Hakerskie ataki Kremla? Amerykańskie służby: Za wyciekem maili ze sztabu Clinton stoi agent GRU

fot. PAP/EPA/ANDREW GOMBERT
fot. PAP/EPA/ANDREW GOMBERT

Za wyciekiem informacji ze sztabu Clinton stoi Kreml. Ślady na serwerach prowadzą do hakera o pseudonimie „Guccifer 2.0”. Amerykańskie agencje wywiadowcze twierdzą, że jest „wysoce prawdopodobne”, że jest to agent GRU.

CZYTAJ WIĘCEJ: „Możliwe, że Władimir Putin woli Donalda Trumpa”. Barack Obama nie wyklucza, że Rosjanie usiłują wpłynąć na wynik wyborów w USA

Amerykański wywiad poinformował Biały Dom, że jest „wysoce pewnym”, że za sprawą maili, które miały skłócić demokratów, stoją rosyjscy hakerzy. „The New York Times” informuje, że służby nie wskazały konkretnego celu ataku, a na dodatek nie mogą ocenić, czy była to zwyczajna akcja hakerów, czy też jej celem była ingerencja w wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych.

NYT” wskazuje, że choć nie wiadomo w jaki sposób wykradziono materiały ze sztabu Clinton, to ślady na serwerach prowadzą do hakera pod pseudonimem „Guccifer 2.0”. Według służb, jest to agent GRU. Informację tę potwierdzają doniesienia prywatnych firm zajmujących się cyberbezpieczeństwem.

Amerykański dziennik podał również, że obecność hakerów z GRU i działalność agentów FSB na serwerach członków Partii Demokratycznej, była tematem narady wszystkich służb wywiadowczych.

W odpowiedzi na ataki cybernetyczne w Partii Demokratycznej i wyciek informacji ze sztabu Hillary Clinton, Barack Obama podpisał dyrektywę, która definiuje stopień zagrożenia w sieci, a także odpowiedzialność agencji za zapewnienie bezpieczeństwa w tej sferze.

Po raz pierwszy stworzono też stopnie gradacji zagrożenia związanego z incydentami w cyberprzestrzeni. Ocena rozmiaru ataku hakerskiego musi mieć widoczny efekt m.in. na zdrowie publiczne, bezpieczeństwo narodowe, czy też zaufanie opinii publicznej.

Administracja Obamy publicznie nie oskarżyła Rosji o wspomniane ataki, lecz dokonali tego demokraci. Kreml odpiera jakiekolwiek zarzuty i odpowiada, że nigdy nie ingerował w żaden proces wyborczy.

Moskwa czyni nawet bolesne uniki, byle tylko uniknąć słów, które mogłyby zostać uznane za bezpośrednie lub pośrednie wpływanie na proces wyborczy

— powiedział Putina Dmitrij Pieskow.

Dodał, że  takie historie przypominają straszne scenariusze, które ludzie opowiadają, aż sami w w końcu w nie uwierzą.Pieskow stwierdził też, że poruszanie w kampanii wyborczej tematu Rosji, jest dla polityków „atutem” i „kartą bijącą w talii inne”. Według niego ten temat porusza się tak często, ile wydaje się to potrzebne.

ak/tvn24.pl/cyberdefence24.p

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.