Zaiste, zatrważające jest krótkowzroczność tych, którzy w swoich ocenach politycznych mylą się co chwilę, ale w kółko przekonują audytorium o własnej nieomylności.
Tak, polski rząd poniósł porażkę w związku z wyborem jego zajadłego wroga na stanowisko szefa Rady Europejskiej. Ale każdy kto choć raz w życiu rozegrał partię szachów, wie, że najlepsi szachiści przewidują rozwiązanie na kilkanaście ruchów wcześniej, i że kompletnie nie ma znaczenia, czy po drodze oddadzą jakiegoś piona lub figurę, o ile może to się przyczynić do późniejszego triumfu. Oczywistość tę dedykuję tym, którzy udając politycznych ekspertów wiecznie zajmują się jedynie doraźną analizą teraźniejszości. Tak, powtórzę – polski rząd tę rozgrywkę w Brukseli przegrał. Goliat znokautował Dawida. Szok? Jak dla kogo.
Pytanie zasadnicze brzmi: co w ramach owej porażki udało się polskiemu rządowi uzyskać, a ile stracił. Czy Donald Tusk nie zostałby wybrany, gdyby Polska skorzystała z okazji, by siedzieć cicho? Czy zadecydowało o jego wyborze poparcie Niemiec? Ale wniosków i morałów płynie z tej lekcji znacznie więcej i – co ważne – są one znacznie ciekawsze, niż mantra o przegrywającym z Unią Europejską PiS-ie.
Po pierwsze – otrzymaliśmy odpowiedź na pytanie, czym jest Unia Europejska. Unia Europejska (w świetle wyboru Tuska, ale przecież nie tylko), to monstrualnie rozrośnięta fabryka nakazów, zakazów, sankcji i dotacji. Kto myśli, że dotacje są za darmo albo za „przyłączenie się do walki o pokój na świecie”, ten nie myśli. Unia to także armia urzędników skłonnych do każdego zgięcia kręgosłupa, byle nie wypaść z unijnego obiegu pieniądza. W Brukseli płaci się bardzo dobrze i ci, którzy bredzą o „kupowaniu poparcia za 500 plus” powinni najpierw przyjrzeć się kupowaniu wierności przez Brukselę.
Po drugie – tam, gdzie czołowym graczom Unii Europejskiej jest wygodnie, ich rządy zasłaniają się „prawem unijnym”, „unijnymi zasadami”, wreszcie „unijnymi zwyczajami”. Wtedy mamy odnieść wrażenie, że to nie rządy najbogatszych państw, ale jakaś niezwykle umocowana kasta urzędników odpowiada za europejską integracje, przepisy, unijną politykę zagraniczną. Ale kiedy problem jest prawdziwy i w murze jednakowo myślących o przyszłości Starego Kontynentu pojawia się wyrwa (jak kiedyś Węgry, a dziś Polska), wtedy pejcz do ręki biorą Niemcy. Niedawno szantażowali całą Unię sankcjami wobec tych krajów, które nie chcą przyjmować nieprześwietlonych w żaden sposób imigrantów. Dziś na fali popularności Martina Schulza, człowieka-symbolu samobójczych decyzji Brukseli, kanclerz Merkel udaje, że poszła po rozum do głowy. Warto przypomnieć jej polskim fanom, że to ona jest bezpośrednio odpowiedzialna za rozkwit przestępczego biznesu przemytników ludzi i to ona rozpaczliwie próbuje się dziś z wizerunku tego wykaraskać. Po prostu, na polu proimigranckiej krótkowzroczności Schulza w żaden sposób nie przegoni, więc próbuje uwieść tych, którzy po gwałtach w Kolonii i późniejszych zamachach terrorystycznych mają dość strachu we własnym kraju. Krótko: to Niemcy rządzą Europą i wszelkie bajki o pociągu, do którego zapraszają Francję, Włochy i Hiszpanię, są śmieszne. Te trzy kraje pełnią dla jaśnie państwa z Berlina rolę kamerdynerów, reszta towarzystwa to służący i kucharki. Z tego punktu widzenia projekt Unia powiódł się całkowicie. Dzięki niemu Niemcy nie muszą już dokonywać prób podbicia Europy w inny, bardziej tradycyjny dla siebie sposób. Co ciekawe, ci sami ludzie, którzy bawią się w demokrację stolikową, niedawno próbowali wydrwić na wszystkie sposoby autentycznie demokratyczny wybór Amerykanów. Tak zadufana w sobie kasta brukselska nie tylko, że nie cofnie Europy z drogi do rozpadu i stopniowego przejmowania obyczajów islamskich, ale i popchnie ją tam znacznie szybciej niż sama się spodziewa.
Po trzecie: trzeba mieć klapki na oczach, by nie dostrzec, że unijna demokracja to czysta fasada. Najważniejsze decyzje zapadają w ciemnych gabinetach, w obecności kilku osób, reszta ma się – jak Tusk – podporządkować. Albo wypada z unijnego obiegu pieniądza. Owszem, europosłowie są wybierani demokratycznie, ale widać dziś, jak potworne kolizje rodzi desynchronizacja wyborów europejskich i krajowych. Okazuje się, że część starych europarlamentarzystów może jawnie zwalczać w swoim kraju władzę z nowego rozdania. Dalibóg, jak to się ma przyczynić do uspokojenia sytuacji w Europie, nie mam pojęcia. Ale wiem, że unijne struktury stały się dla możnych tego świata narzędziem nacisku bezpośredniego. Szkoda czasu, by wymieniać dziesiątki przykładów na to, że w oczach choćby Komisji Europejskiej są dziś na Starym Kontynencie równi i równiejsi.
To wnioski pierwsze z brzegu. Ale najważniejszy cel „zagrywki” PiS z Jackiem Saryusz-Wolskim został osiągnięty. Od tej pory Donald Tusk jako przewodniczący Rady Europejskiej będzie musiał powściągnąć nieco swoje komentarze dotyczące sytuacji w Polsce. Wczorajsze i dzisiejsze zapewnienia, że „pozostanie bezstronny”, można oczywiście włożyć tam, gdzie wszystkie opowieści Radka Sikorskiego, ale tak łatwo mu już nie będzie łączyć funkcji szefa RE z mitem ostatniej nadziei PO na powrót do władzy.
I to jest najzabawniejszy plus dla wszystkich jego przeciwników. Bo to dziś jedyny polski polityk, sorry, europejski, który mógłby totalną opozycję nad Wisła wprowadzić z powrotem do ministerialnych gabinetów. Wygląda więc na to, że wszyscy powinni dziś być zadowoleni. PiS przegrało, ale za to nie ma już z kim przegrać. Schetyna wygrał podwójnie – po pierwsze PiS przegrało, po drugie jego dawny pryncypał nie wraca do Polski. Nawet Adam Michnik może się cieszyć. Udało mu się dziś wytrzeć sobie usta dorobkiem Jana Pawła II, choć to jego ludzie najgłośniej chwalili „spektakl”, który pamięć Papieża Polaka hańbi i kala. Wreszcie sam Tusk – nie musi już udawać, że reprezentując Niemcy, tak naprawdę reprezentuje Polskę. I że jego stanowisko nie ma narodowości. Już nawet dziecko wie, że ma. I to dobrze mu znaną.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/330876-unia-europejska-to-gra-w-ktorej-28-graczy-biega-po-brukseli-a-i-tak-wygrywaja-niemcy
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.