Ponad 500 biegaczy oddało hołd bohaterom bitwy o Monte Cassino. Wśród uczestników biegu byli również Polacy

Fot. fot. wikipedia/Radomił/CC BY-SA 3.0
Fot. fot. wikipedia/Radomił/CC BY-SA 3.0

Ponad 500 osób, w tym wielu Polaków, niedzielnym biegiem na dystansie 10 km w mieście Cassino oddało hołd żołnierzom poległym w maju 1944 roku w bitwie o Monte Cassino. Zwyciężył Marokańczyk Mohhamed El Mounim - 29.20.

Start do biegu obwieściły dzwony klasztoru opactwa benedyktyńskiego. Biskup miejscowej diecezji Gerardo Antonazzo, honorowy członek komitetu organizacyjnego, przypomniał uczestnikom zawodów, że to żołnierze II Korpusu Wojska Polskiego pod dowództwem gen. Władysława Andersa jako pierwsi zawiesili biało-czerwoną flagę na zbombardowanym sanktuarium po zajęciu wzgórza opuszczonego przez wojska niemieckie.

Zaznaczył też, że walki w tym rejonie nie zakończyły się 18 maja, a trwały tu jeszcze przez tydzień. Piękne Cassino zostało zburzone całkowicie, w stu procentach.

Spiker często wywoływał do prezentacji osoby, które przyjechały z Polski, podkreślając, że bieg bez nich byłby znacznie „uboższy”. Z kolei Antonio Tortolano, prezes klubu APROCIS, który jest głównym organizatorem imprezy, ubolewał, że nie wszyscy Polacy zostaną sklasyfikowani.

Udział w biegu uwarunkowany jest certyfikatem medycznym. Takie są wymogi włoskiej federacji lekkoatletycznej FIDAL. Gdybym dopuścił osoby nie posiadające takiego zaświadczenia, FIDAL wykluczyłby te zawody z kalendarza, a na klub nałożył karę. Jedyne co mogłem zrobić, to że te osoby pobiegły prywatnie, czyli nieoficjalnie

— wyjaśnił.

Dodał, że kilkakrotnie był w Warszawie i brał udział w imprezach biegowych. Jego zdaniem polskie przepisy są bardzo liberalne.

Wiem, że wystarczy oświadczenie iż startuję na własną odpowiedzialność. Niestety, we Włoszech nie jest to możliwe. Zresztą uważam, że systematyczne badania medyczne powinny być w interesie każdej osoby, a zwłaszcza takich, które trenują i biorą udział w zawodach

— zaznaczył Tortolano.

Kilkudziesięciu Polaków przybyło do Cassino samolotami z kraju (do Rzymu i Neapolu), autobusami oraz samochodami, a także z innych państw.

Pochodzę z Chojnic, ale od trzech lat mieszkam w Norwegii. Być na Monte Cassino było moim marzeniem, podobnie jak siostry Katarzyny. Przyleciałem prawie spod koła biegunowego do piekła. Starałem się biec w cieniu, ale i tak było 35 stopni. Masakra Najważniejsze jednak, że oddaliśmy hołd żołnierzom generała Andersa

— powiedział Rafał Przybyła.

Andrzej Brzozowski z Zamościa startował tu dwa lata temu, kiedy meta biegu, tak jak i etapu kolarskiego wyścigu Giro d’Italia, znajdowała się przy klasztorze.

Wtedy ruszaliśmy w ulewie. Z perspektywy czasu i porównania do dzisiejszych warunków to chyba Bóg nad nami czuwał. Gdybyśmy przy prawie 40 stopniach pokonywali 10 kilometrów na szczyt góry, to chyba z wycieńczenia padłaby połowa uczestników. Dobrze się więc stało, że dziś płaska trasa prowadziła przez miasto

— zaznaczył.

Czytaj dalej na następnej stronie ===>

12
następna strona »

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych