Zdjęcia z Nicei. Pasmo ludzkich zwłok porozrzucanych bezładnie na drodze. Dziecięca zabawka obok kałuży krwi na asfalcie. Klęcząca matka zawodząca nad ciałem martwej córki… Patrzymy na to wszystko i nasza reakcja to ściśnięte gardło, napływające do oczu łzy, szok, niedowierzanie…
Ale w tym samym czasie są tacy, którzy oglądają te same zdjęcia i odczuwają mściwą satysfakcję, ledwie tłumią w sobie euforię, mają poczucie, że oto na ich oczach wypełnia się sprawiedliwość…
Zdjęcia z Syrii. Ubrany na czarno mężczyzna z zamaskowaną twarzą podrzyna nożem gardło klęczącemu przed nim porwanemu jeńcowi ze związanymi z tyłu rękoma. Dziewięcioletni chłopiec pozuje do zdjęcia z uśmiechem, trzymając w ręku maczetę z nabitą na nią głową człowieka, którą obcięto przed chwilą… Patrzymy na to wszystko i nasza reakcja to zgroza, przerażenie ludzkim bestialstwem, poczucie, że jakaś granica człowieczeństwa została przekroczona…
Ale w tym samym czasie są tacy, którzy są zafascynowani tymi obrazami, chcą tam być i robić to samo, bo czują, że to jest najlepsze, co mogą w życiu zrobić… To są fakty. Są tacy, którzy wstąpili w szeregi dżihadystów pod wpływem obejrzanych w internecie egzekucji bezbronnych więźniów…
Patrzymy na te sceny i przykładamy do nich naszą miarę: wierzący – chrześcijańską, niewierzący – humanistyczną…
Ale pamiętajmy, że są ludzie, którzy przykładają do nich zupełnie inną miarę. Którzy oglądając w tej chwili zdjęcia z Nicei, marzą o jednym – żeby zostać w przyszłości kierowcą takiej ciężarówki…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/300935-po-nicei-gdzie-znalezc-zbior-wspolnych-wartosci-dla-dwoch-swiatow