Zobaczymy, czy zastrzelony był poszukiwaną osobą. Dziwi mnie to, że zrobił to zwykły włoski patrol policji, dlatego, że Włosi nie są skłonni do używania broni na ulicy. Wynika to z odpowiadającego tam systemu odpowiedzialności prawnej w stosunku do policjantów
— mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl nadkom. Dariusz Loranty, były policjant kryminalny, ekspert ds. bezpieczeństwa.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: PILNE! Zamachowiec z Berlina zabity! Terrorysta został zastrzelony przez mundurowych w Mediolanie
wPolityce.pl: Patrol policji w Mediolanie zastrzelił człowieka podejrzanego o zabójstwo polskiego kierowcy i zamach w Berlinie. Jak pan ocenia działalność policji i służb ścigających zamachowca?
Dariusz Loranty: Zobaczymy, czy zastrzelony był poszukiwaną osobą. Dziwi mnie to, że zrobił to zwykły włoski patrol policji, dlatego, że Włosi nie są skłonni do używania broni na ulicy. Wynika to z odpowiadającego tam systemu odpowiedzialności prawnej w stosunku do policjantów. Jeżeli policjant czy karabinier kogoś zastrzeli, podobnie jak policjant w Polsce, musi liczyć się z odpowiedzialnością prawną, dlatego jest prawny strach przed użyciem broni wśród policjantów. Takiego strachu prawnego przez użyciem broni nie mają funkcjonariusze służb specjalnych, więc w pewnych sytuacjach chętniej i szybciej sięgają po broń, bo nie muszą się tłumaczyć w prokuraturze. Przeciwko ludziom ze służb nie jest wszczynane automatyczne postępowanie prokuratury dlaczego użyli broni, tak jak jest wszczynane przeciwko policjantom. Przyjmuje się, że ludzie ze służb użyli broni słusznie i skutecznie, policjanci muszą liczyć się z sześciomiesięcznym postępowaniem karnym i zawieszeniem. Podobnie jest we Włoszech, więc jestem zdziwiony tym, że to zwykła włoska policja czy karabinierzy go zastrzelili. Nie mam żadnych zastrzeżeń do działań włoskiej policji ani do służb, które ścigały zamachowca. Mam natomiast spore zastrzeżenia do działań niemieckiej policji, która chroni porządku publicznego w Berlinie. Chciałbym pochwalić nasz rząd wcześniej, jeszcze przed wydarzeniami w Sejmie i manifestacjami pod parlamentem, zorientował się, że brakuje ludzi do patrolowania ulic, więc podjął działania, żeby zwiększyć liczbę funkcjonariuszy na ulicach.
I zaangażował do tego Żandarmerię Wojskową.
Tak, ale podkreślam, to zrobiono przed zamachem. Dzięki temu mamy więcej patroli na ulicach, ono nie jest w stu procentach skuteczne, ale jest nasycenie patroli na ulicy, ale zawsze jest ten pierwszy krok w zakresie zapewnienia bezpieczeństwa obywateli zrealizowany. Niemcy, którzy mieli w tym roku kilka przypadków śmierci w wyniku zamachów terrorystycznych i informacje o zagrożeniu terrorystycznym nie zwiększyli liczby patroli na ulicach w okresie przedświątecznym. Jest to błąd decyzyjny przynajmniej na poziomie federalnego ministerstwa spraw wewnętrznych. Nie twierdzę, żeby dodatkowe patrole czy dodatkowy policjant uratował sytuację w Berlinie, ale uważam, ze gdyby w tym rejonie był choć jeden patrol policji na pewno reakcja byłaby dużo szybsza i skuteczniejsza. Załoga policyjna na jarmarku przedświątecznym w Berlinie powinna być obecna, nawet jeżeli nie byłoby zagrożenia terrorystycznego, powinna tam być z uwagi na zgromadzenie dużej ilości osób.
Powinna być tam obecna, żeby prewencyjnie pilnować przestrzegania prawa.
Tak, z tego powodu, że np. można wystawić mandat komuś za złe parkowanie. Niestety nie było tam żadnej załogi policyjnej. Przyjechała dopiero w trakcie zdarzenia i ścigała człowieka, który przeszedł na czerwonym świetle i nie miał żadnego związku z zamachem. Nie było prewencyjnego zabezpieczenia wydarzenia. Można jednak podać przykład Polski, która przed świętami, gdzie jest wiele osób na ulicach, wysłała na ulice mieszane patrole, policji i ŻW. Muszę również pochwalić samorządy, które wysłały w okresie przedświątecznym Straż Miejską do współdziałania z policją do pracy w terenie, gdzie jest dużo targowisk.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Zobaczymy, czy zastrzelony był poszukiwaną osobą. Dziwi mnie to, że zrobił to zwykły włoski patrol policji, dlatego, że Włosi nie są skłonni do używania broni na ulicy. Wynika to z odpowiadającego tam systemu odpowiedzialności prawnej w stosunku do policjantów
— mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl nadkom. Dariusz Loranty, były policjant kryminalny, ekspert ds. bezpieczeństwa.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: PILNE! Zamachowiec z Berlina zabity! Terrorysta został zastrzelony przez mundurowych w Mediolanie
wPolityce.pl: Patrol policji w Mediolanie zastrzelił człowieka podejrzanego o zabójstwo polskiego kierowcy i zamach w Berlinie. Jak pan ocenia działalność policji i służb ścigających zamachowca?
Dariusz Loranty: Zobaczymy, czy zastrzelony był poszukiwaną osobą. Dziwi mnie to, że zrobił to zwykły włoski patrol policji, dlatego, że Włosi nie są skłonni do używania broni na ulicy. Wynika to z odpowiadającego tam systemu odpowiedzialności prawnej w stosunku do policjantów. Jeżeli policjant czy karabinier kogoś zastrzeli, podobnie jak policjant w Polsce, musi liczyć się z odpowiedzialnością prawną, dlatego jest prawny strach przed użyciem broni wśród policjantów. Takiego strachu prawnego przez użyciem broni nie mają funkcjonariusze służb specjalnych, więc w pewnych sytuacjach chętniej i szybciej sięgają po broń, bo nie muszą się tłumaczyć w prokuraturze. Przeciwko ludziom ze służb nie jest wszczynane automatyczne postępowanie prokuratury dlaczego użyli broni, tak jak jest wszczynane przeciwko policjantom. Przyjmuje się, że ludzie ze służb użyli broni słusznie i skutecznie, policjanci muszą liczyć się z sześciomiesięcznym postępowaniem karnym i zawieszeniem. Podobnie jest we Włoszech, więc jestem zdziwiony tym, że to zwykła włoska policja czy karabinierzy go zastrzelili. Nie mam żadnych zastrzeżeń do działań włoskiej policji ani do służb, które ścigały zamachowca. Mam natomiast spore zastrzeżenia do działań niemieckiej policji, która chroni porządku publicznego w Berlinie. Chciałbym pochwalić nasz rząd wcześniej, jeszcze przed wydarzeniami w Sejmie i manifestacjami pod parlamentem, zorientował się, że brakuje ludzi do patrolowania ulic, więc podjął działania, żeby zwiększyć liczbę funkcjonariuszy na ulicach.
I zaangażował do tego Żandarmerię Wojskową.
Tak, ale podkreślam, to zrobiono przed zamachem. Dzięki temu mamy więcej patroli na ulicach, ono nie jest w stu procentach skuteczne, ale jest nasycenie patroli na ulicy, ale zawsze jest ten pierwszy krok w zakresie zapewnienia bezpieczeństwa obywateli zrealizowany. Niemcy, którzy mieli w tym roku kilka przypadków śmierci w wyniku zamachów terrorystycznych i informacje o zagrożeniu terrorystycznym nie zwiększyli liczby patroli na ulicach w okresie przedświątecznym. Jest to błąd decyzyjny przynajmniej na poziomie federalnego ministerstwa spraw wewnętrznych. Nie twierdzę, żeby dodatkowe patrole czy dodatkowy policjant uratował sytuację w Berlinie, ale uważam, ze gdyby w tym rejonie był choć jeden patrol policji na pewno reakcja byłaby dużo szybsza i skuteczniejsza. Załoga policyjna na jarmarku przedświątecznym w Berlinie powinna być obecna, nawet jeżeli nie byłoby zagrożenia terrorystycznego, powinna tam być z uwagi na zgromadzenie dużej ilości osób.
Powinna być tam obecna, żeby prewencyjnie pilnować przestrzegania prawa.
Tak, z tego powodu, że np. można wystawić mandat komuś za złe parkowanie. Niestety nie było tam żadnej załogi policyjnej. Przyjechała dopiero w trakcie zdarzenia i ścigała człowieka, który przeszedł na czerwonym świetle i nie miał żadnego związku z zamachem. Nie było prewencyjnego zabezpieczenia wydarzenia. Można jednak podać przykład Polski, która przed świętami, gdzie jest wiele osób na ulicach, wysłała na ulice mieszane patrole, policji i ŻW. Muszę również pochwalić samorządy, które wysłały w okresie przedświątecznym Straż Miejską do współdziałania z policją do pracy w terenie, gdzie jest dużo targowisk.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/320687-nasz-wywiad-loranty-nie-mam-zadnych-zastrzezen-do-dzialan-wloskiej-policji-ani-do-sluzb-ktore-scigaly-zamachowca