Trump liczy na poparcie Latynosów i Afroamerykanów. "Proszę was o honor w postaci waszych głosów!"

Gage Skidmore/CC/Wikimedia Commons
Gage Skidmore/CC/Wikimedia Commons

Republikański kandydat na prezydenta USA Donald Trump kontynuował w środę starania o zdobycie głosów Latynosów i Afroamerykanów, którzy w przeważającej większości popierają jego demokratyczną rywalkę Hillary Clinton.

W przemówieniu w Tampie na Florydzie, która jest stanem zamieszkanym w dużej części przez hiszpańskojęzycznych wyborców, Trump obiecał im stworzenie nowych miejsc pracy i lepszych warunków do prowadzenia biznesu.

Będę walczył, by dać latynoskim dzieciom dużo lepszą przyszłość. Proszę was o honor w postaci waszych głosów!

— powiedział kandydat Republikanów.

Na Florydzie jest 600 tysięcy przedsiębiorstw będących własnością Latynosów. Hillary Clinton chce im podnieść podatki. Ja je obniżę!

— kontynuował.

Trump zraził do siebie latynoskich wyborców, mówiąc na jesieni, że nielegalni imigranci z Meksyku to „gwałciciele i handlarze narkotyków”. Z powszechnymi protestami tej grupy elektoratu spotyka się też jego obietnica, że wybuduje „mur” na południowej granicy z USA, oraz zapowiedź deportacji 10 milionów nielegalnych imigrantów.

Z obietnicy masowych deportacji - jak sygnalizują ostatnio przedstawiciele kampanii kandydata GOP - Trump może się jednak wycofać. Jego współpracownicy dają do zrozumienia, że „zmiękczy” on swoje stanowisko w sprawie imigracji, chociaż nie podają szczegółów ewentualnej zmiany.

Na wiecu w Tampa Trump starał się podkreślać, że walczy tylko z nielegalną imigracją.

Hillary Clinton dałaby raczej pracę nielegalnemu imigrantowi, zamiast Latynosowi, który przybył do USA legalnie i ma amerykańskie obywatelstwo

— powiedział.

Ponowił też apel o głosy Afroamerykanów, z których ponad 90 procent popiera Hillary Clinton.

Co macie do stracenia, głosując na mnie?

— powiedział, przypominając, że większości Afroamerykanów żyje się gorzej niż białym.

Kandydat GOP wiele miejsca poświęcił krytyce układów o wolnym handlu, z NAFTA na czele (z Kanadą i Meksykiem), który to układ - jak zapowiedział - będzie renegocjować, kiedy zostanie prezydentem.

Ponownie obiecał też przywrócenie Ameryce miejsc pracy, przeniesionych przez wielkie korporacje do Chin i innych krajów rozwijających się. Zapowiedział poza tym zniesienie restrykcji na produkcję tradycyjnych źródeł energii i uchylenie regulacji krepujących biznes.

Podkreślił przy tym, że jeśli napotka trudności ze strony Kongresu w realizacji swych planów, „użyje wszelkich prezydenckich prerogatyw” dla osiągnięcia tego celu.

Czytaj dalej na następnej stronie ===>

12
następna strona »

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.