Niemiecki ekonomista: „Źle się dzieje. Nie możemy przyjmować setek tysięcy ludzi, o których nie wiemy kim są. Nie potrzebujemy analfabetów z Syrii i Iraku tylko fachowców”

Fot. PAP/epa
Fot. PAP/epa

„Niemcy potrzebują imigrantów, ale nie z Syrii czy Iraku. Potrzebujemy ludzi wykształconych, przydatnych na rynku pracy, mających podobny do Niemców fundament kulturowy. Syryjczycy są bardzo źle wykształceni. Dwie trzecie to funkcjonalni analfabeci” - mówi niemiecki ekonomista, prezydent instytutu badań nad gospodarką IFO w Monachium Hans-Werner Sinn w rozmowie z dziennikiem „Die Welt”.

Według niego Unia Europejska ma szansę przetrwać, jeśli zacznie chronić swoich zewnętrznych granic.

Nie rozumiem tej gadaniny, że UE dozna klęski, jeśli wprowadzimy kontrole graniczne. Unia istniała przed układem z Schengen, a niektóre kraje i tak w nim nie uczestniczą. To nie oznacza przecież całkowitego zamknięcia granic lecz odzyskanie kontroli nad tym, kogo wpuszczamy do kraju. Jest zasadą, że każdy kraj potrzebuje własnych granic w celu ochrony swoich zasobów naturalnych, infrastruktury, usług publicznych. Każda fabryka jest otoczona ogrodzeniem. Podobnie powinno być z państwami

—twierdzi ekonomista. Jego zdaniem układ z Schengen oznaczał usunięcie granic wewnątrz Unii, ale rozwiązanie to może działać, jeśli chronione są granice zewnętrzne.

Państwa graniczne układu Schengen nie chronią zewnętrznych granic UE. Wpuszczają wszystkich uchodźców, a potem wysyłają ich dalej. To się nie zmieni, póki Niemcy będą wpuszczały każdego. Zaproszenie wszystkich imigrantów było poważnym politycznym błędem. Jeśli nie jesteśmy w stanie kontrolować zewnętrznych granic Unii, to musimy kontrolować te wewnętrzne. Alternatywą jest całkowity brak granic, tych wewnętrznych i tych zewnętrznych. To doprowadziłoby do katastrofy

—uważa Hans-Werner Sinn. Według niego „Niemcy nie mogą przyjmować setek tysięcy ludzi, o których nie wiedzą kim są”.

To, że pani kanclerz twierdzi, że nie jest w stanie temu zapobiec, mnie dziwi. Ochrona niemieckiego terytorium to jej obowiązek jako szefowej rządu. Złożyła na to przysięgę i jest więc do tego zobowiązana

—zaznacza szef IFO. Jego zdaniem Niemcy nie mogą kontynuować „kultury powitania” i „przyjmować uchodźców, bez względu na to, skąd pochodzą”.

W Afryce jest 1,1 mld ludzi. W Nigerii jest wojna domowa i mieszka tam 170 milionów ludzi. Nie jesteśmy w stanie ich wszystkich przyjąć. Konwencja Genewska przyznaje uchodźcom wojennym ochronę, ale tylko w sąsiednim kraju. Uchodźcy, którzy docierają do Niemiec poprzez bezpieczne kraje trzecie nie mają prawa do azylu i powinni zostać do nich odesłani. Przyjmować każdego, kto przyjeżdża, jest nie tylko sprzeczne z prawem, ale również niehumanitarne. Bo skłania kolejnych do podjęcia niebezpiecznej podróży do Europy. Ci ludzie toną potem na morzu

—przekonuje niemiecki ekonomista. Jak twierdzi, jest mu całkowicie obojętne, że niektórzy uważają iż jest zimny i pozbawiony serca.

Komu przeszkadza, że wymieniam empiryczne fakty, sam jest sobie winien. Kogoś takiego nazwałbym ideologiem. Mnie płaci się za to, że mówię prawdę. Jest mi obojętne czy to się ludziom podoba, czy nie. Prawdą jest co jest prawdziwe i należy mówić prawdę, inaczej nauka przestaje mieć sens

—dodaje. Według niego kryzys imigracyjny zaszkodzi niemieckiej gospodarce.

Niemcy potrzebują imigrantów, ale nie z Syrii czy Iraku. Potrzebujemy ludzi wykształconych, przydatnych na rynku pracy, mających podobny do Niemców fundament kulturowy. Syryjczycy są bardzo źle wykształceni. Dwie trzecie to funkcjonalni analfabeci. Ich przybycie zdestabilizuje system socjalny i nie przyniesie nam żadnych korzyści

—twierdzi szef IFO.

Ryb, welt.de

Komentarze

Liczba komentarzy: 94