W wyścigu prezydenckim we Francji liczy się już tylko pięciu kandydatów: Emmanuel Macron, Marina Le Pen, Benoit Hamon, Jean-Luc Melenchon i Francois Fillon. Jeszcze kilka tygodni temu pierwsze miejsce we wszystkich sondażach zajmował ten ostatni. Powtarzano wówczas, że zwycięstwo Fillona będzie niespodziewanym triumfem katolicyzmu nad Sekwaną. Jedni mówili z nadzieją, że dojdzie dzięki temu do odrodzenia wartości moralnych w życiu publicznym, drudzy ze zgrozą, że władzę obejmie chrześcijański integrysta.
Dziś na skutek afery „Penelopagate“ notowania Fillona gwałtownie poleciały w dół, choć nie stracił on całkowicie szans na prezydenturę. Jednak wyłudzenie prawie miliona euro od skarbu państwa za fikcyjną pracę swej małżonki jako asystentki kładzie się poważnym cieniem na jego politycznym wizerunku. Najbardziej rozczarowane postawą Fillona czują się osoby wierzące, które po ujawnieniu skandalu przestały widzieć w nim swojego reprezentanta.
Sam zainteresowany daje im zresztą kolejne powody po konfuzji. Jak zareagował Fillon, gdy przeciwnicy polityczni oskarżyli go, że zawsze popierał prawo do ochrony życia dzieci nienarodzonych? Gwałtownie temu zaprzeczył. Powiedział, że w czasie swej długiej kariery parlamentarnej zawsze głosował za wszystkimi przepisami, które pozwalały rozszerzyć dostępność aborcji.
Sprawą zajęli się dziennikarze „Le Monde“. Obliczyli, że od roku 1981, gdy 27-letni wówczas Francois Fillon po raz pierwszy został wybrany do Zgromadzenia Narodowego, ustawy związane z aborcją były w parlamencie francuskim poddawane pod głosowanie pięć razy (np. kwestia pokrycia kosztów aborcji z ubezpieczenia zdrowotnego czy wyjęcia o kolejne dwa tygodnie życia nienarodzonych spod ochrony prawnej państwa). Okazuje się, że czterokrotnie Fillon głosował za rozwiązaniami chroniącymi życie, zaś raz był nieobecny, ale wówczas opublikował w internecie tekst przeciw poprawkom proaborcyjnym. Głosował więc „pro-life“, choć dziś zarzeka się, że to nieprawda i zawsze prezentował stanowisko „pro-choice“.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
W wyścigu prezydenckim we Francji liczy się już tylko pięciu kandydatów: Emmanuel Macron, Marina Le Pen, Benoit Hamon, Jean-Luc Melenchon i Francois Fillon. Jeszcze kilka tygodni temu pierwsze miejsce we wszystkich sondażach zajmował ten ostatni. Powtarzano wówczas, że zwycięstwo Fillona będzie niespodziewanym triumfem katolicyzmu nad Sekwaną. Jedni mówili z nadzieją, że dojdzie dzięki temu do odrodzenia wartości moralnych w życiu publicznym, drudzy ze zgrozą, że władzę obejmie chrześcijański integrysta.
Dziś na skutek afery „Penelopagate“ notowania Fillona gwałtownie poleciały w dół, choć nie stracił on całkowicie szans na prezydenturę. Jednak wyłudzenie prawie miliona euro od skarbu państwa za fikcyjną pracę swej małżonki jako asystentki kładzie się poważnym cieniem na jego politycznym wizerunku. Najbardziej rozczarowane postawą Fillona czują się osoby wierzące, które po ujawnieniu skandalu przestały widzieć w nim swojego reprezentanta.
Sam zainteresowany daje im zresztą kolejne powody po konfuzji. Jak zareagował Fillon, gdy przeciwnicy polityczni oskarżyli go, że zawsze popierał prawo do ochrony życia dzieci nienarodzonych? Gwałtownie temu zaprzeczył. Powiedział, że w czasie swej długiej kariery parlamentarnej zawsze głosował za wszystkimi przepisami, które pozwalały rozszerzyć dostępność aborcji.
Sprawą zajęli się dziennikarze „Le Monde“. Obliczyli, że od roku 1981, gdy 27-letni wówczas Francois Fillon po raz pierwszy został wybrany do Zgromadzenia Narodowego, ustawy związane z aborcją były w parlamencie francuskim poddawane pod głosowanie pięć razy (np. kwestia pokrycia kosztów aborcji z ubezpieczenia zdrowotnego czy wyjęcia o kolejne dwa tygodnie życia nienarodzonych spod ochrony prawnej państwa). Okazuje się, że czterokrotnie Fillon głosował za rozwiązaniami chroniącymi życie, zaś raz był nieobecny, ale wówczas opublikował w internecie tekst przeciw poprawkom proaborcyjnym. Głosował więc „pro-life“, choć dziś zarzeka się, że to nieprawda i zawsze prezentował stanowisko „pro-choice“.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/329171-francois-fillon-czyli-zombie-katolik-bardziej-katolik-czy-bardziej-zombie