Spór między Turcją a Holandią się coraz bardziej zaostrza. Prezydentowi Turcji Recepowi Tayyipowi Erdoganowi udał się przy tym prawdziwy majstersztyk. Tanimi prowokacjami (argument ad hitlerum, zarzut rasizmu i islamofobii) skłonił rząd w Hadze do podjęcia radykalnych dyplomatycznych kroków: najpierw nie pozwolił on szefowi MSZ Turcji Mevlutovi Cavusoglu lecieć na spotkanie z wyborcami do Rotterdamu, następnie wyrzucił turecką minister edukacji Fatmę Betül Sayan Kaya z kraju. Została ona eskortowana przez policję aż do granicy z Niemcami. Nawet jeśli nie przepada się za Erdoganem, trudno widzieć w tym cokolwiek innego niż wrogi gest, niegodny liberalnej demokracji.
Tak twarda postawa może wydawać się niektórym godna podziwu, szczególnie wobec polityka, który steruje swój kraj w kierunku autokracji i wykorzystuje tysiące Turków żyjących w Holandii do swoich celów. Niestety na całym zamieszaniu skorzysta wyłącznie Erdogan. Liberalne holenderskie elity zignorowały apele tureckiej opozycji, z pro-kurdyjską HDP włącznie, by pozwolić tureckim ministrom na przedreferendalną agitację. By nie wpadać w pułapkę sztucznego konfliktu, wywołanego przez Erdogana na użytek wewnętrzny. Efekty już widać. Skutek działań Hagi jest wprost odwrotny od zamierzonego.
Premier Mark Rutte nie chciał, by Erdogan uprawiał w jego kraju politykę? A dokładnie to mu właśnie umożliwił. Turcy żyjący w Holandii (jest ich ok. 300 tys.) się zmobilizowali w obronie „swojego” prezydenta i rządu, spirala złych emocji się nakręca, a Erdogan zyskał okazję, by zrobić z siebie ofiarę rzekomo wrogich Turcji zachodnich elit.
Od chwili puczu w lipcu ub.r. turecki prezydent podkręca antyzachodnie nastroje nad Bosforem, by skonsolidować swoją władzę. Holendrzy mu właśnie w tym pomogli. Może mu to utorować drogę do zwycięstwa w referendum nad zmianą konstytucji, które odbędzie się 16 kwietnia. Zniknąć ma urząd premiera, a prezydent uzyska nader szeroką władzę wykonawczą. Nie będzie też odpowiadał bezpośrednio przed parlamentem, a procedura impeachmentu zostanie niezwykle utrudniona.
Rząd w Hadze właśnie dostarczył Erdoganowi argumentów, dlaczego tak właśnie być musi. Tylko silny prezydent może w końcu obronić Turcję przed wrogimi jej siłami, które ostatnio można znaleźć nie tylko w USA, ukrywających rzekomo kaznodzieję Fetullaha Gulena, ale także w Niemczech, z którymi Erdogan toczy m.in. spór o dostęp do bazy NATO w Incirlik, gdzie stacjonują żołnierze Bundeswehry.
Niemcy, podobnie jak Holendrzy, odmówili kilku politykom tureckim wzięcia udziału w przedreferendalnych wiecach i spotkaniach z zamieszkałymi w RFN Turkami. Uczyniły to jednak władze gmin, gdzie te wiece miały się odbyć, rząd w Berlinie w tej sprawie milczy, by nie zaostrzać sporu. W końcu zbliża się wiosna, coraz łatwiej przepłynąć Morze Egejskie, można też znów ruszyć szlakiem przez Bałkany. Berlin wie, że na eskalację konfliktu z Ankarą nie może sobie pozwolić. Wie o tym też Unia, która zupełnie po cichu wstrzymała realizację kliku ważnych programów pomocowych dla Turcji.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Spór między Turcją a Holandią się coraz bardziej zaostrza. Prezydentowi Turcji Recepowi Tayyipowi Erdoganowi udał się przy tym prawdziwy majstersztyk. Tanimi prowokacjami (argument ad hitlerum, zarzut rasizmu i islamofobii) skłonił rząd w Hadze do podjęcia radykalnych dyplomatycznych kroków: najpierw nie pozwolił on szefowi MSZ Turcji Mevlutovi Cavusoglu lecieć na spotkanie z wyborcami do Rotterdamu, następnie wyrzucił turecką minister edukacji Fatmę Betül Sayan Kaya z kraju. Została ona eskortowana przez policję aż do granicy z Niemcami. Nawet jeśli nie przepada się za Erdoganem, trudno widzieć w tym cokolwiek innego niż wrogi gest, niegodny liberalnej demokracji.
Tak twarda postawa może wydawać się niektórym godna podziwu, szczególnie wobec polityka, który steruje swój kraj w kierunku autokracji i wykorzystuje tysiące Turków żyjących w Holandii do swoich celów. Niestety na całym zamieszaniu skorzysta wyłącznie Erdogan. Liberalne holenderskie elity zignorowały apele tureckiej opozycji, z pro-kurdyjską HDP włącznie, by pozwolić tureckim ministrom na przedreferendalną agitację. By nie wpadać w pułapkę sztucznego konfliktu, wywołanego przez Erdogana na użytek wewnętrzny. Efekty już widać. Skutek działań Hagi jest wprost odwrotny od zamierzonego.
Premier Mark Rutte nie chciał, by Erdogan uprawiał w jego kraju politykę? A dokładnie to mu właśnie umożliwił. Turcy żyjący w Holandii (jest ich ok. 300 tys.) się zmobilizowali w obronie „swojego” prezydenta i rządu, spirala złych emocji się nakręca, a Erdogan zyskał okazję, by zrobić z siebie ofiarę rzekomo wrogich Turcji zachodnich elit.
Od chwili puczu w lipcu ub.r. turecki prezydent podkręca antyzachodnie nastroje nad Bosforem, by skonsolidować swoją władzę. Holendrzy mu właśnie w tym pomogli. Może mu to utorować drogę do zwycięstwa w referendum nad zmianą konstytucji, które odbędzie się 16 kwietnia. Zniknąć ma urząd premiera, a prezydent uzyska nader szeroką władzę wykonawczą. Nie będzie też odpowiadał bezpośrednio przed parlamentem, a procedura impeachmentu zostanie niezwykle utrudniona.
Rząd w Hadze właśnie dostarczył Erdoganowi argumentów, dlaczego tak właśnie być musi. Tylko silny prezydent może w końcu obronić Turcję przed wrogimi jej siłami, które ostatnio można znaleźć nie tylko w USA, ukrywających rzekomo kaznodzieję Fetullaha Gulena, ale także w Niemczech, z którymi Erdogan toczy m.in. spór o dostęp do bazy NATO w Incirlik, gdzie stacjonują żołnierze Bundeswehry.
Niemcy, podobnie jak Holendrzy, odmówili kilku politykom tureckim wzięcia udziału w przedreferendalnych wiecach i spotkaniach z zamieszkałymi w RFN Turkami. Uczyniły to jednak władze gmin, gdzie te wiece miały się odbyć, rząd w Berlinie w tej sprawie milczy, by nie zaostrzać sporu. W końcu zbliża się wiosna, coraz łatwiej przepłynąć Morze Egejskie, można też znów ruszyć szlakiem przez Bałkany. Berlin wie, że na eskalację konfliktu z Ankarą nie może sobie pozwolić. Wie o tym też Unia, która zupełnie po cichu wstrzymała realizację kliku ważnych programów pomocowych dla Turcji.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/331188-w-pulapce-erdogana-czyli-jak-turecki-prezydent-rozgrywa-hage-sultan-znad-bosforu-zyskal-okazje-by-zrobic-z-siebie-ofiare-wrogich-zachodnich-elit