju Saary. Te wybory mogą się okazać pierwszym krokiem na długiej i wyboistej drodze Martina Schulza do urzędu kanclerskiego.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/333033-czy-w-kraju-saary-zadziala-efekt-schulza-wybory-w-malenkim-niemieckim-landzie-to-sprawdzian-dla-spd-i-jej-kandydata-na-kanclerza