To nie Cameron tylko Juncker, Schulz et consortes doprowadzili do Brexitu. Całe to towarzystwo może się uczyć od niego jak zwijać żagle i schodzić z okrętu

fot. PAP/EPA
fot. PAP/EPA

Europoseł Janusz Lewandowski zasypiał spokojnie ufając sondażom, a rano przywitał go koszmar. Ta sytuacja powtarza się w Platformie Obywatelskiej niczym mantra. W podobnym nastroju kładli się do snu przed 10 maja 2015 roku dniu pierwszej klęski ex-prezydenta Bronisława Komorowskiego i tak samo obudzili się z dłonią w niezbyt przyjemnym miejscu.

To przekonanie, że szli właściwą drogą i można było spać spokojnie towarzyszyło nie tylko politykom Platformy Obywatelskiej. Jest charakterystyczne również dla przedstawicieli władz Unii Europejskiej. Można by się zapytać, czy mało było sygnałów o nadchodzącym, jak sami twierdzą, kataklizmie. Rozpoczęło się kryzysem w Grecji. Czy ktoś słuchał rad, że Ateny nie są jeszcze gotowe do przyjęcia euro? Następnie przyszła kwestia emigrantów i wyjście im naprzeciw przez rząd Angeli Merkel wsparty Komisją Europejską. Tzw. problem uchodźców, jak żaden inny przedtem, nie podzielił Niemców i Europy. Brnęli dalej. Potem wybory w Austrii, które ledwo, bo kilkudziesięcioma tysiącami wygrał lewicowy kandydat Alexander van der Ballen, po przegranej I turze.

Czy panowie Juncker, Schulz, Timmermans, a także gdzieś dalej Tusk przemyśleli swoją politykę, tak, by spróbować choć powstrzymać Brexit?Zajmowali się pouczaniem Polski - jak powinna rozstrzygnąć wewnętrzne problemy i połajankami Węgrów. Niestety dziś wydaje się, że kiedy Wielka Brytania opuściła Unię Europejską ci ludzie dalej nie będą chcieli, bądź nie będą potrafili zrozumieć przyczyn. Już dawno powinien zostać opracowany plan „B”. Prace nad nowym Traktatem poprzedzone dymisjami w Komisji Europejskiej należało rozpocząć kilka miesięcy temu.

W końcu projekt Unii budowany jako federacja oparta na tzw. wartościach liberalnych sypie się na naszych oczach. Do referendalnej kolejki zgłasza się Holandia, Szwecja, Francja, a nawet Włochy. To naprawdę grozi w najbliższych kilku latach rozpadem wspólnoty.

Tak długo jak rząd Unii w osobie obecnej Komisji Europejskiej przyspawany jest do swoich wygodnych foteli, niestety z reformy niewiele wyjdzie. Junckera et consortes postrzegam jako niebezpiecznych, bo twardogłowych fanatyków idei, którzy prędzej doprowadza do rozpadu wspólnoty niż zgodzą się na realizację innej koncepcji – zbliżonej do Europy ojczyzn. Są zbyt zadufani w sobie, by przyznać się do klęski. Ponieważ Brexit jest ich osobistą klęską. I dlatego reforma powinna zacząć się od ustąpienia tych, których polityka drażni coraz więcej mieszkańców kontynentu.

Przecież przeciętny Brytyjczyk nie ma pojęcia o zawiłościach mechanizmów gospodarczych rządzących światem. Głosuje bardziej sercem. Urażono jego dumę narodową wiecznym pouczaniem co słuszne, a co nie. Denerwowała go rozbudowa biurokracji i kompletny brak kontroli nad Komisją Europejską, która w dodatku nie wiadomo dokładnie skąd się wzięła, bowiem o bezpośrednich wyborach najwyższych władz wspólnoty nikt nie słyszał. Mieli poczucie, że grupa arogantów robi ich w konia. W dodatku w bezczelny sposób. Dlatego powiedzieli nie.

Powstała sytuacja, która powinna zmusić rozsądnie myślących przywódców państw na kontynencie do przepędzenia tych zindoktrynowanych typów, którzy przez swoje zachowanie doprowadzili do Brexitu. Bo to oni , a nie Cameron czy głupi Brytole, jak wmawiają ludziom „oświeceni”, doprowadzili do kryzysu. Od Camerona całe to towarzystwo może się uczyć jak zwijać żagle i schodzić z okrętu. Zabrać zapałki piromanom! Dom już płonie!

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.