Histeria w niemieckich mediach trwa. „PiS nie może dowolnie kształtować państwo prawa według swego widzimisię, tak jak przycina się żywopłot”

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. wiwo.de
Fot. wiwo.de

Przyjęcie ustawy medialnej przez polski Sejm jest szeroko komentowane na łamach niemieckiej prasy. Media elektroniczne i zwykłe gazety poświęcają temu tematowi sporo uwagi. Wciąż słychać utyskiwanie na „demontaż demokracji” oraz ostrzegawcze sygnały o konieczności „sensownej” interwencji nad Wisłą.

Według brukowca „Bild” (tradycyjnie bliskiego rządzącej chadecji) „poprzez zmianę ustawy medialnej PiS chce przekształcić media publiczne w instytuty narodowe”.

Jako pierwszy krok planuje się wymianę dotychczasowych zarządów. Ich wybór będzie w przyszłości w dużej mierze zależał od rządu. Wcześniej wiele europejskich związków dziennikarskich i organizacji zrzeszających media ostro krytykowało plany Warszawy w tym kierunku zarzucając rządowi PiS chęć podporządkowania sobie mediów. I trudno zaprzeczyć, że o to właśnie chodzi

—przekonuje gazeta. Zdaniem „Rheinische Post” to co obecnie dzieje się w Polsce ma niewiele wspólnego z reformami, lecz raczej z szeroką przebudową państwa.

Nowy polski rząd został wybrany w demokratycznych wyborach. W związku z tym ma wolność działania. To nie oznacza jednak, przynajmniej według standardów unijnych, że można dowolnie kształtować państwo prawa według swego widzimisię, tak jak przycina się żywopłot. Kto tak postępuje, szkodzi swojemu krajowi i jego reputacji

—uważa „RP”. Zdaniem gazety Polska zyskała w UE na wpływach.

Donald Tusk, niegdyś szef rządu, jest dziś przewodniczącym Rady Europejskiej. W próbach ograniczenia kryzysu na Ukrainie Polska odgrywała ważną rolę. Po wyborach, w których partia PiS zdobyła absolutną większość, dochodzi do rygorystycznego postępowania przeciwko Trybunałowi Konstytucyjnemu oraz mediom. Trybunał został w dużym stopniu pozbawiony swojej funkcji kontrolnej, a radio i telewizja zostały mediami narodowymi, które mają się troszczyć o sprawy kulturalne i historyczne. Co to oznacza - o tym decyduje państwo. Ich prezesi i członkowie zarządu mają być nominowani; a to dopiero początek zmian

—ostrzega „Rheinische Post”. Według frankfurckiego dziennika „Frankfurter Allgemeine Zeitung” Polska stała się w ciągu paru lat już trzecim państwem na wschodzie UE, w których wyłonione w wolnych wyborach rządy łamią zasady demokracji aby uzyskać kontrolę nad instytucjami państwowymi.

UE nie potrafi sobie do tej pory z tym poradzić. Wydarzenia w Polsce są zaostrzeniem węgierskiego dylematu: Nowy rząd w Warszawie ma z demokratycznego punktu widzenia nie tylko słabszą legitymację od węgierskiego, ale także dopuszcza się demontażu fundamentów państwa prawa o wiele szybciej i brutalniej. Pod tym względem jest on bliższy rumuńskim postkomunistom niż Węgrom o podobnych przekonaniach. Polska była w ostatnich latach jednym z filarów, na których mogła się oprzeć znajdująca się w kryzysie UE. Właśnie dlatego Polska ma spory potencjał zdolny wpędzić UE w poważne problemy

—uważa gazeta.

Rząd w Warszawie stara się rozdzielić politykę wewnętrzną od zagranicznej, co też wyraźnie sygnalizuje. Nawet zawzięty dogmatyk Jarosław Kaczyński wydaje się zdawać sobie sprawę, jak bardzo Polska jest uzależniona gospodarczo od UE, a w obliczu agresywnej polityki Rosji także w polityce bezpieczeństwa. Ale jeżeli Kaczyński i jego PiS będą działali tak, jak to już pokazali, eliminując Trybunał Konstytucyjny, wtedy polityka wewnętrzna i zagraniczna staną się nierozdzielne. Właściwie UE musiałaby już teraz ostro zareagować. Tak, jak trzy lata temu uczyniła to w przypadku Rumunii. Na razie jednak tego nie robi

—dodaje. Zdaniem „FAZ” metodami jakie wtedy zastosowała wobec Bukaresztu, Unia nie zaszłaby teraz jednak zbyt daleko.

Przeświadczony o swojej racji Jarosław Kaczyński raczej się łatwo nie podda, tylko doprowadzi do eskalacji konfliktu. Unijne problemy z Rumunią z 2012 roku są niczym w porównaniu z zaburzeniami, które grożą UE w przypadku Polski. I to w okresie, kiedy z Zachodu nadciągają dalsze zagrożenia w postaci referendum w sprawie brytyjskiego członkostwa w UE lub możliwego zwycięstwa Frontu Narodowego we Francji

—ostrzega gazeta. W pouczającym tonie wypowiada się z okazji przyjęcia ustawy medialnej przez Sejm na łamach „Die Zeit” także szef Bundestagu Norbert Lammert.

Spór jest konieczny, drodzy Polacy. Jeśli niemieccy parlamentarzyści i sędziowie TK z niepokojem obserwują ostatnie wydarzenia w Polsce, to dzieje się tak za sprawą „złych doświadczeń”, jakie Niemcy i ich sąsiedzi zdobyli w związku ze zniesieniem gwarantowanego konstytucją podziału władz

—mówi, czyniąc otwarcie aluzję do okresu panowania Hitlera. Równie „szeroko” próbuje potraktować temat dziennik „Frankfurter Rundschau”. W decyzjach PiS widzi „powrót do okresu komunizmu”.

Podsłuchy, media pod kontrolą władz. To już było. Z tą różnicą, że teraz przebudowa społeczeństwa odbywa się z błogosławieństwem Kościoła

—uważa „FR”.

Ryb, Deutsche Welle, faz.net, Frankfurter Rundschau

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych