Leczenie trądu cholerą. Decyzje o przyszłości UE szybko nie zapadną, ale starcie euroentuzjastów z eurorealistami nastąpi

EPA/PAP
EPA/PAP

Koniec kanikuły. Już dawno nie działo się w europejskiej polityce tak wiele jak obecnie. Najbliższe tygodnie mają przesądzić o tym, co dalej z Unią Europejską. Może i mają, ale nie przesądzą.

Kanclerz Niemiec Angela Merkel i prezydent Francji François Hollande wylądowali na włoskiej wyspie Ventotene, gdzie czekał na nich premier Matteo Renzi. Celem ich spotkania jest omówienie strategii dla Europy po Brexicie z UE. Następnie Merkel odwiedzi Estonię, Czechy i Polskę. Cel ten sam, jednak w tym przypadku chodzi raczej o „konsultacje”. O własnej wizji Europy dyskutuje osobno Grupa Wyszehradzka, a wszystko po to, by 16 września móc na szczycie wspólnoty w Bratysławie coś wespół ustalić i coś przedsięwziąć. Notabene bez udziału Wielkiej Brytanii, która nadal jest pełnoprawnym członkiem UE, lecz na Słowacji jej nie będzie.

Wybór miejsca dzisiejszego spotkania tercetu Niemiec, Francji i Włoch nie był przypadkowy. Wyspa Ventotene ma wielce symboliczne znaczenie: podczas II wojny światowej byli tam internowani polityczni przeciwnicy Benita Mussoliniego. Tam też opracowany został przez antyfaszystę Altiera Spinelliego manifest wzywający do budowy zjednoczonej Europy. W programie spotkania Merkel, Hollande’a i Renziego ujęto nawet złożenie kwiatów na grobie tego włoskiego komunisty i – jak się dziś elegancko określa – wizjonera Europy.

Niemal w tym samym czasie inny entuzjasta eurokołchozu, szef grupy liberałów w europarlamencie, były premier Belgii Guy Verhofstadt podtyka wracającym z urlopów kolegom dokument, w którym nakreśla własną wizję UE. Co ma wspólnego ów zadeklarowany federalista z grobem Spinelliego? To, że Verhofstadt jest współtwórcą tzw. Spinelli Group, zrzeszającej posłów PE (a także znane postaci spoza unii), którym marzy się europejskie superpaństwo. Zainteresowani, powiedzmy, europejską republiką federalną spotykają się w Brukseli na corocznych obchodach Dnia Europy, organizowanych przez pozaparlamentarną Spinelli Network Group.

Co proponuje Verhofstadt?

Potrzebowalibyśmy na przykład mały rząd europejski. Nie potrzebujemy Komisji Europejskiej z 28 komisarzami tylko dlatego, że mamy 28 państw członkowskich. Potrzebujemy rządu gospodarczego dla eurostrefy, ochrony europejskiego wybrzeża i granic, mamy przecież wspólny obszar Schengen, potrzebujemy wspólnej polityki obronnej i zagranicznej, aby sprostać geopolitycznym wyzwaniom

— nakreślił w rozmowie z Deutsche Welle.

W chwili gdy Unia Europejska trzeszczy w szwach i wyraźnie się pruje, gdy na skutek błędnej polityki we wspólnocie zyskują na popularności partie i nurty antyeuropejskie, gdy obywatele poszczególnych państw żądają większej suwerenności i niezależności od brukselskich decydentów, oraz ograniczenia kompetencji unijnych organów, Verhofstadt zgłasza coś absolutnie przeciwnego, jakby chciał leczyć trąd cholerą. Co więcej, w tym samym wywiadzie dla DW potraktował obywateli krajów członkowskich jak bezmózgowców.

Jego zdaniem:

Nie zajmują ich kwestie subsydiarności, suwerenności i integracji, bo być może nie mają w ogóle pojęcia, o co w tym chodzi. Co ich interesuje, to taka Unia Europejska, która zajmie się ich konkretnymi problemami. Może to być bezrobocie, bezpieczeństwo albo właściwa polityka imigracyjna.

Wzorem dla Verhofstadta są Stany Zjednoczone, gdzie rządzenie – jak uzasadnia - „nie wymaga jednogłośnego podejmowania decyzji”.

Ciąg dalszy na następnej stronie.

12
następna strona »

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.