Historia potrafi płatać figle, słodki jest smak zemsty. Amerykańskie elity zakochane do utraty rozsądku w globalnej władzy, organizujące rewolucje i przewroty, zmieniające tyle razy i przez tyle lat reżimy w różnych częściach świata, same poznają smak rewolucji i zmianę reżimu w samym mateczniku globalizmu, w USA.
Dzisiejsze zmagania można w skrócie określić: zwolennicy suwerennych państw, kontra lewaccy globaliści. Pamiętajmy, że ostatni dwu-minutowy klip wyborczy z kampani prezydenckiej Trumpa pokazywał przyszłego prezydenta obiecujące go zmiecenie globalistów, którzy osłabiają Amerykę.
W Ameryce bałagan i zadyma, prezydent Trump pełen rewolucyjnej nadziei, w swojej misji odbudowy świetności Ameryki (America First!), grzęźnie w tłustym szlamie narosłej biurokracji, jak w przysłowiowych sidłach kłusowników lewackiej wizji przyszłości. Ataki aktywistów niespodziewanie odsuniętej od żłobu partii nadchodzą z wielu stron, pierwszy miesiąc (zwykle miodowy) prezydenckiej kadencji oznaczony jest istnym chaosem. Ludzie mediów na co dzień urabiający opinię publiczną w/g sondaży i badań, głosują i finansowo wspierają lewicę (Partia Demokratyczna), aż w 88% (!). Do tego trzeba dorzucić ok. 90% opiniotwórczego Hollywood. Zarówno komicy jak i psychiatrzy (zwykle czerwoni) nawet niedawno ogłosili, że Trump jest umysłowo chory, pewnie dlatego, że nie myśli tak jak oni…
Celem globalistów i lewactwa jest poszerzenie i utrzymanie stanu posiadania, marzy im się impeachment. W sumie posiadają wszystkie narzędzia aby dokonać swojej brudnej roboty. Pojawia się jednak wiele problemów, media i lobbyści sprawnie kontrolowane przez globalistów, nie zbudowały pozycji prezydenta Trumpa, więc trudno im go zniszczyć. W ich rękach jest jednak ogromna większość państwowej biurokracji, której zadaniem będzie torpedowanie i ośmieszanie Trumpa. Czy zdoła on w miarę szybko i sprawnie oczyścić stajnię Augiasza dotychczas zarządzającą państwową machiną?
Globaliści jadąc na lewicy pucując koronę dla demokratki Hillary Clinton zostali zaskoczeni i ścięci z nóg przez miliardera, który najlepiej potrafił wyartykułować bolączki, niepokoje i nadzieje zwykłych Amerykanów. Trump uchodził za sprawnie zbijającego majątek lowelasa i nikt nie brał go na poważnie. Przypomina mi to z innej beczki (bo polskiej), sytuację w której przed laty sowiecki aparat bezpieczeństwa w Polsce spośród kilku przedstawionych kandydatów, zatwierdził Karola Wojtyłę na biskupstwo, no bo to jakiś poeta i pewnie lekkoduch, więc nie przyniesie szkody….
Trump tak naprawdę jest rewolucjonistą, w którego planach jest zatrzymanie zwycięskiego pochodu globalistów, w planach których już nie ma miejsca dla suwerennych narodów. Ich nowoczesność to zaprzeczenie tradycyjnych wartości, religii, rodziny i narodowego państwa. Rewolucja trumpistów natomiast zakłada zmianę dotąd preferowanych porozumień globalnych, na dwustronne respektujące interes suwerennych narodów. Celem Trumpa jest odnowienie, sanacja narodu, przywrócenie i umocnienie jego suwerenności.
Dziś najbardziej zaskakującą wydaje się być rozpętana przez globalną lewicę dzika antyrosyjska histeria. Doszło już do tego, że rosyjską interwencję cybernetyczną, przecież uprawianą przez wszystkie kraje, która według lewicy miała decydujący wpływ na wygraną Trumpa, lewicowi komentatorzy porównują do ataku 9/11 na wieże WTC ! Sugerując przy tym, że USA jest w stanie wojny z Rosją, czyli czyste szaleństwo! Widać, że te błyskawiczne przegrupowania totalnej opozycji nie są łatwe. W improwizowanej kampanii przeciwko Trumpowi czarna kongresmenka z południowej Kalifornii, Maxine Waters, która generalnie nie grzeszy mądrością, w szale wiązania Trumpa z Rosją, zażądała, aby Putin wycofał się z Korei (!) Pewnie miała na myśli Krym, ale kto to może wiedzieć? Inna kongresowa artystka, Nancy Pelosi (była spiker Kongresu), z San Francisco, była przywódczyni i następna obrończyni biednych i uciśnionych, choć jedna z najbogatszych w Kongresie, podczas ostrej krytycznej i ostrej potępiającej wypowiedzi na temat obecnego prezydenta, powiedziała, że już dłużej nie może współpracować z prezydentem… Bushem (!) Czyli pełen cyrk, z interesującymi okazami, ale media uroczo milczą…
Zastanawia ten nagły, wprost gorączkowy, zwrot sprzymierzonej z globalistami lewicy przeciwko Rosji. Przecież międzynarodowa pozycja Putina jest prostą konsekwencją zagadkowej polityki prezydenta Baracka Husseina Obamy (komucha i domniemanego muzułmanina). Pamiętamy niesławny reset (Hillary z Ławrowem), demokraci wyśmiewali wcześniej niezdarne próby Busha młodszego, dogadania się z Putinem, który “spojrzał w oczy Putina i zobaczył jego duszę”. Więc inteligentny Obama miał wyprasować powstałe zmarszczki na słonecznej drodze przyjaźni rosyjsko - amerykańskiej. Hillary Clinton, będąc sekretarzem stanu administracji Obamy, poprzez Johna Podestę (późniejszy szef jej prezydenckiej kampanii, a wcześniej płatnego rosyjskiego lobbystę!) załatwiła Putinowi zakupienie 20% strategicznych zasobów amerykańskich złóż uranu. Jej mąż, Bill Clinton udał się wtedy do Moskwy, gdzie za godzinne przemówienie zainkasował, aż $500,000.00, dodatkowo fundacja rodziny Clintonów otrzymała z rosyjskich źródeł $3 mln! I to towarzystwo ma teraz czelność wskazywać na Trumpa, jako na osobę powiązaną finansowo z Rosją! Wolne żarty dla naiwnych… Prezydent Trump na konferencji prasowej powiedział:
“Ona dała im drogocenny uran. Dała inne rzeczy. Oni mówią, że ja mam bliskie stosunki z Rosją, Hillary Clinton oddała im 20% uranu z zasobów USA, więc to ona jest blisko z Rosją. Wiecie co ja dałem Rosji? Nic.”
Czy w konsekwencji ten akt perwersyjnej korupcji (odsprzedanie strategicznego surowca) spotkał się z potępieniem mediów, jako wyraz powiedzmy, nawet najzwyklejszej korupcji? Nie, wtedy media uroczo milczały. Kiedy prezydent Obama ubiegający się o drugą kadencję w 2012 r., nie wiedząc o włączonym mikrofonie zwierzył się Miedwiediewowi, żeby ten poprosił o cierpliwość Putina zapowiadając, że po wygranych wyborach będzie bardziej “elastyczny”. Media dalej uroczo milczały… Dziś na siłę, gorączkowo i histerycznie próbują tropić rosyjski ślad w administracji Trumpa. Pozostali po Obamie federalni demokraci w służbach i poszczególnych departamentach rządowych bojkotują i zwalczają nowego prezydenta. Doszło do takiego skandalu, że treści rozmów Trumpa z prezydentem Meksyku i z premierem Australii przeciekły do mediów. Media uroczo milczały, że to przestępstwo, a co najwyżej użyły przecieku do wściekłych ataków na administrację Trumpa. Dziś pozytywne notowania Trumpa plasują się na 55% (co oznacza wzrost w ciągu tygodnia o 5%). Co prawda republikańscy prezydenci generalnie nie mają dobrych mediów, Bush młodszy też był bezpardonowo atakowany, ale głównie po wojnie irackiej, Trump mógł mieć sobie swoje miodowe miesiące w trzech małżeństwach, ale tu został od razu zaatakowany z poniemieckiej grubej Berty!
cd na następnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Historia potrafi płatać figle, słodki jest smak zemsty. Amerykańskie elity zakochane do utraty rozsądku w globalnej władzy, organizujące rewolucje i przewroty, zmieniające tyle razy i przez tyle lat reżimy w różnych częściach świata, same poznają smak rewolucji i zmianę reżimu w samym mateczniku globalizmu, w USA.
Dzisiejsze zmagania można w skrócie określić: zwolennicy suwerennych państw, kontra lewaccy globaliści. Pamiętajmy, że ostatni dwu-minutowy klip wyborczy z kampani prezydenckiej Trumpa pokazywał przyszłego prezydenta obiecujące go zmiecenie globalistów, którzy osłabiają Amerykę.
W Ameryce bałagan i zadyma, prezydent Trump pełen rewolucyjnej nadziei, w swojej misji odbudowy świetności Ameryki (America First!), grzęźnie w tłustym szlamie narosłej biurokracji, jak w przysłowiowych sidłach kłusowników lewackiej wizji przyszłości. Ataki aktywistów niespodziewanie odsuniętej od żłobu partii nadchodzą z wielu stron, pierwszy miesiąc (zwykle miodowy) prezydenckiej kadencji oznaczony jest istnym chaosem. Ludzie mediów na co dzień urabiający opinię publiczną w/g sondaży i badań, głosują i finansowo wspierają lewicę (Partia Demokratyczna), aż w 88% (!). Do tego trzeba dorzucić ok. 90% opiniotwórczego Hollywood. Zarówno komicy jak i psychiatrzy (zwykle czerwoni) nawet niedawno ogłosili, że Trump jest umysłowo chory, pewnie dlatego, że nie myśli tak jak oni…
Celem globalistów i lewactwa jest poszerzenie i utrzymanie stanu posiadania, marzy im się impeachment. W sumie posiadają wszystkie narzędzia aby dokonać swojej brudnej roboty. Pojawia się jednak wiele problemów, media i lobbyści sprawnie kontrolowane przez globalistów, nie zbudowały pozycji prezydenta Trumpa, więc trudno im go zniszczyć. W ich rękach jest jednak ogromna większość państwowej biurokracji, której zadaniem będzie torpedowanie i ośmieszanie Trumpa. Czy zdoła on w miarę szybko i sprawnie oczyścić stajnię Augiasza dotychczas zarządzającą państwową machiną?
Globaliści jadąc na lewicy pucując koronę dla demokratki Hillary Clinton zostali zaskoczeni i ścięci z nóg przez miliardera, który najlepiej potrafił wyartykułować bolączki, niepokoje i nadzieje zwykłych Amerykanów. Trump uchodził za sprawnie zbijającego majątek lowelasa i nikt nie brał go na poważnie. Przypomina mi to z innej beczki (bo polskiej), sytuację w której przed laty sowiecki aparat bezpieczeństwa w Polsce spośród kilku przedstawionych kandydatów, zatwierdził Karola Wojtyłę na biskupstwo, no bo to jakiś poeta i pewnie lekkoduch, więc nie przyniesie szkody….
Trump tak naprawdę jest rewolucjonistą, w którego planach jest zatrzymanie zwycięskiego pochodu globalistów, w planach których już nie ma miejsca dla suwerennych narodów. Ich nowoczesność to zaprzeczenie tradycyjnych wartości, religii, rodziny i narodowego państwa. Rewolucja trumpistów natomiast zakłada zmianę dotąd preferowanych porozumień globalnych, na dwustronne respektujące interes suwerennych narodów. Celem Trumpa jest odnowienie, sanacja narodu, przywrócenie i umocnienie jego suwerenności.
Dziś najbardziej zaskakującą wydaje się być rozpętana przez globalną lewicę dzika antyrosyjska histeria. Doszło już do tego, że rosyjską interwencję cybernetyczną, przecież uprawianą przez wszystkie kraje, która według lewicy miała decydujący wpływ na wygraną Trumpa, lewicowi komentatorzy porównują do ataku 9/11 na wieże WTC ! Sugerując przy tym, że USA jest w stanie wojny z Rosją, czyli czyste szaleństwo! Widać, że te błyskawiczne przegrupowania totalnej opozycji nie są łatwe. W improwizowanej kampanii przeciwko Trumpowi czarna kongresmenka z południowej Kalifornii, Maxine Waters, która generalnie nie grzeszy mądrością, w szale wiązania Trumpa z Rosją, zażądała, aby Putin wycofał się z Korei (!) Pewnie miała na myśli Krym, ale kto to może wiedzieć? Inna kongresowa artystka, Nancy Pelosi (była spiker Kongresu), z San Francisco, była przywódczyni i następna obrończyni biednych i uciśnionych, choć jedna z najbogatszych w Kongresie, podczas ostrej krytycznej i ostrej potępiającej wypowiedzi na temat obecnego prezydenta, powiedziała, że już dłużej nie może współpracować z prezydentem… Bushem (!) Czyli pełen cyrk, z interesującymi okazami, ale media uroczo milczą…
Zastanawia ten nagły, wprost gorączkowy, zwrot sprzymierzonej z globalistami lewicy przeciwko Rosji. Przecież międzynarodowa pozycja Putina jest prostą konsekwencją zagadkowej polityki prezydenta Baracka Husseina Obamy (komucha i domniemanego muzułmanina). Pamiętamy niesławny reset (Hillary z Ławrowem), demokraci wyśmiewali wcześniej niezdarne próby Busha młodszego, dogadania się z Putinem, który “spojrzał w oczy Putina i zobaczył jego duszę”. Więc inteligentny Obama miał wyprasować powstałe zmarszczki na słonecznej drodze przyjaźni rosyjsko - amerykańskiej. Hillary Clinton, będąc sekretarzem stanu administracji Obamy, poprzez Johna Podestę (późniejszy szef jej prezydenckiej kampanii, a wcześniej płatnego rosyjskiego lobbystę!) załatwiła Putinowi zakupienie 20% strategicznych zasobów amerykańskich złóż uranu. Jej mąż, Bill Clinton udał się wtedy do Moskwy, gdzie za godzinne przemówienie zainkasował, aż $500,000.00, dodatkowo fundacja rodziny Clintonów otrzymała z rosyjskich źródeł $3 mln! I to towarzystwo ma teraz czelność wskazywać na Trumpa, jako na osobę powiązaną finansowo z Rosją! Wolne żarty dla naiwnych… Prezydent Trump na konferencji prasowej powiedział:
“Ona dała im drogocenny uran. Dała inne rzeczy. Oni mówią, że ja mam bliskie stosunki z Rosją, Hillary Clinton oddała im 20% uranu z zasobów USA, więc to ona jest blisko z Rosją. Wiecie co ja dałem Rosji? Nic.”
Czy w konsekwencji ten akt perwersyjnej korupcji (odsprzedanie strategicznego surowca) spotkał się z potępieniem mediów, jako wyraz powiedzmy, nawet najzwyklejszej korupcji? Nie, wtedy media uroczo milczały. Kiedy prezydent Obama ubiegający się o drugą kadencję w 2012 r., nie wiedząc o włączonym mikrofonie zwierzył się Miedwiediewowi, żeby ten poprosił o cierpliwość Putina zapowiadając, że po wygranych wyborach będzie bardziej “elastyczny”. Media dalej uroczo milczały… Dziś na siłę, gorączkowo i histerycznie próbują tropić rosyjski ślad w administracji Trumpa. Pozostali po Obamie federalni demokraci w służbach i poszczególnych departamentach rządowych bojkotują i zwalczają nowego prezydenta. Doszło do takiego skandalu, że treści rozmów Trumpa z prezydentem Meksyku i z premierem Australii przeciekły do mediów. Media uroczo milczały, że to przestępstwo, a co najwyżej użyły przecieku do wściekłych ataków na administrację Trumpa. Dziś pozytywne notowania Trumpa plasują się na 55% (co oznacza wzrost w ciągu tygodnia o 5%). Co prawda republikańscy prezydenci generalnie nie mają dobrych mediów, Bush młodszy też był bezpardonowo atakowany, ale głównie po wojnie irackiej, Trump mógł mieć sobie swoje miodowe miesiące w trzech małżeństwach, ale tu został od razu zaatakowany z poniemieckiej grubej Berty!
cd na następnej stronie
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/328181-trumpameryka-bagno-kontratakuje-zwolennicy-suwerennych-panstw-kontra-lewaccy-globalisci