Różnice w wyborczych rezultatach były niewielkie, ale trudno uznać to, co się stało, za przypadek. Donald Trump nakreślił na nowo linię politycznego podziału. Mówi się, że zakwestionował dominację establishmentu, ale on w istocie zagrał na nosie obu establishmentom: liberalno-lewicowemu, uosabianemu przez panią Clinton i tradycyjnemu, republikańskiemu
—mówi prof. Andrzej Bryk, prawnikiem, amerykanistą z Uniwersytetu Jagiellońskiego, w rozmowie z Piotrem Zarembą w najnowszym tygodniku „wSieci”.
Wielkie emocje po wygranej Donalda Trumpa zdecydowanie opadły, jednak komentatorzy nadal zastanawiają się, co się stało w USA. Z jaką więc ofertą przyszedł Trump do Amerykanów, że ci, oddali na niego swój głos?
Z ofertą dowartościowania potężnych grup, które są sfrustrowane zarówno ekonomicznie, jak i kulturowo. Od Roosevelta po Reagana, mimo podstawowych różnic w receptach społeczno-gospodarczych ekip demokratycznych i republikańskich, obowiązywał dogmat: będzie wzrastało bogactwo, receptą na trudności jest technokratyczne zarządzanie, klasa średnia będzie się powiększać, a przyjmowanym imigrantom oferujemy miejsce przy wspólnym stole. To przestało działać
—podkreśla.
Trump jak podkreśla Bryk, nie tylko mocno wstrząsnął Demokratami, ale także Republikanami.
Proszę zauważyć, że sukcesy Partii Republikańskiej pod koniec rządów Obamy – wzięcie Izby Reprezentantów w 2010 r., Senatu w 2012 r. – nie zostały przez tę partię w pełni wykorzystane, np. przez odrzucenie czy zreformowanie niewydajnego Obamacare, zracjonalizowanie niekontrolowanej imigracji oraz problem deindustrializacji. Trump więc wywrócił stolik, wręcz zagroził elicie republikańskiej rozbiciem jej ugrupowania. Gdyby nie wygrał wyborów, pewnie by to nastąpiło
—wskazuje.
Ameryka zdaniem profesora nie będzie odcinać się od narodowej narracji, którą coraz wyraźniej słuchać na świecie.
Amerykanie chyba nie będą więcej abstrahować od tego, że cały świat zaczął mówić językiem państwa narodowego, własnego interesu – od lewicowej Grecji, Brytyjczyków, po Chiny czy Rosję. Również, mimo retoryki unijnej, Niemcy czy Francja
—tłumaczy Bryk.
Jaka jest w tym wszystkim przyszłość Polski?
Czy dążąc do rozbicia możliwej osi Chin z Rosją przeciw Ameryce, Trump nie pójdzie za daleko w kokietowaniu Putina? Nie wiem. Ale możliwe, że będzie chciał zachować wsparcie dla wschodniej flanki Europy, potrzebnej do szachowania rosyjskiego olbrzyma. Ale tylko wtedy, gdy Polska będzie silna militarnie w ramach NATO. Ze słabą Polską nikt się nie liczy – ani Ameryka, ani Rosja, ani najsilniejsi w Unii Europejskiej
—mówi.
kk/wSieci
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/317838-polskie-perspektywy-po-wygranej-trumpa-nowy-numer-wsieci-ze-slaba-polska-nikt-sie-nie-liczy-ani-ameryka-ani-rosja-ani-najsilniejsi-w-ue