W ubiegłym tygodniu amerykański minister obrony James Mattis wezwał sojuszników w NATO do tego, by do końca roku zwiększyli swoje wydatki na obronność. Zagroził, że w przeciwnym wypadku USA „ograniczą swoje zaangażowanie”. Nie spodobało się to Jean-Claude Junckerowi. Szef KE powiedział dziennikarzom w piątek podczas Konferencji Bezpieczeństwa w Monachium, że „Europa nie powinna się godzić na żądania Amerykanów”.

Amerykanie mówią o tym od lat. Uważam, że nie powinniśmy się dać do tego zmusić. Stawiajmy opór!

—podkreślił Juncker. Według niego UE wydaje miliardy na pomoc humanitarną i pomoc w rozwoju, co „rekompensuje brak wydatków na obronność”.

Jeśli spojrzymy na to, co Europa robi w dziedzinie obronności, i dodamy do tego pomoc rozwojową, oraz pomoc humanitarna, to porównanie z USA wypada od razu inaczej (w domyśle lepiej-red.). Nowoczesna polityka nie może polegać wyłącznie na zwiększaniu wydatków na obronność

—dodał i zaznaczył, iż nie podoba mu się gdy „nasi amerykańscy przyjaciele zwężają koncepcję obronności do wojska”.

Lepiej by było opracować politykę stabilności, składająca się z wielu elementów

—przekonywał i zaznaczył, że Europejczycy powinni wydawać środki na obronność „bardziej efektywnie”. Jego zdaniem gdyby taki kraj jak Niemcy zgodził się na żądania Amerykanów i zwiększył swój budżet obronny z obecnie 1,22 proc. do 2 proc. PKB, to „przestałby mieć nadwyżkę budżetową”.

Kilka godzin po Junckerze na pytania dziennikarzy odpowiadał rzecznik KE Margaritis Schinas. I mówił coś z goła innego od swojego szefa. Według Shinasa KE już dawno opracowała „ambitny pakiet obronny, którego celem jest zwiększenie wydatków na obronność i pogłębienie współpracy militarnej w UE, oraz pogłębienie współpracy w ramach NATO i „z naszymi międzynarodowymi partnerami”.

Rada Europejska już rok temu apelowała do państw UE, by zwiększyły swoje budżety obronne do minimum 2 proc. PKB. Komisja Europejska zasadniczo się z tym zgadza

—dodał rzecznik KE.

Ryb, euractiv.com, politico.eu