Pytanie, czy Polska takimi siłami dysponuje. Mamy niezbyt dużą zawodową armię i rozpoczęliśmy tworzenie obrony terytorialnej. To wystarczy?
Nie jestem zwolennikiem idei zamiany Polski w jeża, według zasady każdy broni swojej wioski. By odstraszyć wroga, trzeba pokrzyżować jego plany, a nie pokonać jego siły zbrojne. Co więc muszą zrobić Rosjanie? Muszą okrążyć Polską armię w północno-wschodnim kwadrancie kraju. Warszawa musi być bezpośrednio zagrożona atakiem. To oznacza, że Rosjanie muszą przekroczyć Bug, Narew oraz Wisłę. Są miejsca, gdzie łatwiej jest te rzeki przestąpić i takie, gdzie jest to trudniejsze. Weźmy dolny odcinek Wisły. Płock i Toruń to miasta, które Rosjanie muszą zająć, bo znajdują się one na prawym, podwyższonym brzegu Wisły i bronią mostów. Jeśli im się to nie uda, Polacy będą mogli użyć tych mostów, by przeprowadzić kontratak. Pomysł ministra Macierewicza, by stworzyć coś w rodzaju Gwardii Narodowej, jeśli będzie ona oczywiście dobrze wyposażona i wyszkolona, jest dobry. Może ona bowiem zamienić te miasta, po ewakuacji ludności, w twierdze, bronione bez problemu przez wiele tygodni – o wiele dłużej, niż są w stanie wytrzymać Rosjanie. Gwardia Narodowa mogłaby także trudzić się odbudową baz lotniczych. W ten sposób zdjęłaby część ciężaru z regularnych sił. Można by czerpać też z sił rezerwy. Tacy ludzie jak ja potrafią prowadzić buldożera czy naprawić lotnisko polowe. Generałowie lubią efektowne zabawki, chcą mieć więcej najnowocześniejszych samolotów, czołgów. Najpierw należy się jednak zastanowić nad tym, jaka jest natura zagrożenia: co Rosjanie muszą być w stanie osiągnąć? Dopiero potem należy przemyśleć, jakiego sprzętu potrzebujemy, by móc pokrzyżować ich plany. Na tym polega skuteczne odstraszanie.
Mówi pan tu o wojnie konwencjonalnej. Skąd przekonanie, że Rosjanie postąpią wobec Polski i państw bałtyckich tak samo, jak wobec Ukrainy? Tym bardziej, że nie idzie im tam za dobrze. Utknęli w Donbasie. Od niemal dekady jesteśmy świadkami rosyjskiego szantażu, dotyczącego użycia broni atomowej przeciwko Polsce. W 2015 r. roku Rosjanie symulowali atak nuklearny na Warszawę i Sztokholm. A co będzie, jeśli Rosjanie zrealizują swoje groźby? Chodzi mi o punktowe uderzenia..
To bardzo dobre pytanie. Putin ma wizję stworzenia imperium, którą realizuje poprzez działania wojenne nowej generacji. Jest to w sumie dziewięć różnych narzędzi. Dziewiątym jest groźba użycia broni nuklearnej, ale nie jej użycie! Należy to wyraźnie podkreślić. Rosyjski Sztab Generalny ma poważny problem: jeśli Putin wplącze Rosję w wojnę, to trzeba też rozważyć, jak doprowadzić do jej zakończenia. W jaki sposób skłonić Zachód do tego, by przestał walczyć? Nie sądzę, żeby rosyjski Sztab Generalny przeprowadzał ćwiczenia Zapad dlatego, że chce zdobyć Polskę albo państwa bałtyckie. Myślę, że powodem jest szukanie sposobu na to, by skłonić Zachód do zaprzestania walk, jeśli zdecyduje się on na otwarte użycie siły wobec Rosji. Rosjanie wiedzą, że bez Polski NATO nie obroni ani państw bałtyckich, ani nawet siebie. Dlatego skupiają się na niej. W 2009 przeprowadzili symulację taktycznych uderzeń nuklearnych na mosty na Wiśle. Izolowali pole bitwy. By odizolować teatr działań wojennych, symulowali jednocześnie ataki nuklearne na porty atlantyckie w USA. Użyli do tego pocisków manewrujących, wystrzeliwanych przez lotnictwo dalekiego zasięgu. Chcieli pokazać, że nie chodzi im o strategiczną wymianę ze Stanami Zjednoczonymi. Wywołało to wielkie poruszenie w Waszyngtonie. Wszyscy się zastanawiali: jak oni mogą myśleć, że gdy użyją broni nuklearnej przeciwko nam, to my nie odpowiemy tym samym? Jednak nie o to chodzi. My wiemy, czego oni chcą, nakreślili nawet mapę, na której zaznaczyli terytoria, które chcą zdobyć. To żadna tajemnica. Uwzględniając jednak scenariusz zakończony wojną, należy znaleźć sposób na jej zakończenie, by móc rozpocząć negocjacje. Tak też Rosjanie zrobili w przypadku Krymu. Najpierw go zajęli, a następnie zadeklarowali, że są gotowi użyć broni nuklearnej, by bronić swojej zdobyczy.
No i okazało się to skuteczne. Zachód podkulił ogon i dziś słyszymy z ust francuskich i niemieckich polityków, że w zasadzie Krym zawsze był rosyjski, a Ukraina powinna się pogodzić z jego utratą. Dlaczego w przypadku Polski czy państw bałtyckich miałoby być inaczej? Nikt nie chce wojny, tym bardziej nuklearnej, z Rosją…
Podczas ćwiczeń w 2009 roku Rosjanie wypróbowali scenariusz, w którym Francja i Niemcy odmawiają spełnienia zobowiązań, wynikających z artykułu 5. traktatu waszyngtońskiego. NATO jednak jasno zadeklarowała na szczytach w Walii i w Warszawie, że zamierza bronić zarówno Polski, jak i krajów bałtyckich. Rosja doszła więc do wniosku, że należy przekonać Polaków do tego, by nie walczyli i nie pozwolili Amerykanom korzystać ze swojego terytorium. Dlatego odtworzyli Gwardyjską Armię Pancerną, jako bezpośrednią groźbę wobec Warszawy. Moim największym zmartwieniem jest to, że Rosja może zająć Białoruś. Wtedy Gwardyjska Armia Pancerna znajdzie się na granicy z Polską, a to wszystko zmieni. Musimy się zastanowić nad tym, co możemy zrobić, by zagwarantować suwerenność Białorusi. Zapewne nie możemy bronić jej militarnie, ale możemy zastosować sankcje wobec Rosji, tyle że tym razem nie post factum, jak w przypadku Ukrainy i ograniczone w czasie, tylko w sposób wyprzedzający i stały. Wykluczenie Rosji z systemu SWIFT, czyli międzynarodowej sieci służącej do wymiany informacji między bankami, byłoby potężnym wstrząsem dla jej gospodarki. Bez SWIFT-u wymiana handlowa zostałaby sparaliżowana, co w rezultacie spowodowałoby gospodarczą blokadę Moskwy. To oznaczałoby upadek rosyjskich elit. Ludzi Putina.
Można było to zrobić już dawno. UE rozważała taki krok, ale ostatecznie się na niego nie zdecydowała.
Wiele państw zachodnich zainwestowało w Rosji, prowadzi z nią biznes. Takie sankcje nie są w ich interesie. Jednak powinniśmy pozostać w tej kwestii twardzi. Wykluczenie z systemu SWIFT powinno nastąpić automatycznie w przypadku zajęcia Białorusi przez Rosję. Jedyną zaś możliwością powrotu do systemu SWIFT powinno być wycofanie rosyjskich wojsk z Białorusi i przywrócenie jej suwerenności. Nie jesteśmy fanami Łukaszenki. Nie uważamy, że Białoruś to państwo demokratyczne i wiemy, że wybory w tym kraju nie są wolne. Jednak Białorusini nigdy nie będą mieli ani jednego, ani drugiego – ani demokracji, ani wolnych wyborów, jeśli stracą suwerenność. Rosjanie muszą zrozumieć, że albo będą grali zgodnie z międzynarodowymi zasadami, albo będą musieli ponieść konsekwencje. Wybór należy do nich i tylko do nich. To najlepsza rzecz, jaką możemy zrobić dla bezpieczeństwa międzynarodowego. Rosjanie muszą także zrozumieć, że jeśli Gwardyjska Armia Pancerna przybędzie do Polski, to tu zginie, i stracą Kaliningrad. Że to jest pewne i nie podlega negocjacjom. W symulacji, którą przeprowadziliśmy w Warszawie, początkowo Kreml inspiruje przewrót na Białorusi, w wyniku którego Łukaszenka zostanie odsunięty od władzy. Rządzić zaczynają siły całkowicie lojalne wobec Kremla. Następnie stronnik Moskwy zaprasza rosyjskie wojska. Kreml zaczyna wykorzystywać Białoruś, jako bazę do aktów hybrydowych przeciwko Polsce i krajom bałtyckim. Nie możemy na to pozwolić.
Ciąg dalszy na kolejnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Pytanie, czy Polska takimi siłami dysponuje. Mamy niezbyt dużą zawodową armię i rozpoczęliśmy tworzenie obrony terytorialnej. To wystarczy?
Nie jestem zwolennikiem idei zamiany Polski w jeża, według zasady każdy broni swojej wioski. By odstraszyć wroga, trzeba pokrzyżować jego plany, a nie pokonać jego siły zbrojne. Co więc muszą zrobić Rosjanie? Muszą okrążyć Polską armię w północno-wschodnim kwadrancie kraju. Warszawa musi być bezpośrednio zagrożona atakiem. To oznacza, że Rosjanie muszą przekroczyć Bug, Narew oraz Wisłę. Są miejsca, gdzie łatwiej jest te rzeki przestąpić i takie, gdzie jest to trudniejsze. Weźmy dolny odcinek Wisły. Płock i Toruń to miasta, które Rosjanie muszą zająć, bo znajdują się one na prawym, podwyższonym brzegu Wisły i bronią mostów. Jeśli im się to nie uda, Polacy będą mogli użyć tych mostów, by przeprowadzić kontratak. Pomysł ministra Macierewicza, by stworzyć coś w rodzaju Gwardii Narodowej, jeśli będzie ona oczywiście dobrze wyposażona i wyszkolona, jest dobry. Może ona bowiem zamienić te miasta, po ewakuacji ludności, w twierdze, bronione bez problemu przez wiele tygodni – o wiele dłużej, niż są w stanie wytrzymać Rosjanie. Gwardia Narodowa mogłaby także trudzić się odbudową baz lotniczych. W ten sposób zdjęłaby część ciężaru z regularnych sił. Można by czerpać też z sił rezerwy. Tacy ludzie jak ja potrafią prowadzić buldożera czy naprawić lotnisko polowe. Generałowie lubią efektowne zabawki, chcą mieć więcej najnowocześniejszych samolotów, czołgów. Najpierw należy się jednak zastanowić nad tym, jaka jest natura zagrożenia: co Rosjanie muszą być w stanie osiągnąć? Dopiero potem należy przemyśleć, jakiego sprzętu potrzebujemy, by móc pokrzyżować ich plany. Na tym polega skuteczne odstraszanie.
Mówi pan tu o wojnie konwencjonalnej. Skąd przekonanie, że Rosjanie postąpią wobec Polski i państw bałtyckich tak samo, jak wobec Ukrainy? Tym bardziej, że nie idzie im tam za dobrze. Utknęli w Donbasie. Od niemal dekady jesteśmy świadkami rosyjskiego szantażu, dotyczącego użycia broni atomowej przeciwko Polsce. W 2015 r. roku Rosjanie symulowali atak nuklearny na Warszawę i Sztokholm. A co będzie, jeśli Rosjanie zrealizują swoje groźby? Chodzi mi o punktowe uderzenia..
To bardzo dobre pytanie. Putin ma wizję stworzenia imperium, którą realizuje poprzez działania wojenne nowej generacji. Jest to w sumie dziewięć różnych narzędzi. Dziewiątym jest groźba użycia broni nuklearnej, ale nie jej użycie! Należy to wyraźnie podkreślić. Rosyjski Sztab Generalny ma poważny problem: jeśli Putin wplącze Rosję w wojnę, to trzeba też rozważyć, jak doprowadzić do jej zakończenia. W jaki sposób skłonić Zachód do tego, by przestał walczyć? Nie sądzę, żeby rosyjski Sztab Generalny przeprowadzał ćwiczenia Zapad dlatego, że chce zdobyć Polskę albo państwa bałtyckie. Myślę, że powodem jest szukanie sposobu na to, by skłonić Zachód do zaprzestania walk, jeśli zdecyduje się on na otwarte użycie siły wobec Rosji. Rosjanie wiedzą, że bez Polski NATO nie obroni ani państw bałtyckich, ani nawet siebie. Dlatego skupiają się na niej. W 2009 przeprowadzili symulację taktycznych uderzeń nuklearnych na mosty na Wiśle. Izolowali pole bitwy. By odizolować teatr działań wojennych, symulowali jednocześnie ataki nuklearne na porty atlantyckie w USA. Użyli do tego pocisków manewrujących, wystrzeliwanych przez lotnictwo dalekiego zasięgu. Chcieli pokazać, że nie chodzi im o strategiczną wymianę ze Stanami Zjednoczonymi. Wywołało to wielkie poruszenie w Waszyngtonie. Wszyscy się zastanawiali: jak oni mogą myśleć, że gdy użyją broni nuklearnej przeciwko nam, to my nie odpowiemy tym samym? Jednak nie o to chodzi. My wiemy, czego oni chcą, nakreślili nawet mapę, na której zaznaczyli terytoria, które chcą zdobyć. To żadna tajemnica. Uwzględniając jednak scenariusz zakończony wojną, należy znaleźć sposób na jej zakończenie, by móc rozpocząć negocjacje. Tak też Rosjanie zrobili w przypadku Krymu. Najpierw go zajęli, a następnie zadeklarowali, że są gotowi użyć broni nuklearnej, by bronić swojej zdobyczy.
No i okazało się to skuteczne. Zachód podkulił ogon i dziś słyszymy z ust francuskich i niemieckich polityków, że w zasadzie Krym zawsze był rosyjski, a Ukraina powinna się pogodzić z jego utratą. Dlaczego w przypadku Polski czy państw bałtyckich miałoby być inaczej? Nikt nie chce wojny, tym bardziej nuklearnej, z Rosją…
Podczas ćwiczeń w 2009 roku Rosjanie wypróbowali scenariusz, w którym Francja i Niemcy odmawiają spełnienia zobowiązań, wynikających z artykułu 5. traktatu waszyngtońskiego. NATO jednak jasno zadeklarowała na szczytach w Walii i w Warszawie, że zamierza bronić zarówno Polski, jak i krajów bałtyckich. Rosja doszła więc do wniosku, że należy przekonać Polaków do tego, by nie walczyli i nie pozwolili Amerykanom korzystać ze swojego terytorium. Dlatego odtworzyli Gwardyjską Armię Pancerną, jako bezpośrednią groźbę wobec Warszawy. Moim największym zmartwieniem jest to, że Rosja może zająć Białoruś. Wtedy Gwardyjska Armia Pancerna znajdzie się na granicy z Polską, a to wszystko zmieni. Musimy się zastanowić nad tym, co możemy zrobić, by zagwarantować suwerenność Białorusi. Zapewne nie możemy bronić jej militarnie, ale możemy zastosować sankcje wobec Rosji, tyle że tym razem nie post factum, jak w przypadku Ukrainy i ograniczone w czasie, tylko w sposób wyprzedzający i stały. Wykluczenie Rosji z systemu SWIFT, czyli międzynarodowej sieci służącej do wymiany informacji między bankami, byłoby potężnym wstrząsem dla jej gospodarki. Bez SWIFT-u wymiana handlowa zostałaby sparaliżowana, co w rezultacie spowodowałoby gospodarczą blokadę Moskwy. To oznaczałoby upadek rosyjskich elit. Ludzi Putina.
Można było to zrobić już dawno. UE rozważała taki krok, ale ostatecznie się na niego nie zdecydowała.
Wiele państw zachodnich zainwestowało w Rosji, prowadzi z nią biznes. Takie sankcje nie są w ich interesie. Jednak powinniśmy pozostać w tej kwestii twardzi. Wykluczenie z systemu SWIFT powinno nastąpić automatycznie w przypadku zajęcia Białorusi przez Rosję. Jedyną zaś możliwością powrotu do systemu SWIFT powinno być wycofanie rosyjskich wojsk z Białorusi i przywrócenie jej suwerenności. Nie jesteśmy fanami Łukaszenki. Nie uważamy, że Białoruś to państwo demokratyczne i wiemy, że wybory w tym kraju nie są wolne. Jednak Białorusini nigdy nie będą mieli ani jednego, ani drugiego – ani demokracji, ani wolnych wyborów, jeśli stracą suwerenność. Rosjanie muszą zrozumieć, że albo będą grali zgodnie z międzynarodowymi zasadami, albo będą musieli ponieść konsekwencje. Wybór należy do nich i tylko do nich. To najlepsza rzecz, jaką możemy zrobić dla bezpieczeństwa międzynarodowego. Rosjanie muszą także zrozumieć, że jeśli Gwardyjska Armia Pancerna przybędzie do Polski, to tu zginie, i stracą Kaliningrad. Że to jest pewne i nie podlega negocjacjom. W symulacji, którą przeprowadziliśmy w Warszawie, początkowo Kreml inspiruje przewrót na Białorusi, w wyniku którego Łukaszenka zostanie odsunięty od władzy. Rządzić zaczynają siły całkowicie lojalne wobec Kremla. Następnie stronnik Moskwy zaprasza rosyjskie wojska. Kreml zaczyna wykorzystywać Białoruś, jako bazę do aktów hybrydowych przeciwko Polsce i krajom bałtyckim. Nie możemy na to pozwolić.
Ciąg dalszy na kolejnej stronie
Strona 2 z 3
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/326167-amerykanski-strateg-rosjanie-musza-zrozumiec-ze-jesli-gwardyjska-armia-pancerna-przybedzie-do-polski-to-tu-zginie-i-straca-kaliningrad-wywiad?strona=2