Angela Merkel będzie prosić niemieckich pracodawców o miejsca dla uchodźców. Nie będzie polecenia ani kar za odmowę?

Fot. YouTube/screenshot
Fot. YouTube/screenshot

Przed kilkoma dniami niemiecka prasa powiadomiła o bliskim spotkaniu Angeli Merkel z przedsiębiorcami, podczas którego Pani Kanclerz ma zwrócić się do nich z prośbą o pracę dla uchodźców. Wybrani przedstawiciele największych koncernów mają przybyć na rozmowy 14 września.

Część z nich dała już sygnały o pozytywnej reakcji, ale podkreślono, że sprawa nie jest łatwa, ponieważ zaproszeni goście nie tylko nie znają języka gospodarzy, ale też nie mają żadnego przygotowania zawodowego. To jednak wewnętrzne problemy naszych zachodnich sąsiadów i nie ma potrzeby w nie się wtrącać.

Ale jest w tym działaniu coś, co powinno nas skłonić do rozmyślań. Oto szefowa rządu najpotężniejszego w Unii Europejskiej państwa, chcąc załatwić pewien własny polityczny interes, grzecznie zaprasza swych partnerów na spotkanie i zamierza nie mniej grzecznie prosić ich o zrozumienie i pozytywną reakcję.

Tak właśnie powinny przebiegać wszelkie pertraktacje, zarówno w sferze spraw wewnętrznych, jak i międzypaństwowych. Pani Kanclerz w ogóle nie przyszło do głowy, by wezwać w administracyjnym porządku szefów koncernów i nakazać im zatrudnianie uchodźców według sporządzonych wcześniej list i sporządzonego harmonogramu. Zapewne też nie rozważała wcześniej żadnego zestawu kar dla krnąbrnych lub tylko ociągających się z udzieleniem spodziewanej odpowiedzi.

Jak więc widać, w tej samej strefie cywilizacyjnej można stosować i kulturalniejsze sposoby porozumiewania się w trakcie rozwiązywania najtrudniejszych wyzwań. A – przypomnijmy – rzecz idzie nie o rozlokowanie uchodźców, ale tylko o pracę dla nich. Jakże inna jest propozycja brukselskich urzędasów! Narzucanie wszystkiego. Liczb, terminów, poziomu zakwaterowania itp. A na dodatek, w przypadku jakichkolwiek odstępstw, niezwykle srogie kary finansowe.

Trudno uwierzyć, by Pani Kanclerz nie uczestniczyła w tych ustaleniach. Jeśli nie osobiście, to choćby poprzez swych przedstawicieli. Jasne, wszystko wzięli na siebie, znani z osobliwej kultury politycznej, komisarze. Prostactwo i braki elementarnego wychowania demonstrują od dawna, więc ich postawa to nic nowego. I w takim towarzystwie przyjdzie jeszcze przez jakiś czas przebywać.


Takiej książki na polskim rynku jeszcze nie było! „Między Berlinem a Pekinem” - Łukasz Warzecha.

Pozycja obowiązkowa dla wszystkich zainteresowanych bliższym i dalszym sąsiedztwem Polski – szczególnie w czasach, gdy świat jest coraz mniej uporządkowany. Do kupienia „wSklepiku.pl”!

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.