Sensacją dnia na Ukrainie jest dymisja gubernatora obwodu odeskiego, byłego prezydenta Gruzji – Micheila Saakaszwilego. Emocje budzi nie tyle jego dobrowolne ustąpienie, ile styl, w jakim to uczynił.
Swego czasu pisałem, że zadanie, którego podjął się Saakaszwili, przypomina kwadraturę koła. Czy da się bowiem zreformować tylko jeden region kraju i zwalczyć w nim korupcję, podczas gdy w całym państwie stary system pozostanie nienaruszony? Były przywódca Gruzji próbował to zrobić, ale – jak stwierdził – możliwości się wyczerpały, ponieważ jego działania były sabotowane przez władze w Kijowie.
Saakaszwili podał dwa przykłady takiego sabotażu. Po pierwsze, w Odessie miała powstać specjalna strefa ekonomiczna, ale obiecane z budżetu państwa środki na jej stworzenie nigdy nie nadeszły. Po drugie, w mieście otwarto centrum obsługi obywateli, które miało zmniejszyć biurokrację i ułatwić życie zwykłym ludziom. Potem jednak z inicjatywy polityków partii rządzącej, czyli Bloku Petro Poroszenki, uchwalono przepisy uniemożliwiające działalność centrum, które musiano zamknąć.
Podczas zwołanej dziś konferencji Saakaszwili oświadczył:
Postanowiłem podać się do dymisji i rozpocząć nowy etap walki. Nie opuszczę rąk. Nie ustanę. Niech oni pozbędą się nadziei i niech nie liczą, że się mnie pozbędą.
Kim są ci „oni“? Otóż do owych „onych“ Saakaszwili zaliczył swego niedawnego protektora, któremu zawdzięczał błyskawiczną karierę na Ukrainie, czyli prezydenta Petro Poroszenkę. Gruzin zarzucił przywódcy państwa, iż zaprzepaścił zwycięstwo ukraińskiej rewolucji, a ofiary Majdanu okazały się nadaremne. Dziś na ich zwłokach oligarchowie okradają kraj oraz mnożą swe fortuny.
Saakaszwili oświadczył, że w obwodzie odeskim Poroszenko praktycznie oddał władzę w ręce wrogów Ukrainy: klanu zabójców Truchanowa, klanu łapówkarzy Urbańskiego i klanu separatystów Kissego.
Tak mocnych słów pod adresem głowy państwa nie użył jeszcze nikt. Znamienne jest to, że wyszły one z ust nie zaciekłego przeciwnika prezydenta, lecz jego bliskiego do niedawna stronnika. Co takiego nastąpiło, że Saakaszwili i Poroszenko stanęli po dwóch stronach barykady?
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Sensacją dnia na Ukrainie jest dymisja gubernatora obwodu odeskiego, byłego prezydenta Gruzji – Micheila Saakaszwilego. Emocje budzi nie tyle jego dobrowolne ustąpienie, ile styl, w jakim to uczynił.
Swego czasu pisałem, że zadanie, którego podjął się Saakaszwili, przypomina kwadraturę koła. Czy da się bowiem zreformować tylko jeden region kraju i zwalczyć w nim korupcję, podczas gdy w całym państwie stary system pozostanie nienaruszony? Były przywódca Gruzji próbował to zrobić, ale – jak stwierdził – możliwości się wyczerpały, ponieważ jego działania były sabotowane przez władze w Kijowie.
Saakaszwili podał dwa przykłady takiego sabotażu. Po pierwsze, w Odessie miała powstać specjalna strefa ekonomiczna, ale obiecane z budżetu państwa środki na jej stworzenie nigdy nie nadeszły. Po drugie, w mieście otwarto centrum obsługi obywateli, które miało zmniejszyć biurokrację i ułatwić życie zwykłym ludziom. Potem jednak z inicjatywy polityków partii rządzącej, czyli Bloku Petro Poroszenki, uchwalono przepisy uniemożliwiające działalność centrum, które musiano zamknąć.
Podczas zwołanej dziś konferencji Saakaszwili oświadczył:
Postanowiłem podać się do dymisji i rozpocząć nowy etap walki. Nie opuszczę rąk. Nie ustanę. Niech oni pozbędą się nadziei i niech nie liczą, że się mnie pozbędą.
Kim są ci „oni“? Otóż do owych „onych“ Saakaszwili zaliczył swego niedawnego protektora, któremu zawdzięczał błyskawiczną karierę na Ukrainie, czyli prezydenta Petro Poroszenkę. Gruzin zarzucił przywódcy państwa, iż zaprzepaścił zwycięstwo ukraińskiej rewolucji, a ofiary Majdanu okazały się nadaremne. Dziś na ich zwłokach oligarchowie okradają kraj oraz mnożą swe fortuny.
Saakaszwili oświadczył, że w obwodzie odeskim Poroszenko praktycznie oddał władzę w ręce wrogów Ukrainy: klanu zabójców Truchanowa, klanu łapówkarzy Urbańskiego i klanu separatystów Kissego.
Tak mocnych słów pod adresem głowy państwa nie użył jeszcze nikt. Znamienne jest to, że wyszły one z ust nie zaciekłego przeciwnika prezydenta, lecz jego bliskiego do niedawna stronnika. Co takiego nastąpiło, że Saakaszwili i Poroszenko stanęli po dwóch stronach barykady?
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/314596-saakaszwili-i-poroszenko-koniec-przyjazni-to-juz-wojna-co-takiego-nastapilo-ze-staneli-po-dwoch-stronach-barykady