W niedzielę gościłam w niemieckiej Kolonii, gdzie brałam udział w debacie w telewizji publicznej WDR na temat uchodźców i polityce imigracyjnej kanclerz Angeli Merkel. Po programie postanowiłam przejść się po okolicach katedry i zobaczyć jak wygląda centrum miasta po zdarzeniach z Sylwestrowej nocy.
Natknęłam się na manifestację zorganizowaną przez antyimigrancki ruch „Pro-Köln” pod hasłem „Refugees not welcome”. Ku mojemu zdumieniu na wiecu, składającym się z ok. 200 osób, powiewały głównie rosyjskie flagi.
Atmosfera była napięta. Manifestacji pilnowało kilkuset policjantów, plac przed katedrą był zastawiony policyjnymi sukami. Funkcjonariusze otoczyli protestujących ciasnym kordonem. Ci trzymali w rękach transparenty z napisami: „Deportować gwałcicieli!” oraz „Merkel do dymisji”. Jak się okazało, do manifestacji „ Pro-Köln” dołączyli niemieccy przesiedleńcy z Rosji (Russlanddeutsche) oraz spora grupa Rosjan.
Było słychać okrzyki: „Putin sobie z nimi (uchodźcami) poradzi!”. Podobne wiece - jak się dowiedziałam od manifestantów - odbyły się w jednocześnie w innych niemieckich miastach, m.in. w Ellwangen i Villingen-Schwenningen w Badenii-Wirtembergii oraz w Schweinfurcie, gdzie 4,5 tys. osób wyszło na ulice. Dzień wcześniej, w sobotę, 700 niemieckich przesiedleńców z Rosji demonstrowało przed urzędem kanclerskim w Berlinie pod hasłem „Ręce przecz ode mnie i mojego dziecka”.
Przyczyną protestów, które się powoli rozszerzają na cały kraj, jest domniemane porwanie i zgwałcenie 13-letniej dziewczynki przez imigrantów w berlińskiej dzielnicy Marzahn. Domniemane, bowiem policja twierdzi, że ani jedno ani drugie nie miało miejsca. Lisa F., pół Niemka, pół Rosjanka, twierdzi, że była przez 30 godzin więziona i wielokrotnie gwałcona przez trzech Arabów.
Rodzina pokrzywdzonej wytacza ciężkie oskarżenia wobec niemieckiej policji. Podczas trzygodzinnego przesłuchania, które odbyło się bez świadków, funkcjonariusze mieli wyśmiewać 13-latkę i zarzucać jej kłamstwo. W końcu załamana nastolatka miała potwierdzić wersję policji, według której w ogóle nie doszło do gwałtów, a to, co opowiedziała, jest jedynie wynikiem jej fantazji.
Policja potwierdza, że dziewczynka rzeczywiście zniknęła na 30 godzin, ale „nikt jej nie zgwałcił”. Miała się spotkać z dwoma młodymi mężczyznami, których znała od kilku miesięcy i którzy nie są uchodźcami. Urodzili się w Niemczech i mają pochodzenie tureckie. Podczas przesłuchania uwikłała się w sprzeczności i podała cztery różne wersje zdarzeń.
Bez względu na to, czy to policja (znów) kłamie czy (tym razem) ofiara, kremlowskie media posługują się przypadkiem Lisy F., by podgrzewać nastroje społeczne i podżegać żyjących zza Odrą przesiedleńców z Rosji (a jest ich między 3 a 6 mln) do protestów przeciwko rządowi w Berlinie.
Telewizja „Rossija24” opatrzyła informację o gwałcie na Lisie F. uwagą, że „pierwszym celem seks-imigrantów w Niemczech są Rosjanki”.
Musicie się bronić, bo Niemcy są słabi i wam nie pomogą
—przekonywała telewizja. Rosyjski portal „Sowierszenno sekretno” zaś poinformował, że z powodu „bezradności” Niemców, 400 Rosjan zdemolowało obóz dla uchodźców w mieście Bruchsal koło Karlsruhe i „tak właśnie należy robić”.
Sęk w tym, że mamy tu do czynienia z klasycznym przekazem z Radia Erewań. W zasadzie wszystko się zgadza. Rosjan było jednak 4 a nie 400, i nie zdemolowali też ośrodka, tylko stłukli w nim jedną szybę.
Przekaz jest jednak jednoznaczny: „Europa jest słaba, a Niemcy czeka klęska”. Kreml chętnie pomoże przyśpieszyć nadejście tej klęski, wzniecając niepokoje i wywołując za pośrednictwem podległych mu mediów, atmosferę strachu wśród rosyjskiej mniejszości.
Domniemanym gwałtem na Lisie F. zajęła się w międzyczasie berlińska prokuratura, która ma po raz kolejny sprawdzić zarzuty stawiane przez dziewczynkę. Tymczasem niemiecki prawnik z Konstancji złożył w tej samej prokuraturze skargę przeciwko pierwszemu kanałowi rosyjskiej telewizji państwowej, pod zarzutem podżegania do nienawiści na tle etnicznym i rasowym.
Do sprawy wtrącił się nawet szef rosyjskiego MSZ Siergiej Ławrow, który oświadczył, że oczekuje iż „prawda w końcu wyjdzie na jaw”.
Mam nadzieję, że pomylona ideologia nie przysłoni w tym przypadku rzeczywistości. To byłoby dużym błędem
—podkreślił Ławrow. Gdyby nie byli sobie sami winni, można by Niemcom prawie współczuć. Rosja do perfekcji opanowała strategię „dziel i rządź” i najwyraźniej uznała, że nadszedł czas, by zastosować ją wobec Berlina. To oznacza, że, jeśli rząd Angeli Merkel nie znajdzie szybko rozwiązania dla kryzysu uchodźczego, chaos w Niemczech, się jeszcze pogłębi. Już Kreml o to zadba.
„Co ma Putin w głowie?” - Eltchaninoff Michael. Książka do kupienia „wSklepiku.pl”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/279512-kreml-podgrzewa-nastroje-antyimigranckie-w-niemczech-czyli-o-gwalcie-ktorego-prawdopodobnie-nie-bylo
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.