Rosyjski analityk wojskowy o batalionach NATO na wschodniej flance: To instytucjonalizacja realnej konfrontacji z Moskwą

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. YouTube
Fot. YouTube

Rozmieszczenie czterech batalionów NATO na wschodniej flance Sojuszu można uważać za instytucjonalizację realnej konfrontacji między Moskwą a Zachodem, która utrzyma się przez dłuższy czas - ocenia rosyjski analityk wojskowy Paweł Felgenhauer.

Ekspert ten uważa rejon Morza Bałtyckiego za jedno z potencjalnych ognisk możliwego konfliktu pomiędzy Rosją i Zachodem, wojny w Europie. Jej prawdopodobieństwo Felgenhauer ocenia na 10 proc. w ciągu najbliższych dwóch lat, ale uważa, że jest to całkiem znaczne ryzyko.

Komentator niezależnej „Nowej Gaziety” wypowiadał się dla PAP po czerwcowym spotkaniu ministrów obrony państw NATO w Brukseli, a przed szczytem Sojuszu w Warszawie. Zauważył, że w stolicy Polski zapadnie już tylko formalna decyzja w sprawie czterech wielonarodowych batalionów NATO w Polsce i krajach bałtyckich. Bataliony te, jak ocenił, „są raczej siłą polityczną niż czysto wojskową”, dlatego przewidziano w nich choćby częściowy udział niemal wszystkich krajów Sojuszu.

Gdzie one będą? Słyszę, że amerykański (batalion) będzie w Polsce. Spytałem w zeszłym tygodniu (przedstawiciela USA przy NATO) Douglasa Lute’a, czy ten batalion będzie w Suwałkach, on odpowiedział, że na pewno może powiedzieć, że batalion będzie w Polsce. Nie potwierdził, ale i nie zaprzeczył, że może być w Suwałkach

— powiedział analityk.

Na wschodniej flance NATO, zdaniem Felgenhauera, odbywa się „zapełnienie próżni sił, jaka tam istniała”; NATO uznało, że jest poważne ognisko napięcia w rejonie bałtyckim i tam należy zbierać siły.

W zasadzie zapełnienie próżni jest dobre

— zauważył ekspert.

Zwrócił uwagę, że w razie zaostrzenia sytuacji, gdy zacznie się z obu stron przerzucanie sił i środków, dodatkiem do czterech batalionów w Polsce i krajach bałtyckich byłyby łącznie cztery brygady, jakimi USA będą dysponować w Europie. Cztery bataliony, jak zauważył Felgenhauer, „mogą trochę powalczyć”.

Analityk przytoczył ocenę wojskowych, w tym amerykańskich, że kraje bałtyckie i Polska „powinny wzmocnić własne możliwości, przygotowywać infrastrukturę, naprawiać drogi, umacniać mosty, żeby mogły po nich poruszać się ciężkie niemieckie i amerykańskie czołgi (…), w sensie inżynieryjnym, przygotowywać przyszły teatr działań wojennych”.

Pytany o reakcję Rosji na rozmieszczenie batalionów Felgenhauer wskazał, że Moskwa już ją zapowiadała.

Rozmieścimy trzy dywizje, będziemy ćwiczyć; teraz przeprowadzamy manewry (…) będziemy ćwiczyć mobilizację, ulepszać infrastrukturę

— powiedział.

Rosyjski ekspert charakteryzuje rozmieszczenie batalionów jako „pewnego rodzaju instytucjonalizację realnej konfrontacji” między Rosją i Zachodem.

Może to przyczynić się do ustabilizowania ogólnej sytuacji i do zapobieżenia ogólnoeuropejskiej wojnie, której ogółem nikt - ani na Zachodzie, ani na Wschodzie - nie chce, ale która tym niemniej może wybuchnąć

— ocenił analityk.

Zdaniem Felgenhauera do potencjalnej wojny może doprowadzić eskalacja konfliktu w różnych regionach: w rejonie Bałtyku, Morza Czarnego, w Donbasie, na Kaukazie, czy w Syrii.

Jest wiele możliwości i każda niesie ze sobą pewne zagrożenie; instytucjonalizacja tych zagrożeń to ruch w dobrym kierunku

— powiedział ekspert. Ale ryzyko wojny sprawia, że „spać spokojnie nie może nikt”.

Czytaj dalej na następnej stronie ===>

12
następna strona »

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych