Żarty z polskiego narodu się skończyły. "Żartować to sobie mogą niemieccy publicyści z Donalda Tuska"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. PAP/EPA
fot. PAP/EPA

Pochodzący z Cieszyna „ojciec” Związku Wypędzonych, dr Herbert Czaja (1914 - 1997) na rok przed śmiercią wydał książkę pt. „W drodze do najmniejszych Niemiec”, w której snuje swoje marzenia o odzyskaniu przez RFN tzw. Niemiec wschodnich, w tym Śląska.

Moje zainteresowanie wzbudziła charakterystyka Polaków, bo aby odzyskać ziemie utracone należało wejść na zachód Polski z niemieckim przemysłem i rolnictwem, wykorzystując polską siłę roboczą do prac prostych, nieskomplikowanych. Polacy według Czai to ludzie pracowici ale nieucywilizowani, zatem bardzo dobrze się nadają do pracy na roli i w fabrykach. Można powiedzieć, że dr Czaja znał to z autopsji, z tej polskiej pracowitości hitlerowskie Niemcy korzystały wywożąc co najmniej milion Polaków na roboty przymusowe.

I można śmiało powiedzieć, że marzenia Czai się spełniają. I to z nawiązką. Nie tylko na Śląsku, ale w całej Polsce Niemcy masowo zatrudniają miliony Polaków przy prostych pracach w ich firmach i supermarketach. Polska siła robocza montuje fotele do niemieckich samochodów i targa towar na półki niemieckich sklepów wielkopowierzchniowych. Co bardziej inteligentni są zaszczycani pracą przy kasie. Czaja określił Polaków jako ludzi poczciwych i w tej poczciwości wyszliśmy na frajerów. W szczególny sposób do tej opinii przyczyniły się rządy Tuska i Platformy Obywatelskiej. Niemcy potrafiły naszego kaszubskiego patriotę Donalda Tuska wynagrodzić za oddanie sprawie niemieckiej, na co bezwstydnie zwrócił uwagę dziennik gospodarczy „Handelsblatt”, załatwiając mu stanowisko przewodniczącego Rady Europejskiej.

Uzależnianie III RP od Niemiec ‘Handelsblatt” nazwał eufemistycznie „osią niemiecko - polską”, dzięki tej osi wiele zamówień spływało do firm niemieckich. Niemiecki biznes inwestował nad Odrą i Wisłą, a Polska była „największym rynkiem zbytu dla niemieckich produktów w Europie Wschodniej, większym nawet niż Rosja.” A tu masz babo placek - do władzy doszła „narodowo- konserwatywna i arcykatolicka partia” Prawo i Sprawiedliwość kierowana przez „wiecznego pieniacza” Jarosława Kaczyńskiego. Dla ratowania wpływów, dodajmy jeszcze nieograniczonych RFN na Polskę, zdaniem redaktorów „Handelsblattu” Angela Merkel powinna rozmawiać z „nadpremierem” Kaczyńskim. Cały ten artykuł zatytułowany „Merkel nie może już liczyć na Polskę” zionie pogardą dla naszego narodu i do partii rządzącej i jest klasycznym przykładem niemieckiej arogancji, graniczącej z chamstwem. Autor komentarza Mathias Brueggmann najwyraźniej nie przyjmuje do wiadomości, że PiS został wybrany przez naród, co oznacza, że już ma dość wiernopoddańczych gestów rządów Tuska i jego Platformy Obywatelskiej wobec Berlina. A poza tym nie przyszło mu do głowy, że przywódca tej partii może nie chcieć rozmawiać z Angelą Merkel, bo nie życzy sobie nazywania go „kartoflem”, „pieniaczem” i „nadpremierem”. Takie teksty to my czytamy w „Gazecie Wyborczej” i „Newsweeku”, renomowana ekonomiczna gazeta niemiecka mogłaby napisać, dlaczego naród wybrał PiS, chociażby dlatego, że ma już dosyć dominacji obcego kapitału to znaczy niemieckiego w Polsce, wykupu polskiej ziemi i niewolniczej pracy młodego pokolenia u obcych. Radzę dziennikarzom niemieckim więcej szacunku dla rządu Beaty Szydło i dla prezesa PiS - u, bo czy Angela Merkel chce czy nie chce będzie musiała zabiegać o rozmowy bilateralne, ale żeby do nich doszło, konieczne jest spuszczenie z tonu naszych sąsiadów zza Odry, bo to już jest inna Polska niż Polska Tuska i taka będzie przez przynajmniej najbliższe cztery lata. A co Niemcy zrobią, jeśli nowa władza nie spełni ich żądań w sprawie kontyngentów muzułmańskich emigrantów. Nic, tak jak nie zrobi nam nic Bruksela. Niemcy mogą się zemścić wyprowadzając z Polski 550 marketów Lidla, wycofując ze sprzedaży czekolady Milka i ciecz pod nazwą Teekanne, o pozbawionych smaku parówkach „berlinki” nie zapominając. Co to będzie? Naród polski zacznie kupować własną żywność sprzedawaną w polskich sieciach, a niemiecka siła robocza zacznie napływać do naszego kraju, ucząc się na gwałt naszego języka…

Żarty z Jarosława Kaczyńskiego się skończyły i z polskiego patriotyzmu oraz katolicyzmu, z polskiego narodu. Są to żarty na miarę niemieckiego poczucia humoru, którego zdaniem modelki Claudii Schiffer Niemcy nie posiadają. A żartować to sobie mogą niemieccy publicyści z Donalda Tuska, on jest naprawdę bardzo śmieszny, zwłaszcza ostatnio.

Autor

Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych