„O 15 rozmawiał jeszcze z żoną” - mówi właściciel firmy transportowej Ariel Żurawski o polskim kierowcy, który został odnaleziony martwy w ciężarówce w Berlinie. Pojazd kierowany prawdopodobnie przez 23-letniego Pakistańczyka wjechał w ludzi zgromadzonych na Breitscheidplatz na bożonarodzeniowym jarmarku.
O 15:45 było na GPS widać pewne ruchy, że samochód był zapalany, gaszony, podjeżdżanie do przodu, do tyłu. Tak, jakby ktoś tym samochodem uczył się jeździć
— powiedział właściciel.
Żurawski podkreślił, że zatrudniony kierowca - prywatnie jego kuzyn - był dobrym i solidnym pracownikiem.
Ostatni z dobrych kierowców, którzy jeszcze są na rynku
— dodał.
Zarówno właściciel firmy, jak i żona kierowcy zostali przesłuchani przez policję. Kobiecie nie pokazano zdjęcia zabitego Polaka, ponieważ było zbyt drastyczne. Żurawski poznał swojego pracownika.
Widoczne były rany, (…) było widać, że walczył
— powiedział.
Według niego ostatni kontakt z kierowcą był o godz. 15 w poniedziałek.
Wtedy dzwoniła do niego żona, nie mogła rozmawiać (dłużej), ponieważ była w pracy. Umówiła się na późniejszy telefon o godz. 16, ale wówczas kontaktu już nie było
— dodał.
Powiedział też, że Polak był potężnym mężczyzną.
Miał 1,80 m i ważył 120 kg. Jedna osoba na pewno nie dałaby mu rady. Być może został zaatakowany i wepchnięty do kabiny.
W jego ocenie osoba, która kierowała ciężarówką przed godziną 20 dobrze znała miasto i bezbłędnie zmierzała do celu, jakim był jarmark.
Żurawski pokazał też mediom zdjęcie polskiego kierowcy ciężarówki, zrobione w poniedziałek o godzinie 14.00 w lokalu gastronomicznym w Berlinie.
Polak udał się tam na kebab. Swojemu pracodawcy powiedział, że wokół niego są sami muzułmanie.
Mężczyzna miał żonę i nastoletnie dziecko.
lap/interia.pl/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/320224-wlasciciel-firmy-transportowej-porwanej-ciezarowki-na-gps-bylo-widac-jakby-ktos-uczyl-sie-jezdzic