Liceum Centerville High School w Springfield w stanie Wirginia, jeden z lokali wyborczych na dalekich przedmieściach Waszyngtonu - we wtorek 8 listopada mieszkańcy Springfield i okolic głosują tu w wyborach.
Przed szkołą stoją na trawniku banery z nazwiskami kandydatów - na prezydenta, do Kongresu i władz lokalnych. Ochotnicy - panie w wieku emerytalnym delegowane przez obie partie - rozdają ulotki i broszury Republikanów i Demokratów. Springfield to bogate przedmieścia; wokoło stoją wielkie eleganckie rezydencje białej klasy wyższej i średniej, która najczęściej głosuje na polityków konserwatywnych.
W sali gimnastycznej wyborcy muszą okazać dowód tożsamości ze zdjęciem - zwykłe prawo jazdy. Wymóg ten wprowadzono w zeszłym roku, kiedy zdominowany przez Republikanów parlament stanowy Wirginii uchwalił ustawę przeciw oszustwom wyborczym.
We wtorek nikt nie próbował oszukiwać. Tylko dwie osoby nie były zarejestrowane
—mówi szef komisji wyborczej Ravi Kirit Udeshi, syn imigrantów z Indii.
W takim wypadku można głosować na tzw. tymczasowej karcie do głosowania, która będzie zatwierdzona jako ważna po sprawdzeniu danych głosującego.
Wyborcy dostają kartę i zakreślają na niej małe owalne pola przy nazwisku wybranego kandydata. Potem skanują karty w optycznym skanerze, gdzie gromadzone są wyniki. Oblicza je komputer, ale karty się przechowuje, dzięki czemu istnieje papierowy dowód głosowania. Poprzednio w Wirginii głosowano przez dotknięcie odpowiednich pól na ekranie komputera, ale okazało się, że prowadzi to niekiedy do sporów z liczeniem głosów - stąd obecny system.
Sposoby głosowania różnią się w USA w zależności od stanów, a nawet lokalnych jurysdykcji.
W lokalu jest pustawo. Do godz. 12:30 po południu, a więc do połowy dnia wyborów, głosowało ok. 800 osób, ale większość z nich rano, po otwarciu lokalu o godz. 6. Około 300 osób oddało głosy w minionych tygodniach, w trybie wczesnego głosowania. W tutejszym okręgu zarejestrowanych jest 1842 wyborców, więc wygląda na to, że frekwencja będzie wysoka.
Larry Carbone, emerytowany analityk systemów komputerowych, przyznaje, że poparł kandydata Republikanów Donalda Trumpa - bardziej z przywiązania do Partii Republikańskiej niż pełnego przekonania do kwalifikacji kandydata GOP.
Zawsze głosowałem na Republikanów. Wierzę w mały rząd, który nie przeszkadza w rozwoju biznesu. Demokraci chcą tylko podwyższać podatki i powiększać państwową biurokrację
—mówi w rozmowie z PAP.
Carbone radzi sceptycznie traktować „doniesienia mediów na temat Trumpa”, a zresztą nawet w wielu sprawach - jego zdaniem - Trump ma rację.
Członkowie NATO na przykład powinni więcej wydawać z budżetu na swoją obronę
—mówi.
Przyznaje, że tegoroczny kandydat republikański budzi jego wątpliwości, ale jest lepszy niż jego demokratyczna rywalka Hillary Clinton.
Jak w menu - jest tylko ograniczony zestaw potraw, trzeba się zadowolić tym, co jest. Jeśli po drugiej stronie kandyduje ktoś tak skorumpowany jak Clinton, wybór jest dość oczywisty
—mówi.
Hala sportowa Cabin John w Bethesda w stanie Maryland, przekształcona we wtorek w lokal wyborczy - większość wyborców przyszła głosować rano albo pod wieczór, po pracy. Tu nie trzeba legitymować się dowodem tożsamości - rejestracja głosujących sprawdzana jest w komputerach. W razie wątpliwości do weryfikacji adresu wystarczą rachunki za gaz, telefon lub elektryczność.
Bethesda to też zamożne przedmieście stolicy USA, ale zamieszkane przez pracowników rządu i przedstawicieli wolnych zawodów o sympatiach przeważnie demokratycznych - jak np. Ward Tietz, profesor literatury angielskiej Uniwersytetu Georgetown.
Tietz, jak wielu Amerykanów pytanych przez dziennikarzy, waha się z ujawnieniem na kogo głosował, ale w końcu przyznaje, że była to Clinton.
Donald Trump nie nadaje się na prezydenta. Moim zdaniem doświadczenie pełnienia publicznego urzędu powinno być warunkiem ubiegania się o stanowisko prezydenta. Nie chcemy, by operację na mózgu przeprowadzał ktoś, kto nie ma dyplomu lekarza. W polityce nie zawsze decyduje doświadczenie, ale tym razem mamy do czynienia z inną sytuacją z powodu niezwykłego kandydat
—mówi PAP Tietz.
Z powodu kandydatury Trumpa nasza demokracja jest w niebezpieczeństwie. On jest demagogiem (…). Hillary Clinton ma wysokie kwalifikacje. To niefortunne, w jak fałszywym świetle się ją przedstawia. Republikanie od ponad 20 lat starają się dyskredytować. Zgadzam się, że fundacja Clintonów i inne argumenty wysuwane przeciw niej są w pewnym stopniu wiarygodne, ale blednie to w porównaniu z tym, co prezentuje Trump. Nie wiemy, co zrobiłby Trump, gdyby zamieszkał w Białym Domu, podczas gdy Clinton przynajmniej jest przewidywalna
—dodaje profesor.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/314753-jak-glosuja-amerykanie-na-przedmiesciach-waszyngtonu-glosy-sa-podzielone-trump-nie-nadaje-sie-na-prezydenta-skorumpowana-clinton-nie-pozostawia-wyboru