Viktor Orbán mówi, że węgierscy piłkarze przywracają narodowi poczucie własnej godności

fot.PAP/EPA
fot.PAP/EPA

Węgry ogarnęła fala entuzjazmu po występach reprezentacji narodowej na Mistrzostwach Europy we Francji. W wielu miastach kibice wyszli świętować na place i ulice, stanęła komunikacja miejska, a w Budapeszcie zamknięty został most Elżbiety. Wszędzie słychać było okrzyki: “ria ria Hungária”. Feta trwała także w zamieszkanych przez mniejszość węgierską miastach w Rumunii i na Słowacji.

Madziarzy sprawili wielką niespodziankę, zajmując pierwsze miejsce w swojej grupie i wyprzedzając drużyny Islandii, Portugalii oraz Austrii. Zaprezentowali przy tym znakomitą formę, nie przegrywając żadnego meczu.

Dla Węgrów obecny sukces ma szczególny smak. Niegdyś byli piłkarskim hegemonem, zdobywając dwukrotnie – w 1938 i 1954 roku – wicemistrzostwo świata. „Złota jedenastka“ Gusztáva Sebesa była niepokonana przez cztery lata – od 1950 do 1954 roku. Potrafiła wygrać wówczas z Anglią 6:3 na Wembley i 7:1 w Budapeszcie. Z Węgier wywodzili się prawdziwi wirtuozi futbolu, jak Ferenc Puskás, Sándor Kocsis, József Bozsik, Nándor Hidegkuti czy Flórián Albert – najlepszy piłkarz Europy w plebiscycie „France Football“ w 1967 roku.

I nagle wszystko się skończyło. W 1986 roku Węgrzy po raz ostatni wystąpili w wielkiej imprezie piłkarskiej, ale zakończyła się ona dla nich kompromitacją. Szczególnie upokarzający okazał się dla nich mecz ze Związkiem Sowieckim, zakończony porażką 0:6. Od tamtej pory nigdy nie awansowali ani na Mundial, ani na Euro.

Zła passa została przełamana dopiero teraz. Już samo wygranie grupy i awans do 1:8 finału są odbierane w Budapeszcie jak wielki sukces. Przed turniejem nie dawano bowiem Węgrom większych szans i mówiono, że zdobycie jednego punktu będzie dla nich osiągnięciem.

W dopingowanie drużyny narodowej zaangażowało się wiele osobistości życia publicznego. Wśród kibiców znalazł się m.in. biskup László Kiss-Rigó, ordynariusz diecezji Szeged, który specjalnie przyleciał do Lyonu, gdzie reprezentacja Węgier rozgrywała mecz z Portugalią, by przed pojedynkiem odprawić Mszę w intencji powodzenia swych rodaków.

We Francji wszystkie mecze węgierskiej drużyny narodowej obserwował też premier Viktor Orbán. Były to dla niego szczególne dni, ponieważ 20 czerwca po raz pierwszy został dziadkiem. Tego dnia jego córka Rachel urodziła dziecko (media podały, że mała Alicja czuje się dobrze). Z tego powodu Orbán między dwoma meczami opuścił Francję, by zobaczyć córkę i wnuczkę, ale ma być już na trybunach podczas kolejnego spotkania z Belgią.

Węgrom ten sukces po latach futbolowej posuchy był bardzo potrzebny. Niezależnie od tego, jak dalej potoczą się ich losy podczas tego turnieju, udowodnili, że są w stanie walczyć jak równy z równym z zespołami notowanymi wyżej od siebie.

Nic dziwnego, iż Viktor Orbán powiedział:

Możemy być dumni z węgierskej reprezentacji, która przywróciła poczucie własnej godności narodowi dręczonemu dziesiątki lat przez komunizm, narodowi, którego futbol rozpadł się w okresie transformacji ustrojowej.

To znamienna deklaracja w czasach, gdy futbol staje się siłą wspólnototwórczą, a także jednym z filarów polityki wizerunkowej państwa na arenie międzynarodowej.

Węgierski piłkarz Alexander Matus uważa, że swój wkład w sukces madziarskiej piłki ma również premier Orbán, zagorzały kibic oraz założyciel pierwszej na Węgrzech nowoczesnej futbolowej Akademii im. Ferenca Puskása w Felcsút. Adeptem tej szkoły jest jeden z obecnych reprezentantów Węgier – László Kleinheisler.


Polecamy „wSklepiku.pl”: „Początki państw. Węgry” - Sroka Stanisław.

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.